31 sty 2018

Od Sebastiana c.d: Margaret


Wszystko pamiętałem jakby przez mgłę; znikających strażników, otwierające się więzienie i.. Margaret? Tak właściwie, to co ona tutaj robiła? Przyszła na wycieczkę krajoznawczą? Słaby pomysł, zważywszy na to, że ją poszukują, musiałem mieć zwidy. Mój mózg po chwili zidentyfikował kłujący i cholernie piekący ból w okolicy pleców, zanim w ogóle zdążyłem się poruszyć - musiałem nieźle dostać w skrzydła i nie wiem, czy będę w stanie na nie spojrzeć i przy okazji się nie skrzywić. Westchnąłem cicho, otwierając oczy. Przywitały mnie przyjemne promienie słońca - gdzie byłem? Co się stało? Tyle pytań, zero odpowiedzi. Dotknąłem swojej głowy, gdzie znajdowała się zeschnięta krew. To wszystko nie trzymało się kupy. Plecy jeszcze zrozumiem, bo pamiętam z czym się zmierzyły, ale ta krew blisko wystających jeszcze rogów? Zmusiłem się jakoś do powstania. Chata, w której aktualnie się znajdowałem, nie była jakoś wielce przestronna - miała liczne pęknięcia w ścianach, a w oknach brakowało kawałków pojedynczego szkła, zapewne dzieci urządzały sobie tutaj zabawę na "rzucę kamieniem i zobaczę, co fajnego się wydarzy" - a więc zaskoczę was; oprócz uroczystego huknięcia, nie stanie się nic nadzwyczajnego. Zmierzałem w stronę wyjścia, gdyż brakowało mi jeszcze, żebym tutaj zgnił. Nie miałem zamiaru wrócić do gildii, bo po co? Jestem pewny, że Margaret już dawno uciekła, widząc gromowładne spojrzenie Mard Geera Tartarusa. Otworzyłem drewniane drzwi (do połowy zeżarte przez korniki) i zauważyłem.. Śpiącą dziewczynę - i to nie żadną "zwykłą", śpiącą dziewczynę, a moją własną Panią! Natychmiast rzuciłem się w jej kierunku i zacząłem potrząsać całym jej ciałem, aby wreszcie się zbudziła. Nie musiałem długo czekać, gdyż momentalnie otworzyła pełne dezorientacji oczy.
- Sebastian! - znów te karcące spojrzenie, które w owej sytuacji wcale mi już nie przeszkadzało. Czułem pewnego rodzaju radość, że ona żyje (ja w sumie też) i ma się dobrze, a również miałem ochotę krzyczeć, że naraziła się na tak wysokie niebezpieczeństwo i możliwość odkrycia przez Radę Magiczną. Najwidoczniej to wszystko nie był sen, dziewczyna wczorajszego wieczoru, zanim zdążyłem w ogóle się zorientować; otumaniła mnie mocnym uderzeniem w głowę. Mimo wszystko uśmiechnąłem się do niej miło.
- No już nic nie mów - odparłem cicho i spojrzałem na chwilę w dal. W takich sytuacjach (chociaż nie zdarzały mi się wiele razy) nigdy nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Nawet głupie słowo - dziękuję  - było dla mnie osobistą trudnością, belką nie do przeskoczenia. Pomogłem mej Pani wstać i wziąłem ją na ręce pomimo licznych sprzeciwów. Zamierzałem udać się tak do gildii, choć Tartarus zapisał mnie już na swoją czarną listę, jestem tego pewien.
~~*~~
Mard Geer Tartarus dobrze wiedział co się święci - Sebastian, największy kretyn na tym piekielnym świecie, poszedł oddać swoje życie za dziewczynę, do cholery! Najpierw podpisuje z nią pakt, aby po jej śmierci solidnie się pożywić, a później skazuje sam siebie na śmierć, a co najgorsze, on, nawet jako mistrz, nie mógł nic na to poradzić - jedyne, na co mu pozwolono, to mieć nadzieję. Widział, że Margaret szybko opuściła zamek - ze strachu, czy może pod pretekstem ratowania swego Czarnego Lokaja, poleciała tak szybko w nieznane? Nie, na pewno nie - po co człowiek miałby ratować demona, który na końcu pożre jego duszę, to kompletnie bezsensu. Uwolniłaby się od paktu. Byłaby całkowicie i prawnie wolna, czego chcieć więcej? Mistrz mimo tego, że był demonem (ponoć bez uczuć) czuł pustkę. Michaelis był w końcu jego drogim przyjacielem, a nawet przyszywanym bratem. Że coś takiego musiało się wydarzyć, do cholery! Mężczyzna westchnął w tradycyjny sposób Sebastiana, gdy godził się z poczuciem, że jego bliski kompan przepadł, lecz nagle usłyszał odgłos otwierających się drzwi, czy to Rada, która przyniosła dla niego niezbyt miłe nowiny? Mistrz poprzysiągł, że osobiście ich wymorduje.
~~*~~
Dziewczyna po godzinnej wędrówce, zasnęła jeszcze na chwilę w moich ramionach. Czułem się troszkę dziwnie, aczkolwiek nie miałem nic przeciwko temu. Otworzyłem drzwi do zamku jedną ręką i ruszyłem do sali audiencyjnej, Geera. Mistrz siedział z ponurą miną, jakby właśnie wyrzynali mu co najmniej połowę uczniów, ale w chwili, gdy mnie spostrzegł; jego twarz jakby.. Pojaśniała? Nabrała odrobiny koloru? Nie, to przecież niemożliwe.
- Sebastian! - krzyknął, już niedługo przyzwyczaję się, że wszyscy tak zaczynają ze mną rozmowę. Podobnie zareagowała Margaret, albo i nawet tak samo. - Gdzieś ty był! Nie masz pojęcia jak się zamartwiałem; tak, ja i nie rób takiej zdziwionej miny jak rodzic, który spostrzegł właśnie, że jego córka po 10 latach wychowania, nie jest wcale córką! - warknął, a ja uśmiechnąłem się (jak mam w zwyczaju) na te słowa. Mruknąłem, że pójdę tylko odnieść dziewczynę do łóżka, aby było jej bardziej wygodnie i zaraz do niego wrócę, żeby opowiedzieć mu wszystko z dosłownie każdym szczegółem.
~~*~~
Rozmowa z mistrzem nie zajęła mi mnóstwo czasu, ale przyznam, że był zdziwiony, gdy oznajmiłem mu, iż to ma Pani uratowała mnie przed egzekucją i dała radę wślizgnąć się tam niepostrzeżenie. Sam nie dałbym rady, a tu proszę, taka niespodzianka! Resztę dnia tylko rozmyślałem nad tym, co mam jej powiedzieć, jak się wytłumaczyć i ćwiczyłem słowo "Dz...Dzięę..ę...Dzięku...Dz" Meh, nieważne. Przy parzeniu herbaty nawet się poparzyłem, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. Z gorącym napojem (na urocze, chłodne wieczory) poszedłem do jej pokoju. Dziewczyna stała akurat blisko biurka, na którym położyłem cudownie pachnącą Earl Grey.
- Mówiłam już wcześniej, że dla siebie też masz zrobić filiżankę, bo czuję się niezręcznie - mruknęła z nadąsaną miną. "Dziękk..", ehh.. To nie wyjdzie. Skup się Seba, dasz sobie świetnie radę, tylko trochę wiary. "Dzięku..". Tak blisko, a tak daleko. Ponownie westchnąłem i szykując się na długi monolog, usiadłem na jednym z połamanych krzeseł, które pod wpływem mojej masy; załamało się, a ja spadłem z impetem na ziemię.
- No cóż, życie nie jest dzisiaj po mojej stronie, może dlatego, że jeszcze wczoraj chciałem się go pozbyć - odchrząknąłem, czując się teraz odrobinę niezręcznie - Posłuchaj - mruknąłem, a moje ramiona się naprężyły - Postaram się wymówić to jedno słowo, które od lat sprawia mi problemy, więc nawet się nie śmiej - ostrzegłem, bo widziałem, jak kąciki ust dziewczyny powoli się unoszą - Dzię..., Dz.. Dzięk..j...Dz.., cholera by to! - kopnąłem złamane krzesło poprzez narastającą irytację, podbiegłem do dziewczyny i przytuliłem ją mocno.
- Dziękuje - szepnąłem maksymalnie cicho, zamykając oczy.

Margaret? c: Błagam, nie zważaj na te błędy, jestem tak zmęczona, że nie wiem co piszę. Jutro poprawię, gdybym coś znalazła (a znajdę).

Ilość słów: 1022

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz