19 sty 2018

Od Natsu do Lucy

Spałem sobie smacznie, kiedy wrzasnąłem tak, że obudziłem Happy'iego...
- Natsu ... - powiedział zaspanym głosem
- Co się dzieje? - usłyszałem kobiecy głos, który również był zaspany
- Aaa... To tylko Lucy ... - rzekłem
- CO TO MIAŁO ZNACZYĆ??!!! WŁAMUJESZ SIĘ DO MOJEGO MIESZKANIA I NA DODATEK ŚPISZ W MOIM ŁÓŻKU I ŚMIESZ  TAK MÓWIĆ?!! - krzyknęła
Posłałem jej uśmiech i rzekłem
- Nic na to nie poradzę, że masz wygodne łóżko! - i położyłem się z powrotem.
- Co ci się śniło? - spytała
Spojrzałem się na nią, ale milczałem, więc dziewczyna kontynuowała
- Coś ci się musiało śnić skoro się obudziłeś, a poza tym powtarzałeś czyjeś imię... Chyba tak ono brzmiało - Lisanna..... - powiedziała, a po chwili dodała - Kto to taki? Ta Lisanna ....
Zastanawiałem się, co odpowiedzieć..
- Jestem głodny! - rzuciłem na szybkiego i wyskoczyłem przez okno, ale za nim zniknąłem pomachałem Lucy na pożegnanie. Podczas wędrówki w stronę cmentarza rozmyślałem nad moim snem.
Po paru minutach stałem już nad grobem Lisanny - mojej przyjaciółki.
~Natsu jak dorośniemy to się pobierzemy~  przypomniały mi się jej słowa...
- To już 3 lata ... - szepnąłem
Happy spojrzał się na mnie, ale milczał.  Zacisnąłem pięść, ale po chwili się uspokoiłem...
- Happy... Chcę się stać silniejszy - powiedziałem
- Aye sir - odparł mój partner.
Uśmiechnąłem się na jego reakcję i ruszyłem w stronę gildii. Akurat przechodziłem koło miejsca, gdzie jako dziecko pierwszy raz pojedynkowałem się z Gildartsem. "Kiedyś go na pewno pokonam!" pomyślałem i żwawym krokiem wszedłem do gildii
- Yo! - krzyknąłem witając się z członkami gildii.
Dziadek jak zwykle pił piwo i siedział na blacie. Cana jak zwykle również piła aż przechodziło to zdrowy rozsądek, ale no cóż jakoś dawała radę. Usiadłem znudzony, jednak w pewnej chwili Lucy przysiadła się koło mnie.
- Może razem wykonamy jakąś misję? - zaproponowała
- Na chwilę obecną tablica jest pusta - odparłem
Lucy spojrzała się na tablice i cicho westchnęła....
- Ale możemy potrenować - rzuciłem
Lucy przytaknęła i poszliśmy do lasu. Lucy wezwała Loke'iego,znaczy Leo i zaczęła się świetna walka.
- Atak Skrzydłem Ognistego Smoka - krzyknąłem
- Pięść Regulusa - użył Loke
Nasze ataki się zderzyły i powstała ogromna eksplozja, która była dość silna by odrzucić Lucy. My natomiast staliśmy z wyciągniętymi rękami i jednocześnie wyczerpani walką, która trwała gdzieś tak z dwie godziny... Razem z dziewczyną upadliśmy na ziemię. Po paru minutach leżenia Lucy chciała coś powiedzieć, ale Erza, Gray, Wendy i Gajeel jej przerwali.. Erza coś tam bąknęła, że piknik robimy, ale Lucy gdzieś zniknęła. Zaniepokoiło mnie to, ale Erza nie pozwoliła mi odejść. Ciągle rywalizowałem z Gray'em czy to w jedzeniu czy siłowaniu się na rękę, co jakiś czas musiała nas uspokajać Erza, a Happy ciągle proponował Carli rybę, a ona mu odmawiała. Zrobiło się dość późno i wszyscy się rozeszli, a ja postanowiłem pójść do Lucy... Po cichu otworzyłem okno, ale w jej mieszkania. Było ciemno i nikogo chyba nie było...
- Natsu.. spróbuj ją wyniuchać - szepnął Happy
- A co ja pies? - oburzyłem się, ale po chwili dodałem - Poczekamy na nią, ale w tym czasie do łóżka spać
- Aye sir - odparł Happy.
Zszedłem z parapetu i wszedłem pod kołdrę, ale nieźle się nasiliłem by się nią przykryć.

~*~


Gdzieś tak nad ranem usłyszałem kobiecy krzyk, ale się tym nie przejąłem za bardzo, gdyż z początku myślałem,że to Happy, więc spałem dalej. Przyśniła mi się kupa jedzenia, że aż ślinka leci czy jak to się mówi... Zresztą nie ważne... Potem przyśniło mi się, że pokonałem Gildartsa... Chyba coś mamrotałem, bo osoba, która mną potrząsała przestała to robić, a może dlatego iż poczułem jak kogoś objąłem ramieniem przez sen, a może mi się to śniło?  Jakoś nie za bardzo mi się śpieszyło by się przebudzić lub wstać ...  Jednak coś lub ktoś się wiercił pod moim ramieniem, co nie dawało mi spać spokojnie. Z niechęcią, ale otworzyłem jedno oko i zobaczyłem Lucy pod mym ramieniem. To ona mi się tak wierciła...
- Lucy, już się obudziłaś? - spytałem jak gdyby nic

<Lucy??? >







Ilość słów: 679

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz