Nie byłem zbytnio zadowolony. Wziąłem tę misję, ponieważ podobał mi się motyw ze stopniowym odkrywaniem, na czym będzie ona polegać. Tymczasem okazało się, że nie będę pracował sam, jak to mam w zwyczaju. No ale zgłosiłem się, więc nie mam teraz za bardzo odwrotu. Za charakterystyczne miejsce uznałem most, który chyba był jedynym miejscem w tym mieście, które wyglądało na swój sposób wyjątkowo. A przynajmniej wyróżniało się jakkolwiek swoimi odnowionymi deskami i odmalowanymi barierkami. Wpatrywałem się w wodę, czekając, aż osoba, z którą mam się udać na tą całą misję raczy się pojawić. Pierwszy jednak pojawił się biały wilk. Nie wydawał się agresywny, ale stanął w odpowiedniej odległości ode mnie i widocznie wyczuł kota.
-Spokojnie, nie będę się z tobą bił-uniosłem ręce pokazując, że nic w nich nie mam i że nie mam złych zamiarów. Wilk podszedł bliżej, a nawet dał się pogłaskać, co sprawiło mu widoczną przyjemność.
-Miałem się tu spotkać z kimś od-tu spojrzałem na kartkę-Oración Seis-wilk przechylił głowę i odwrócił się nagle. Tuż obok niego wylądowała niezbyt wysoka, całkiem ładna dziewczyna. Teraz to ona zaczęła głaskać wilka.
-Na mnie czekałeś. Blair jestem-wydawało się, że ciężko jej to przeszło przez gardło. No cóż, skoro mamy razem pracować, musimy się postarać o jak najlepszą atmosferę.
-Piękny wilk. Zero, miło mi cię poznać-uśmiechnąłem się, dalej próbując znaleźć najlepszy środek na porozumienie się. Wyciągnęła w moją stronę kartkę, dokładnie taką samą jaką miałem ja. Ciekawe. Zleceniodawca chciał pozostać anonimowy do samego końca, co znaczyło, że na pewno nie jest to coś, co będzie łatwe. Spowrotem wbiłem w nią wzrok. Ciekawe. Spadła z nieba? Nie, na pewno nie. Ale jej magia musi mieć coś wspólnego z powietrzem, bo to niemożliwe, żeby ktoś tak wysoko skakał bez pomocy magii.
-Idziemy?-zapytałem dziewczyny. Pokiwała głową i wstała z murku. Też mi się przyglądała, jednak nie wyglądała na zbyt rozmowną, więc nie zadawałem niepotrzebnych pytań. Mieliśmy udać się na początek do starych ruin w lesie obok tego miasteczka. Co prawda nigdy nie słyszałem, żeby się tu jakieś znajdowały, ale zadanie to zadanie. Sama granica wyznaczona przez drzewa pojawiła się niezwykle szybko. Wilk Blair wysunął się na prowadzenie i pierwszy zniknął między pniami. My zostaliśmy trochę z tyłu, patrząc za miejscem, do którego mieliśmy się udać. Drzewa rosły jednak tak gęsto, że nie dało się sięgnąć wzrokiem jakoś specjalnie daleko, a żadnych ścieżek nie było widać. Przedzieraliśmy się więc przez krzaki, unikając tych drapiących i pełnych kolców, od czasu do czasu znajdując jakieś większe wolne przestrzenie.
-Myślisz, że tu w ogóle są jakieś ruiny?-przerwałem w końcu nasze milczenie, przytrzymując wyjątkowo ciężką gałąź, żeby dziewczyna mogła przejść.
-Tak było napisane w zadaniu, więc jakieś muszą być. Chyba-wzruszyła ramionami. Wreszcie doszliśmy do większych prześwitów, drzewa rosły tu zdecydowanie rzadziej. Niedługo potem przed naszymi oczami pojawiła się całkiem spora polana, a na jej drugim końcu dumnie stały na wpół zburzone ściany starego dworu. Problemem jednak była całkiem spora szczelina w ziemi przedzielająca polanę dokładnie na pół. Normalnie nikt by nie dał rady jej przeskoczyć, była zbyt szeroka, a jej brzegi wyglądały na zbyt niestabilne, żeby cokolwiek tam kłaść. Spojrzałem na Blair i jej wilka, a ona spojrzała na mnie.
-Potrzebujesz pomocy?-zapytaliśmy w tym samym momencie. Uśmiechnąłem się, na co ona tylko lekko uniosła kąciki ust. Tym razem same spojrzenia wystarczyły. Każde z nas chciało pokazać, że da sobie radę samo. Blair po prostu wzięła rozbieg i skoczyła. Miałem rację, co do magii powietrza. Jej było jednak trochę inne. Wydawało się, że popychały ją czarne smugi, tak samo jej wilka, który skoczył zaraz po niej. Wylądowała bezpiecznie po drugiej stronie, spory kawałek od krawędzi. Spojrzała na mnie, a w jej oczach malowało się wyzwanie. Uśmiechnąłem się szerzej. Jeśli chce, to czemu nie. Pozwoliłem, żeby bestia przejęła moje ciało. Moja ukochana forma, nareszcie. Odszedłem kawałek od krawędzi i biorąc rozbieg skoczyłem. Moje silne łapy wyrzuciły mnie w powietrze i pozwoliły polecieć jeszcze dalej, niż skoczyła Blair. Odwróciłem się w jej stronę. Teraz jej wzrok był nieprzenikniony. Wróciłem spowrotem do swojej ludzkiej formy.
-To jak, idziemy?
*Blair?*
Ilość słów: 663
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz