- Lucy, już się obudziłaś?-powiedział Natsu, a ja z poirytowaniem patrzyłam przed siebie.
Co on w ogóle robi w moim łóżku... MOIM. Czułam, jak na czole pulsuje mi żyłka. Podniosłam się, a ten głupek ponownie zamknął oczy. Zaczęłam uderzać go mocno poduszką z irytacją i rumieńcem na twarzy.
-Głupi! Debil! Wstawaj! Wypad z mojego łóżka!-pisnęłam zdenerwowana.
Natsu jak gdyby nigdy nic nadal chrapał, a ja się obróciłam i wykopałam go (dosłownie) z łóżka. Potem wstałam i złapałam się za biodra, gdy ten spał z głową na ziemi i z nogami nadal na łóżku.
-Ayee....-usłyszałam kociego kompana chłopaka.
Zamknęłam oczy, łapiąc się za czoło. Przeszłam na stronę, po której spał Natsu. Myślałam, że go zabiję... Po chwili podeszłam do stołu, na którym leżała moja kabura i wyjęłam z niej jeden złoty klucz.
-Otwórz się Bramo do Liry! Lira!
-Głupi! Debil! Wstawaj! Wypad z mojego łóżka!-pisnęłam zdenerwowana.
Natsu jak gdyby nigdy nic nadal chrapał, a ja się obróciłam i wykopałam go (dosłownie) z łóżka. Potem wstałam i złapałam się za biodra, gdy ten spał z głową na ziemi i z nogami nadal na łóżku.
-Ayee....-usłyszałam kociego kompana chłopaka.
Zamknęłam oczy, łapiąc się za czoło. Przeszłam na stronę, po której spał Natsu. Myślałam, że go zabiję... Po chwili podeszłam do stołu, na którym leżała moja kabura i wyjęłam z niej jeden złoty klucz.
-Otwórz się Bramo do Liry! Lira!
Przede mną, pojawiła się młoda i bardzo urocza dziewczyna o jasnych oczach i jasnobrązowych, długich włosach, lekko falujących się na końcu. Była ubrana w błękitną sukienkę w duże serca i krótkie, skórzane buty, a na jej głowie był różowy czepek. Jedyną rzeczą, która w tym kobiecym wyglądzie przeszkadzała, to olbrzymia harfa na plecach ze skrzydłami. Kobietka popatrzyła na mnie, uśmiechając się.
-Lira, obudź go... Natychmiast!-krzyknęłam już nieźle poirytowana.
Po chwili brązowowłosa chwyciła za harfę i wydobyła z nich najgłośniejsze, najbardziej piskliwe dźwięki. Chłopak podskoczył z zaskoczenia, a ja zaczęłam się bardzo głośno śmiać. Po moich policzkach zaczęły aż spływać łzy, kiedy zwijałam się z powodu bólu brzucha od śmiechu. Kiedy się uspokoiłam, otarłam policzki.
-No dobra... Ogarnij się i idziemy do gildii. Zobaczymy, czy mamy jakieś zadanie.-powiedziałam z powagą, idąc do szafy.
Tam złapałam jakieś ubranie i poleciałam do łazienki. Ubrałam niebieski, zapinany z przodu top z białym kołnierzem i wyciętymi plecami oraz krótka, biała spódniczka, przez którą przepasałam pas z kaburą na magiczne klucze. Do tego nałożyłam wysokie, brązowe kozaki do połowy ud. Potem opuściłam toaletę i ujrzałam gotowego do wyjścia Natsu. Obok niego stał niebieski kot. We dwoje wyszliśmy z mojego mieszkania, kierując kroki do gildii. Tam, przywitałam innych machaniem dłonią. Skocznie podeszłam do tablicy, widząc jedne zadanie za dość dużą ilość kryształów. Westchnęłam, a potem pokazałam je dla chłopaka.
-Odnalezienie Świętego Rogu. Bierzemy?-zapytałam.
Chłopak się szeroko uśmiechnął i ruszył biegiem do wyjścia z gildii. Poleciałam za nim, również lekko się śmiejąc.
---
Kiedy byliśmy w pobliżu rynku, na moment się zatrzymaliśmy. Przejrzałam zadanie, a Natsu stał na przeciwko mnie, widocznie nie zainteresowany tym, co się dzieje wokół niego. Uderzyłam go lekko w głowę, nie odrywając wzroku od misji.
-W Zaginionej Świątyni Magnolii został ukryty róg. Róg, który powoduje, że osoba, która na nim zagra może odstraszać jego świętym dźwiękiem różnego rodzaju, nawet te najbardziej niebezpieczne demony. Rada Magii ma skrawek mapy, który mógłby Cię doprowadzić do tego miejsca. Zlecenie jest od Gran Doma. Chyba czeka nas wyprawa do Rady Świętych Magów.-powiedziałam.
Po chwili westchnęłam, głośno gwiżdżąc. Nagle przyleciała moja Exceed, Rosalie. Rudy kot stanął przede mną, uśmiechając się.
-Ahooy! Jestem gotowa do drogi!-powiedziała piskliwym głosikiem i złapała mnie za ramiona. Podobnie zrobił Happy z Natsu. Obaj wzlecieliśmy w górę i ruszyliśmy do Gran Doma. W czasie podróży, rozglądałam się wokoło siebie. Było tak pięknie.
---
Na miejscu, Happy i Rosalie postawili nas na ziemi. Otrzepałam ubranie, a potem jak najszybciej mogłam, podeszłam do przewodniczącego rady. Ten, przekazał nam wszystkie wskazówki oraz skrawek mapy, na którym w sumie niewiele było widać. Ale kto wie, czy się nam nie przyda. Podziękowałam, lekko się kłaniając, a potem wyszłam. Natsu stał oparty o ścianę i patrzył na niebo, najwyraźniej o czymś myśląc. Przewróciłam oczami i swoją nogą, wywróciłam go z równowagi, przez co upadł. Spojrzał na mnie, a ja się uroczo uśmiechnęłam.
-No dawaj Natsu. Idziemy. Wracamy do Magnolii.-powiedziałam.
Wróciliśmy do miasta tak samo, jak z niego wybyliśmy, czyli na skrzydłach Exceedów. Wypuścili nas przy Katedrze Kardia. Skupiona, rozejrzałam się wokół, gdzie mógł znajdować się róg.
-Masz jakieś pomysły, gdzie on jest?-zapytałam chłopaka.
-Nie za bardzo... A może właśnie w katedrze? W sumie to jest centrum miasta.
-Czy myślisz, że tak cenny artefakt będzie w tym miejscu?-pokręciłam głową.
-Kto wie, ale ci ludzie w czarnych kapturkach chyba będą wiedzieć...-mruknął, a jego dłonie zapłonęły.
Na ramieniu jednego z nich był symbol Gildii Grimore Heart. Czyli oni też tego szukają. Otworzyłam szeroko oczy i wyjęłam złoty klucz. Wycelowałam nim przed siebie.
-Otwórz się Bramo Lwa, Leo!
Po chwili, pojawił się przede mną Loki, znany jako Lew. Miał elegancki, czarny garnitur z rozpiętą marynarką, luźne spodnie, podtrzymywane przez biały pas ze złotą klingą oraz białą koszulę z czerwonym krawatem. Na jego palcach były dwa pierścienie. Jeden miał kształt liter ,,X", a drugi był zwykły. Dotknęłam ramienia rudowłosego.
-Leo... Pomóż nam. Zaatakuj ich.-powiedziałam, a mężczyzna od razu podbiegł w ich kierunku.
Jego dłoń lekko zabłyszczała, a jak uderzył mężczyzn, ci ugięli się, a potem wbili w ziemię. Strząsnął rękę, piorunując ich spojrzeniem spod okularów. Nadal lekko unosił dłoń, strasząc ich. Ci jednak się nie poddali. Jeden z nich popatrzył na mnie. Jego oko zmieniło barwę. Potem zaczęłam zwijać się z bólu, piszcząc i krzycząc. On... On używał magii Mrocznego Pisania. Przerażony Leo spojrzał na niego, a gdy chciał go uderzyć, ten odbił jego atak. Jednak się nie poddawał. Zadawał cios za ciosem, aby tylko uwolnić mnie od klątwy pisma. Zamknęłam oczy, nadal krzycząc. Po moich policzkach popłynęły łzy. Boli... Tak bardzo boli...
Ilość słów: 884
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz