20 lut 2018

Od Iwo c.d: Hope


Na festynie bawiłem się na prawdę świetnie, najbardziej podobało mi się gdy rzucałem kolorowymi farbami w Hope.
Już po parunastu minutach Dziewczyna przedstawiała wszystkie kolory świata.
Z resztą ja byłem tak samo kolorowy jak ona, niestety "dziwnym" trafem Hope miała zadziwiająco dużo zapasu różowej farby którą we mnie rzucała ze śmiechem.
Potem już nawet nie zakodowałem kiedy położyliśmy się spać.
                                      ***
Nie wiem co mi się śniło ale na pewno się wyspałem.
Delikatnie zdezorientowany otworzyłem oczy i ujrzałem zaledwie 20 cm od siebie Hope która wpatrywała się we mnie.
Uświadamiając sobie że śpimy w jednym śpiworze delikatnie się zarumieniłem.
Na szczęście po paru sekundach doszedłem do siebie.
Wpadłem na świetny pomysł dla tego powiedziałem żeby Hope przyszła tutaj wieczorem.
Gdy się rozstaliśmy udało mi się znaleźć swojego konia który przynajmniej posłusznie czekał.
- widzę że też się świetnie bawiłeś-poklepałem go po szyi, Faar miał gdzieniegdzie ślady kolorowych farb.
Przezornie udało mi się kupić na festynie nowe ogłowie które teraz mu założyłem na łeb.
- Idziemy do domu-chwyciłem za wodze i zacząłem iść w stronę swojego mieszkania
Resztę dnia spędziłem na czyszczeniu konia i budowania jakiejś małej zagrody bo inaczej będę 24 na dobę szukał tego dzikusa.
Gdy skończyłem zadowolony poszedłem pod prysznic gdzie zmyłem z siebie  ostatnie ślady nocy.
Nawet nie zauważyłem kiedy zrobił się wieczór.
Zostawiłem tym razem zwierzęta w domu a sam ruszyłem na umówione miejsce.
Nie zajęło mi to zbyt dużo czasu, byłem na miejscu zaledwie za 10 minut.
Hope już na mnie czekała.
- Cześć-odezwałem się pierwszy
- Cześć- uśmiechnęła się
Chwyciłem ją za rękę i oboje weszliśmy na dach budynku. Z tąd rozciągał się na prawdę świetny widok.
Gdy już wszystkie gwiazdy się ukazały Hope zaczęła opowiadać mi o poszczególnych gwiazdozbiorach.
- O widzisz ?-pokazała palcem na następne skupisko gwiazd- To wielka niedźwiedzica
- Tutaj jest zupełnie inne niebo niż tam skąd pochodzę-odezwałem się
Dziewczyna popatrzyła mi w oczy i zapytała
- A skąd pochodzisz ?
- Z Pustyni...-zamknąłem oczy i przed oczami stanęła mi ogromna przestrzeń pokryta piaskiem, gdzieniegdzie było jakieś zeschłe źdźbło trawy nawet poczułem znajomy wiatr na twarzy
Z zamyślenia wyrwała mnie Hope
- A...czemu z tamtąd...odszedłeś ?-mówiła ostrożnie tak jak by nie była pewna jak zareaguję
Uśmiechnąłem się i odpowiedziałem
- Dziadek nauczył mnie wszystkiego co sam wiedział i umiał, ale w pewnym momencie nie miał mi już nic do zaoferowania. W tedy postanowiłem odejść i znaleźć własną drogę-tłumaczyłem
Dziewczyna przyglądała mi się z szeroko otwartymi oczami.
- No ...i tutaj w końcu doszedłem-zakończyłem
- A...-przygryzła dolną wargę- Wybierasz się w dalszą podróż?
- Nie, spodobało mi się tutaj, nawet jeśli nie ma piasku-westchnąłem- No dobra, to teraz Ty
Hope jak na komendę zesztywniała i zamknęła się przede mną w sobie.
Nie mogłem zobaczyć wyrazu jej twarzy bo włosy ją zasłoniły.
Delikatnie chwyciłem jej kosmyki i odgarnąłem z twarzy.
- Jeśli nie chcesz to nie mów, może zacznijmy od tego: Co lubisz robić najbardziej? -wpatrywałem się w nią spokojnie
Po chwili podniosła na mnie wzrok i nabrała powietrza do płuc...

>Hope?<

ilość słów: 502

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz