Wszyscy w gildii byli dla niemili... Chyba rozumiałam już dlaczego. Szczerze na początku myślałam, że to dlatego,iż jestem dziewczyną, którą uważają za słabą? W sumie to racja. Czyżbym źle wybrała gildie? Jednak mistrz cenił sobie silnych magów, a ja? Służyłam im jako sprzątaczka, która nie zasługuje na minimum szacunku z ich strony. Mogłam zmienić gildie, ale się bałam. Bałam się nowych ludzi jak i otoczenia. A chciałam stać się silna, a uważam iż ta gildia jest wstanie mi to dać. Czuję jak się ze mnie naśmiewają, ale niektórzy nie robią tego wprost tylko za plecami. Musiałam to jakoś znosić, choć nie zawsze było łatwo. Jednak pewnego dnia postanowiłam wybrać się na spacer. Cichaczem wymknęłam się z gildii i pobiegłam w stronę lasu. Zatrzymałam się dopiero, gdy uznałam, że jest bezpieczne i nikt mnie nie obserwuje. Wiem, że to było dziwne, ale tak jakoś mnie naszło. Spacerowałam wśród szumu rannych drzew i śpiewu ptaków... To było przyjemne uczucie.. Nie wiem czemu, ale zwierzęta mi ufały, a ja im. Siedziałam nad stawem, kiedy usłyszałam skomlenie. Pobiegłam w tamtym kierunku i zastałam złapanego w sidła wilczka. Ostrożnie podchodziłam, uspokajając go. Gdy uznałam, że mi zaufał uwolniłam go i wzięłam na ręce. Usiadłam pod drzewem, gdzie zaczęłam go leczyć. Wilczek czasami skomlał z bólu wtedy go uspokajałam miłymi słówkami. Kiedy uznałam, że wszystko z nim dobrze, poszłam z nim poszukać jego watahy. Po około godziny szukania znalazłam ją i wypuściłam wilczka w bezpiecznej odległości. Pożegnałam go machaniem dłoni, po czym wróciłam do miasta. Ponoć miał być jakiś festyn organizowany przez Fairy Tail. Ciekawiło mnie jak on mógł wyglądać. Dziwicie się? Moje życie wbrew pozorom nie było łatwe. Ciągle się ukrywaliśmy z mamą, jedynie po jedzenie mama wychodziła, ale jak wracała to sprawdzała czy jestem. Jednak pewnego dnia mama długo nie wracała, więc postanowiłam ją wtedy poszukać. Zastałam ojca, który wbił nóż w serce mamy. Byłam przerażona i uciekłam... Może.. Gdybym tylko została i poczekała jak on odejdzie to mogłabym uratować matkę? Obwiniałam się za śmierć mojej matki... Od tamtego incydentu trochę boję się ludzi... Czułam chęć zemsty do ojca, ale czy potrafiłabym go zabić w akcie zemsty? Sama nie wiem... Nie lubię wbrew pozorom widoku krwi ani sprawiania innym bólu. Podczas moich rozmyślań wpadłam na kogoś... Byłam lekko onieśmielona tym incydentem jak i trochę wystraszona...
- Tak mi przykro! Przepraszam! - mówiłam, nie pozwalając chłopakowi dojść do słowa
Chłopak miał krótkie, srebrne włosy, a oczy czerwone jak rubin. Na głowie miał coś w rodzaju opaski, na której miał przypięte pióra. Połowę twarzy zasłaniała chusta.. Nazywał się Iwo Corwood. Iwo... Posłałam mu uśmiech i pożegnałam wiedząc, że mogę się spóźnić na festyn, a tak bardzo chciałam go zobaczyć! Biegłam na złamanie karku, ale wpadłam na osoby z mojej gildii. Spojrzeli na mnie z wyższością i zaczęli się ze mnie nabijać. Aż jeden z nich ściągnął mi wstążkę i szydził z mojego wzrostu. Próbowałam ją odzyskać, bo to była pamiątka po mojej matce. W moich oczkach pojawiły się łzy, a mnie powoli ogarniał szał... Jeśli to się szybko nie skończy to źle się skończy. Akurat w tym miejscu pojawił się Iwo i ich zaatakował... Zatkałam usta by nie krzyknąć... Podał mi wstążkę... Nie patrzyłam na niego, ale mu podziękowałam... Było mi wstyd, jak strasznie wstyd! Znowu uciekłam...
Głupia!Głupia!Głupia!Głupia!Głupia!Głupia ja! wrzeszczałam w swoich myślach. Czemu uciekłam? Zrobiło mi się głupio przy nim, że nie umiałam sobie poradzić... No ... I dlatego, że osoby z mojej gildii się ze mnie naśmiewali. Po chwili znowu on się pojawił i usiadł koło mnie...
- Co jest? - spytał
- Ja... To miałbyć mój pierwszy festyn... Ale... - nie potrafiłam dokończyć zdania, gdyż łzy same mi do oczu napłynęły.
Sama nie wiem czemu chciałam pójść na ten festyn. Mama mi zawsze mówiła, że kiedyś mnie zabierze na Fantazje... Może chciałam być na festynie, gdyż uważałam, że ją poczuję blisko siebie?
<Iwo??>
Ilość słów: 639 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz