20 lut 2018

Od Kapitana Sparrowa do Jamilah

Nie rozumiem jak nie można mnie tytułować Kapitanem. To skandal! Droga Deer jestem Kapitan Jack Sparrow słoneczko.. Radziłbym to zapamiętać na przyszłość. Dobra wracajmy do naszego świata. Płynąłem na Czarnej Perle czując powiem wolności na swej zacnej twarzy. Ta wolność była dla mnie wszystkim i dla niczego ani nikogo nie miałem zamiaru z tego rezygnować. Dopłynęliśmy do portu Hargeonu, ale nie przycumowaliśmy na widoku. Chwiejnym krokiem, bo byłem pijany poszedłem zobaczyć, co można zrabować. Wszędzie było pełno ludzi, ale nic ciekawego do zrabowania ani żadnych ładnych dam by się nawet zabawić. Każdy patrzył na mnie dziwnie... Nigdy nie widzieli pirata na oczy? To mają okazję podziwiać wspaniałego Kapitana Jacka Sparrowa we własnej osobie. Na niektórych ścianach budynków widniał mój rysopis i cena za moją głowę lub złapanie. Widać, że moja sława mnie wyprzedza. Uśmiechnąłem się krzywo na tą myśl. W pewnym momencie moim oczom ukazał się uroczy widok. Gdzieś tak 100 kroków ode mnie stała niezwykła śliczność. Posiadała krótkie, czerwone włosy i niebieskie jak głębia oceanu oczy. Na głowie miała kapelusz z czaszką. Czyżby była piratem? Interesujące. Jednak zrezygnowałem z próby zagadnienia do niej, gdyż pan Gibbs poinformował mnie o możliwości zarobku. Poszliśmy we wskazane miejsce i zaczęliśmy opracowywać plan. Dzisiaj w nocy mieliśmy włamać się do banku, a dzisiejszy dzień był najlepszy, gdyż miał się odbyć dzisiaj festiwal znaczy Fantazja. Idealny moment nikt nie będzie niczego pilnować ani myśleć, że ktoś się włamie. Kazałem swoim ludziom obserwować właściciela tego banku. Ja i Gibbs zbieraliśmy informację o zabezpieczeniach naszej budynkowej ofiary. Z wybiciem północy włamaliśmy się do banku i po małych trudnościach zdobyliśmy to, co chcieliśmy.
- Kapitanie! Pora na nas! - krzyknął sciszonym głosem Gibbs
Wziąłem ostatni łyk rumu, po czym wyrzuciłem butelkę i uciekliśmy. Moja załoga licytowała się kto i na co przepuści tyle szmalu.
- Panie Gibbs, na obecną chwilę jesteśmy bogaci! A jest jeszcze tyle tajemnic do odkrycia na morzu!
- Aj, kapitanie - potwierdził Gibbs
Wyjąłem ze schowka kolejną butelkę rumu, który piłem z nadmiarem. Nagle na horyzoncie pojawił się statek rady z tą czerwonowłosą kobitką. Czyli jest na rozkazach Rady? Prychnąłem...
- Chłopcy, ster na prawą burtę! - krzyknąłem - Żaden bryk nie dogoni Czarnej Perły.
Moja załoga spięła swoje cztery litery i szykowała działa w razie starcia z bliska. Jednak ja wiedziałem dokąd płyniemy. Okręt Rady powoli nas doganiał, ale ja mu na to pozwoliłem. Pora było kogoś ograbić. Zarządziłem by złupić statek przed jego zniszczeniem. Zawróciliśmy i idealnie dokonaliśmy abordażu. Moim przeciwnikiem okazała się ta czerwonowłosa ślicznotka. Zmierzyliśmy się na miecze. Każde z nas rzuciło jakimiś ripostami aż uznałem, że czas się zbierać... Zatrzymałem się na krawędzi lewej burty i spojrzałem na nich i rzekłem: Zapamiętacie ten dzień, jako dzień, w którym omal nie złapaliście kapitana Jacka Sparrowa! Po tych słowach skoczyłem na swój statek. Kazałem zatoczyć pętle przez prawą burtę, by liny zaczepiły o skałę. Dzięki temu wykonaliśmy skręt na prawo za pomocą lin. Spojrzałem na nich z uśmiech jak wpływają do jaskini, a ich statek zostaje zniszczony przez skały. Ktoś krzyknął do mnie i podszedłem do lewej burty, gdzie na wodzie unosiło się ciało czerwonowłosej piękności. Dziewczyna spojrzała się na mnie ostatnimi siłami. Kazałem ją wyłowić z wody i zamknąć w celi. Po dopłynięciu na ląd, czyli do portu wyrzuciliśmy na pomoście, a sami odpłynęliśmy w siną dal. Zdobyłem, to co chciałem... Czyli mapę do trójzębu Posejdona. Kolejna przygoda, którą warto przeżyć, ale najpierw warto dokonać abordażu jakiegoś statku. Pan Gibbs wypatrywał przez lunetę statku, który warto będzie złupić. Ja starałem się rozszyfrować zagadkę, by móc odnaleźć trójząb Posejdona. To by było odkrycie! Pierścień ze znakiem czaszki. Widziałem u jednego z wyżej postawionych magów go! Czyli wracamy na suchy ląd. Na swej drodze spotkałem czerwonowłosą dziewczynę
- Jack Sparrow?
– Nie.
– Jak to: nie?!
– Kapitan Jack Sparrow, słonko...
Dziewczyna spojrzała się na mnie dość dziwnie. Posłałem jej uśmiech i rzuciłem tekstem typu "Złość piękności szkodzi". Tak, wiem, że drętwy, ale nie mogłem się powstrzymać. Zniknąłem za rogiem i lata doświadczeń pozwoliły mi ją wyprowadzić w pole. Jednak najpierw złożyłem wizytę w barze "Pod drewnianą nogą" by się napić rumu. Z kąta usłyszałem rozmowę dwóch mężczyzn. Akurat rozmawiali o czerwonowłosej. Miała na imię Jamilah i należała do gildii. Taka osóbka jak ona nie woli żyć na wolności niż kisić się gildii, która ogranicza cię prawami ....  Jak na zawołanie weszła Jamilah i usiadła obok mnie. Była jakaś przygaszona. Siedziałem za filarem, znaczy opierałem się o niego i przysłuchiwałem się jej rozmowie z barmanem. Szukała mnie by zarobić... Może... Warto ją zwerbować - na razie - oczywiście. Wygląda na świetnego marynarza płci przeciwnej.Usiadłem koło niej, a ta się zerwała.
- Siadaj. - powiedziałem zamawiając rum
- Bo co? - powiedziała zadziorne. Chciała walczyć, ja natomiast wolałem uniknąć walki
- Mogę Ci zaoferować przygodę życia na morzu, w którą nikt ci nie uwierzy i jak być może bogactwo. Przemyśl to, bo taka okazja nie zdarzy się już drugi raz, a wyglądasz mi na osóbkę ogarniętą i znającą się na żeglowaniu. Jak twoja decyzja będzie twierdząca to jest jeden warunek - ja dowodzę, a ty słuchasz.
Po tych słowach podszedłem do drzwi i pożegnałem się ze wszystkimi z uśmiechem, po czym wyszedłem. Kodeks...  Mam nadzieję, że go przestrzega... No nawet w mniejszym stopniu, ale musi mnie nazywać Kapitanem, a resztę pal licho co będzie robić... Mam nadzieję, że będzie zabawnie. Mam jeszcze jedną nadzieję... On lubi rum. Prawda?
<Jamilah??>

<Następne opowiadanie>
Ilość słów: 896 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz