Lucy znalazła jakieś zlecenie,w którym proszono o znalezienie Świętego Rogu, a zleceniodawcą był Gran Dom. Zainteresowało mnie to zlecenie, więc razem z dziewczyną ruszyliśmy w stronę Rady Magicznej. Przewodniczący przekazał nam wszystko, co wiedział. Staliśmy i zastanawialiśmy się gdzie zacząć nasze poszukiwania
-Masz jakieś pomysły, gdzie on jest?-zapytała Lucy patrząc nadal w mapę
-Nie za bardzo... A może właśnie w katedrze? W sumie to jest centrum miasta.
-Czy myślisz, że tak cenny artefakt będzie w tym miejscu?-pokręciła głową.
-Kto wie, ale ci ludzie w czarnych kapturkach chyba będą wiedzieć...-mruknąłem, a moje dłonie zapłonęły, gdyż rozpoznałem gości z Grimore Heart.
Lucy wezwała Loke'iego na pomoc. Rozegrała się ostra jatka, jednakże po chwili usłyszałem krzyk Lucy... Ona leżała na ziemi i wiła się z bólu.... Szybko dostrzegłem maga, który sprawiał ból Lucy.... Mocno mnie to rozwścieczyło.
- Jak śmiesz krzywdzić LUCY?!!! - wydarłem się i straciłem kontrolę nad sobą.
Atakowałem go bez przerwy aż nie pokonałem go, tylko że Loke musiał mnie powstrzymać, ponieważ mogło to źle się skończyć dla niego.
- Puszczaj mnie Loke! - warknąłem
- Uspokój się Natsu... Lucy jest już bezpieczna - dodał, co mnie uspokoiło.
Podszedłem do niej i uklęknąłem przed nią. Podniosłem ją i spojrzałem w jej zmęczoną twarz...
- Lucy... Wszystko w porządku? - spytałem
Lucy otworzyła oczy i położyła swoją dłoń na mojej głowie oraz się uśmiechnęła na mój widok.
- Tak. - rzekła.
Ulżyło mi, że z nią wszystko dobrze... Zapewniała mnie, że da radę dokończyć misję i nie musimy jej przerywać, ale nie za bardzo mi to się podobało, gdyż uważałem, że Lucy powinna odpocząć. Postanowiłem ją wziąć na barana. Dziewczyna trochę się posprzeczała ze mną, ale w końcu dała się namówić. Ostrożnie weszliśmy do katedry, a Loke za nami.
- To musi gdzieś tu być - szepnął Happy.
- Jeśli tak, to na pewno spotkamy więcej gości z Grimore Heart. - powiedziałem wściekle
Lucy spojrzała się na mnie, ale tylko się uśmiechnęła. Skoro nikt więcej nic nie miał do powiedzenia to ostrożnie skierowaliśmy się wgłąb katedry. Happy znalazł tajemne wejście na dół.
- Gotowa? - spytałem Lucy.
- Pewnie - przytaknęła.
Po pięciu minutach byliśmy na dole, a ja puściłem Lucy, gdyż mogła już iść o własnych siłach. Po około godzinie kręcenia się natrafiliśmy na rozwidlenia... Po chwili zastanowienie Rosalie, Happy i Loke poszli na lewo, a my na prawo. Happy spojrzał się na mnie z uśmiechem. Wiedziałem, co chciał powiedzieć, rozumieliśmy się bez słów.
Każdy ruszył w swoją stroną. Poprosiłem by Lucy uważała na możliwe pułapki, ale sam wpadłem na jedną z nich i musieliśmy uciekać przed olbrzymią kulą, która nas goniła. Po przebiegnięciu 2-3 km kula się zaklinowała, a my byliśmy bezpieczni...
- Natsu - usłyszałem w głosie Lucy wyrzut.
- Tak, wiem - odparłem.
Po złapaniu oddechu ruszyliśmy dalej. Tym razem to Lucy prowadziła. Ja robiłem za pochodnię. Ciekawiło mnie jak długi może być ten korytarz, a nic poza ciemnym kamieniem nie widzieliśmy. Nasza wędrówka była monotonna i nużyła mnie. Zacząłem węszyć... Gestem zatrzymałem Lucy, która szybko zrozumiało, że ktoś tu jest i mój węch mnie nie zawiódł. To byli ci sami goście, co wcześniej.
- Ale się napaliłem - odparłem i ruszyłem na nich.
Po krótkiej walce, mogliśmy ruszać dalej. I znowu szliśmy korytarzem, aż nagle dotarliśmy na miejscu, a po środku stał Święty Róg. Udało nam się go znaleźć, ale skakałem z radości. Jednakże nie tylko my go znaleźliśmy. Złapałem Lucy za dłoń i pociągnąłem ją do siebie, tak że była za mną. Z cienia wyszedł jakiś mag. Uśmiechał się krzywo i złośliwie, że aż kusiło mnie bym go uderzył w twarz.
- Nie tak szybko - usłyszeliśmy - Jestem Erigor.
- Lucy odsuń się - powiedziałem, ale w tym samym czasie pojawili się Rosalie, Loke i Happy. Widać było, że Loke był mocno poturbowany. Musieli już wcześniej trafić na potężnego przeciwnika, więc można uznać, że mieliśmy szczęście spotkać "pionków".
- Lucy, wybacz mi, ale na chwilę obecną nie mam magicznej mocy, by walczyć.. - powiedział Lew i zniknął.
Spojrzałem na mego partnera, który wzbił się w powietrze i mnie złapał. Oddaliliśmy się i wtedy Happy użył maksymalną prędkością, czego mag się nie spodziewał, więc udało mi się go kopnąć w twarz przez co obydwoje wylądowaliśmy na ziemi. Erigor zaczął się śmiać.
- Na prawdę myślisz, że mnie pokonasz?
- Pewnie. Zetrę ci ten uśmieszek z twarzy - rzuciłem.
Erigor zaczął poruszać rękoma kreśląc w powietrzu stworzył kształt trójkąta, który wywołał potężną fale wiatru, który uderzył we mnie i odrzucił do tyłu, że uderzyłem o ścianę. Zaatakowałem go Pazurem Ognistego Smoka, lecz ten uniknął mojego ataku bez jakiegokolwiek wysiłku. Spróbowałem zaatakować go ponownie, tym razem pięścią, jednak znów uniknął mego ciosu. Członek Grimore Heart znów zaczął poruszać dłońmi kreśląc tym samym jakiś wzór w powietrzu i zaatakował mnie jak on to nazwał "Zwiastunem Burzy", przez co leżałem na ziemi. Erigor miał zamiast to wykorzystać, by zaatakować mnie kosą w celu zabicia, lecz zablokowałem to uderzeniem ręką i skontrowałem za pomocą Ryku Ognistego Smoka. Erigor w ostatnie chwili uniknął ataku poprzez wzbicie się w powietrze. W końcu przestał mnie lekceważyć, ale przy okazji użył Zbroi Wichury. Spróbowałem go zaatakować Żelazną Pięścią Ognistego Smoka, ale jego magia ugasiła moje płomienie...
- Jak to?! - krzyknęła Lucy
Rozwścieczyło mnie to, więc spróbowałem ponownie tego samego ataku, ale znowu ogień zgasł... U mojego przeciwnika wywołało to salwę śmiechu i kpin z jego strony, czym mnie rozzłościł. Jak śmiał powiedzieć, że bez swych płomieni nie dam rady mu nic zrobić?! Ruszyłem na niego z gołymi pięściami, ale to też nic nie dało.
Mężczyzna zaatakował mnie ostrzami wiatru, ale udało mi się kilku uniknąć. Jednakże parę mnie zraniło, przez co krwawiłem. Odnowa próbowałem go zaatakować płomieniami, ale żaden mój atak nie działał,a mnie odrzucało.
- Idioto, nie widzisz, że twoje ataki nie działają? Teraz poznasz mój najsilniejszy atak... Emera Baram!
Mój przeciwnik użył swego najpotężniejszego ataku - jego zdaniem., ale nie za bardzo się tym przejąłem. Muszę przyznać był to silny atak, który dość poważnie mnie zranił, ale udało mi się go jakoś przetrwać, chociaż czułem iż długo już nie wytrzymam i muszę jak najszybciej zakończyć tą walkę. Z trudem wstałem z ziemi i zaatakowałem go pokrytą płomieniami ręką, lecz jak to było we wcześniejszym przypadkach znowu nie poskutkowało. Moje nieudolne próby zranienia go doprowadzały mnie do wściekłości, a moje ciało zostało w całości pokryte ogniem. Mój partner i Lucy to zauważyli, że przez moje płomienie wiatr Erigora zaczął zmieniać kierunek, chociaż nie za bardzo to dostrzegałem ja..
- Natsu. - powiedział Happy podlatując do mnie.
- Czego?! - warknąłem.
- Nie dasz rady go pokonać. Zostaw to Gray'owi - rzekł.
- ŻE CO!?!!!?!?!?!!?!?!? - wrzasnąłem na słowa Happy'iego.
- Lucy uciekaj!! - krzyknął Happy w stronę dziewczyny.
Przez mój ogromny gniew moje płomienie wybiły dziurę w suficie oraz całkowicie zniszczyłem zbroję Erigora. Nie zastanawiając się, ale kierując się chęcią pokazania, że jestem w stanie go pokonać użyłem Ostrza Rogu Ognistego Smoka i w końcu go pokonałem.
- Widzisz Happy? Dałem.... radę go pokonać ... - powiedziałem chwiejąc się na nogach..
Prawie bym upadł na ziemię, ale Lucy mnie złapała... Lucy przez to pobrudziła się moją krwią.
- I jak? Chyba trochę przesadziłem, co nie? - uśmiechnąłem się słabo do niej.
<Lucuś?? >
- Jak śmiesz krzywdzić LUCY?!!! - wydarłem się i straciłem kontrolę nad sobą.
Atakowałem go bez przerwy aż nie pokonałem go, tylko że Loke musiał mnie powstrzymać, ponieważ mogło to źle się skończyć dla niego.
- Puszczaj mnie Loke! - warknąłem
- Uspokój się Natsu... Lucy jest już bezpieczna - dodał, co mnie uspokoiło.
Podszedłem do niej i uklęknąłem przed nią. Podniosłem ją i spojrzałem w jej zmęczoną twarz...
- Lucy... Wszystko w porządku? - spytałem
Lucy otworzyła oczy i położyła swoją dłoń na mojej głowie oraz się uśmiechnęła na mój widok.
- Tak. - rzekła.
Ulżyło mi, że z nią wszystko dobrze... Zapewniała mnie, że da radę dokończyć misję i nie musimy jej przerywać, ale nie za bardzo mi to się podobało, gdyż uważałem, że Lucy powinna odpocząć. Postanowiłem ją wziąć na barana. Dziewczyna trochę się posprzeczała ze mną, ale w końcu dała się namówić. Ostrożnie weszliśmy do katedry, a Loke za nami.
- To musi gdzieś tu być - szepnął Happy.
- Jeśli tak, to na pewno spotkamy więcej gości z Grimore Heart. - powiedziałem wściekle
Lucy spojrzała się na mnie, ale tylko się uśmiechnęła. Skoro nikt więcej nic nie miał do powiedzenia to ostrożnie skierowaliśmy się wgłąb katedry. Happy znalazł tajemne wejście na dół.
- Gotowa? - spytałem Lucy.
- Pewnie - przytaknęła.
Po pięciu minutach byliśmy na dole, a ja puściłem Lucy, gdyż mogła już iść o własnych siłach. Po około godzinie kręcenia się natrafiliśmy na rozwidlenia... Po chwili zastanowienie Rosalie, Happy i Loke poszli na lewo, a my na prawo. Happy spojrzał się na mnie z uśmiechem. Wiedziałem, co chciał powiedzieć, rozumieliśmy się bez słów.
Każdy ruszył w swoją stroną. Poprosiłem by Lucy uważała na możliwe pułapki, ale sam wpadłem na jedną z nich i musieliśmy uciekać przed olbrzymią kulą, która nas goniła. Po przebiegnięciu 2-3 km kula się zaklinowała, a my byliśmy bezpieczni...
- Natsu - usłyszałem w głosie Lucy wyrzut.
- Tak, wiem - odparłem.
Po złapaniu oddechu ruszyliśmy dalej. Tym razem to Lucy prowadziła. Ja robiłem za pochodnię. Ciekawiło mnie jak długi może być ten korytarz, a nic poza ciemnym kamieniem nie widzieliśmy. Nasza wędrówka była monotonna i nużyła mnie. Zacząłem węszyć... Gestem zatrzymałem Lucy, która szybko zrozumiało, że ktoś tu jest i mój węch mnie nie zawiódł. To byli ci sami goście, co wcześniej.
- Ale się napaliłem - odparłem i ruszyłem na nich.
Po krótkiej walce, mogliśmy ruszać dalej. I znowu szliśmy korytarzem, aż nagle dotarliśmy na miejscu, a po środku stał Święty Róg. Udało nam się go znaleźć, ale skakałem z radości. Jednakże nie tylko my go znaleźliśmy. Złapałem Lucy za dłoń i pociągnąłem ją do siebie, tak że była za mną. Z cienia wyszedł jakiś mag. Uśmiechał się krzywo i złośliwie, że aż kusiło mnie bym go uderzył w twarz.
- Nie tak szybko - usłyszeliśmy - Jestem Erigor.
- Lucy odsuń się - powiedziałem, ale w tym samym czasie pojawili się Rosalie, Loke i Happy. Widać było, że Loke był mocno poturbowany. Musieli już wcześniej trafić na potężnego przeciwnika, więc można uznać, że mieliśmy szczęście spotkać "pionków".
- Lucy, wybacz mi, ale na chwilę obecną nie mam magicznej mocy, by walczyć.. - powiedział Lew i zniknął.
Spojrzałem na mego partnera, który wzbił się w powietrze i mnie złapał. Oddaliliśmy się i wtedy Happy użył maksymalną prędkością, czego mag się nie spodziewał, więc udało mi się go kopnąć w twarz przez co obydwoje wylądowaliśmy na ziemi. Erigor zaczął się śmiać.
- Na prawdę myślisz, że mnie pokonasz?
- Pewnie. Zetrę ci ten uśmieszek z twarzy - rzuciłem.
Erigor zaczął poruszać rękoma kreśląc w powietrzu stworzył kształt trójkąta, który wywołał potężną fale wiatru, który uderzył we mnie i odrzucił do tyłu, że uderzyłem o ścianę. Zaatakowałem go Pazurem Ognistego Smoka, lecz ten uniknął mojego ataku bez jakiegokolwiek wysiłku. Spróbowałem zaatakować go ponownie, tym razem pięścią, jednak znów uniknął mego ciosu. Członek Grimore Heart znów zaczął poruszać dłońmi kreśląc tym samym jakiś wzór w powietrzu i zaatakował mnie jak on to nazwał "Zwiastunem Burzy", przez co leżałem na ziemi. Erigor miał zamiast to wykorzystać, by zaatakować mnie kosą w celu zabicia, lecz zablokowałem to uderzeniem ręką i skontrowałem za pomocą Ryku Ognistego Smoka. Erigor w ostatnie chwili uniknął ataku poprzez wzbicie się w powietrze. W końcu przestał mnie lekceważyć, ale przy okazji użył Zbroi Wichury. Spróbowałem go zaatakować Żelazną Pięścią Ognistego Smoka, ale jego magia ugasiła moje płomienie...
- Jak to?! - krzyknęła Lucy
Rozwścieczyło mnie to, więc spróbowałem ponownie tego samego ataku, ale znowu ogień zgasł... U mojego przeciwnika wywołało to salwę śmiechu i kpin z jego strony, czym mnie rozzłościł. Jak śmiał powiedzieć, że bez swych płomieni nie dam rady mu nic zrobić?! Ruszyłem na niego z gołymi pięściami, ale to też nic nie dało.
Mężczyzna zaatakował mnie ostrzami wiatru, ale udało mi się kilku uniknąć. Jednakże parę mnie zraniło, przez co krwawiłem. Odnowa próbowałem go zaatakować płomieniami, ale żaden mój atak nie działał,a mnie odrzucało.
- Idioto, nie widzisz, że twoje ataki nie działają? Teraz poznasz mój najsilniejszy atak... Emera Baram!
Mój przeciwnik użył swego najpotężniejszego ataku - jego zdaniem., ale nie za bardzo się tym przejąłem. Muszę przyznać był to silny atak, który dość poważnie mnie zranił, ale udało mi się go jakoś przetrwać, chociaż czułem iż długo już nie wytrzymam i muszę jak najszybciej zakończyć tą walkę. Z trudem wstałem z ziemi i zaatakowałem go pokrytą płomieniami ręką, lecz jak to było we wcześniejszym przypadkach znowu nie poskutkowało. Moje nieudolne próby zranienia go doprowadzały mnie do wściekłości, a moje ciało zostało w całości pokryte ogniem. Mój partner i Lucy to zauważyli, że przez moje płomienie wiatr Erigora zaczął zmieniać kierunek, chociaż nie za bardzo to dostrzegałem ja..
- Natsu. - powiedział Happy podlatując do mnie.
- Czego?! - warknąłem.
- Nie dasz rady go pokonać. Zostaw to Gray'owi - rzekł.
- ŻE CO!?!!!?!?!?!!?!?!? - wrzasnąłem na słowa Happy'iego.
- Lucy uciekaj!! - krzyknął Happy w stronę dziewczyny.
Przez mój ogromny gniew moje płomienie wybiły dziurę w suficie oraz całkowicie zniszczyłem zbroję Erigora. Nie zastanawiając się, ale kierując się chęcią pokazania, że jestem w stanie go pokonać użyłem Ostrza Rogu Ognistego Smoka i w końcu go pokonałem.
- Widzisz Happy? Dałem.... radę go pokonać ... - powiedziałem chwiejąc się na nogach..
Prawie bym upadł na ziemię, ale Lucy mnie złapała... Lucy przez to pobrudziła się moją krwią.
- I jak? Chyba trochę przesadziłem, co nie? - uśmiechnąłem się słabo do niej.
<Lucuś?? >
Ilość słów: 1198
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz