Wyszedłem z mieszkania i stanąłem na zewnątrz. Był piękny słoneczny dzień. Rozciągnąłem się zadowolony z tego że tu jestem i zacząłem się rozglądać za Alfaarem. Gdzie ten koń do cholery polazł? Zostawiłem go wczoraj na trawniku i kazałem mu czekać na mnie, ale oczywiście jak zawsze musiał sam pozwiedzać okolicę. Naprawdę gorzej niż z jakimkolwiek innym zwierzęciem! To już Odala (moja wilczyca) chociaż młoda to przynajmniej się mnie trzyma. Zacząłem gwizdać przywołując tego cholernego konia. Po chwili ujrzałem zgubę jak z zadowoleniem skubie trawę przy pobliskim zagajniku. I oczywiście ma mnie w nosie.
- Alfaar ! Choć tutaj !- zawołałem
Koń podniósł łeb i popatrzył się na mnie spojrzeniem mówiącym "O co ci chodzi ? Przecież jestem".
Nabrałem powietrza do płuc i skinieniem dłoni przywołałem wilczycę. Odala posłusznie przydreptała do mojej nogi i oboje ruszyliśmy do tego upartego konia.
- Faar obiecuję że jak nie będziesz mnie słuchał to przywiążę cię do drzewa i już nie będziesz mógł nigdzie biegać-wiedziałem że mnie słucha bo jedno ucho miał skierowane w moją stronę. Gdy już prawie byłem przy nim on nagle podniósł głowę zarżał i z dumnie podniesionym ogonem pokłusował w stronę centrum Gildii.
- Dziękuję dziadku za tak upartego konia! - wiedziałem, że jest jeszcze młody ale no bez przesady!
- Odala zagoń go do mnie - poprosiłem
Wilczyca zamachała zadowolona i wystrzeliła za tym...tym...niewdzięcznym zwierzęciem! Niestety, Odala jeszcze niedoświadczona starając się zagonić Alfaara w moją stronę spowodowała tylko. że z dzikim rżeniem koń przeszedł do galopu i znikną za rogiem.
- Odala do mnie !-zawołałem już mi wystarczy że moje jedno zwierzę zrobi zamieszanie - czemu nie wybrałem kota kiedy jeszcze mogłem?
Biegałem wszędzie gdzie tylko mogłem, pytałem się różnych osób czy nie widzieli konia ale oni tylko ze zdziwieniem kręcili głowami. Zrezygnowany włóczyłem się bez celu po mieście, wszyscy byli albo szli na festyn, a ja przez to głupie zwierzę muszę się wszędzie błąkać. Nagle jakaś dziewczyna wpadła na mnie, odskoczyła ode mnie tak szybko jak tylko mogła. Przez chwilę przyglądała mi się a potem zanim zdołałem coś powiedzieć przeprosiła i odeszła posyłając mi przelotny uśmiech. Przekręciłem głowę na bok i obserwowałem Dziewczynę jak szybkim krokiem odchodzi. Gdy już miałem pójść w swoją stronę usłyszałem jej głos jak coś do kogoś mówi.
Popatrzyłem w tamtym kierunku i zobaczyłem jak jakaś grupka osób nabija się z niej. Jeden nawet zdjąć jej z głowy wstążkę. Zacisnąłem pięści aż mi knykcie pobielały i ruszyłem w tamtym kierunku. Wyrwałem wstążkę z jego dłoni i przyłożyłem mu pięścią w brzuch. Ten się zgiął w pół, reszta podniosła ręce do góry i zaczęli odchodzić. Obróciłem się do niej i łagodnie podałem jej wstążkę.
Ona nawet na mnie nie patrząc podziękowała i ruszyła biegiem w stronę mi nieznaną. Westchnąłem i ruszyłem za nią. Usiadła na ławce w zacisznym miejscu. Usiadłem koło niej i zapytałem.
- Co jest ?-zapytałem
Ona jąkając się odpowiedziała że to byłby jej pierwszy festyn. Nie dokończyła bo jej duże oczy napełniły się łzami. Zdjąłem z głowy swój turban i rozpuściłem swoje włosy które opadły mi centymetr za żuchwę. Przeczesałem ręką włosy myśląc jak zrobić by ta mała istotka przestała płakać.
- Nie płacz, nie ma sensu płakać przez takich idiotów...-dziewczyna się tylko skrzywiła i jeszcze bardziej zalała się łzami
Westchnąłem i zaryzykowałem własną głową ponieważ chwyciłem delikatnie dziewczynę i posadziłem ją sobie na kolanach nie chciałem żeby była smutna a innego pomysłu nie miałem.
Zacząłem gładzić jej śliczne włosy, poczułem jak się spina i zaskoczona przestaje płakać.
Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć wyprzedziłem ją.
- Pójdziemy razem na festyn ? W sumie nikogo tutaj nie znam...oprócz Ciebie-gwizdnąłem na Wilczycę która do nas podeszła i zaczęła lizać jej rękę- To jak, idziemy ? Tylko najpierw powiedz jak mam się do ciebie zwracać... W tej chwili miałem głęboko gdzieś gdzie teraz podziewa się mój koń. Stwierdziłem, że i tak nic nikomu nie zrobi...no co najwyżej zdepta czyiś ogródek.
>Hope?<
Ilość słów: 644
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz