Wstałem dość wcześnie i znów udałem się na trening. Chyba gdzieś tak południa udałem się do gildii w poszukiwaniu Raito. Znalazłem ją przed tablicą z ogłoszeniami. Podszedłem do niej i stanąłem za nią, jednocześnie przysłuchując się jej.
- I co ja mam teraz zrobić? Nie chcę szukać zaginionych kotów – jęknęła
- Koty są mało przekonujące - zwróciła się w stronę jakiegoś stworzeni, jednak chyba myślała, że to onodpowiedział jej. Jednakże po chwili się odwróciła w moją stronę
- Wyjścia chyba nie będę miała.
- Zaprzeczę – w mojej dłoni znajdowała się kartka ze zleceniem. Przeczytała ją uważnie.
- Nawiedzony zamek? - zaśmiała się. - Ktoś sobie zażartował?
- Zerknij na nagrodę i podpis – przypatrzyła się uważnie na sam dół kartki, a jej oczy aż zabłysnęły widząc dość sporą ilość zer przy jedynce. A podpis? Sam mistrz zatwierdził to zlecenie. Była tym faktem zaskoczona
- Jeśli to prawda… Ten zamek naprawdę jest nawiedzony… - otworzyła szeroko oczy. - O nie nie nie nie nie – odsunęła się trochę. - Nie ma opcji. Nie nie nie. Wszystko co związane z zjawiskami paranormalnymi trzymaj z dala od mojej osoby – zaśmiałem się na jej dość komiczną reakcję
- Skłamię jeśli powiem, że nie spodziewałem się tego. Duchy nie istnieją moja droga. W zamku prawdopodobnie siedzi jakiś mag, który bardzo lubi straszyć ludzi. Trzeba go zdemaskować – wzruszyłem ramionami.
Dziewczyna spojrzała się na mnie z niedowierzaniem w oczach.
- Jeśli zobaczę coś przerażającego, wychodzę – mruknęła mierząc mnie wzrokiem.
- Spokojnie, Rai. Obronię Cię, więc nie masz się czego bać. - powiedziałem spokojnie i puściłem jej oczko.
Dziewczyna zarumieniła się lekko, ale posłała mi uśmiech na pożegnanie, gdyż musiała wziąć potrzebne rzeczy. Umówiliśmy się pod drzewem w parku, że na nią poczekam. Przyszedłem trochę wcześniej niż powinienem, przez co Rai myślała, że się spóźniła. Uspokoiłem ją, mówiąc, że ja przyszedłem wcześniej niż powinienem. Nasz cel misji znajdował się w Bellum. Dość długa podróż nas czekała....
- Rai, ty wychowywałaś się tylko z matką? - zagadnąłem
- Tak, - odparła cicho - A ty?
- Nie znam matki, ojciec został wyrzucony z gildii jak byłem mały, nie odzywa się do mnie. Wychował mnie dziadek. - powiedziałem
- To szlachetne ze strony mistrza - powiedziała
- Może i tak, ale potem odpłaciłem mu tym, że próbowałem zniszczyć Fairy Tail... - rzuciłem i ruszyłem szybciej. Nie bardzo lubiłem opowiadać o "tym" okresie. Jednakże, co już było to się nie odstanie. Przecież nie cofnę czasu, nawet gdybym bardzo tego chciał. Dalsza część drogi minęła nam w milczeniu... Jednak miałem dziwne wrażenie, że coś nas obserwuje z ukrycia. Postanowiłem zachować to dla siebie by nie martwić Raito. Mieliśmy dzień drogi, lecz postanowiliśmy rozbić tu obóz. Na zmianę trzymaliśmy warty. Raito jednak zasnęła, więc ja trzymałem wartę aż do rana. Jednak podczas warty coś przykuło moją uwagę, więc postanowiłem sprawdzić, kto lub co nas śledzi. Po około godziny przedzieranie się przez las znalazłem się na dziwnej łące i obok jeziorka. Wokół drzew były dziwne światła, ostrożnie wszystko badałem, lecz nic nie wydało mi się podejrzane w tej okolicy. Byłem zaskoczony, że takie coś istnieje w środku lasu. Chciałem już wracać do Raito, kiedy zauważyłem, że coś się zbliża w moim kierunku i to było coś co nas śledziło. Było to dość nietypowe stworzenie. Jej krok i ruchy były wykonywane z wielką godnością i gracją. Stworzenie przyglądało mi się swymi mądrymi oczętami. Jej ogon był istnie długie i elegancki, zakończony kolorową kitą. Nogi miała chude i długie. Sylwetkę posiadała szczupłą jak sarna, a głowę zdobił pióropusz z ala rogami. Jej ubarwienie było niebiosko-złoto-zielono-białe. Zwierzę podeszło do mnie i mi się przyglądało. Nie powiem, że nie byłem zachwycony jej wyglądem. Wyciągnąłem dłoń chcąc ją pogłaskać, lecz zwierzę się cofnęło, ale po chwili przybliżyło swój pysk do mojej dłoni i ją dotknęło. Wtedy też stało się coś dziwnego. Moje dłoń zaczęła świecić i piec, a po chwili obudziłem się w swym obozie obok Raito, ale po mojej drugiej stronie spało to stworzenie. "Co się właściwie stało?" spytałem się w myślach przykładając dłoń do czoła, ale po chwili poczułem ból na dłoni. Odsunąłem moją lewą dłoń i na nią spojrzałem. Na wewnętrznej stronie nic nie było widać, ale zewnętrznej już tak. To zwierzę mnie czymś naznaczyło, ale nie wiem, co może to oznaczać. Na środku tego symbolu było coś w rodzaju białej i czarnej kropli, a wokół nich dziwne znaki i jeszcze ala promienie od tych kropel odchodzące. Ależ ja będę miał do wytłumaczenia Raito, co się działo podczas mej warty, gdyż jest to nieuniknione ze względu na obecność tego stworzenie, bo znak jaki mi zostawił mogłem ukryć, ale po co? Jeśli mamy pokonać wroga to musimy sobie zaufać, a poza tym ona może coś wiedzieć na temat tego stworzenia i czemu na mnie się ono uwzięło .... Kiedy się odwróciłem napotkałem oczy tego stworzenia, które mi się przypatrywały. A może lepiej uniknąć dodatkowego stresu dla Rai, by lepiej się skoncentrowała na misji niż o mnie się martwiła...
- Schowasz się? - spytałem cicho stworzenia, które zrozumiało moje polecenie, bo zniknęło.
Zabandażowałem dłoń i czekałem aż Rai się obudzi. Po 30 minutach śpiąca królewna wstała. Spojrzała na mnie, a potem na dłoń... Była zmartwiona, ale szybko ją uspokoiłem, że to nic takiego, ale widziałem, że nie wierzy mi i chyba wyczuwała, że coś ukrywam przed nią.... Chyba też zrozumiała powód zatajenia tego przed nią, gdyż nie dopytywała się. Dzięki Bogu, gdyż czułem, że moja przygoda ją by zmartwiła i zdekoncentrowała podczas misji... Gdy las się przerzedził naszym oczom ukazała się okazała i dość stara budowla zamkowa. Raito przyglądała się z zachwytem budowli. Zamek musiał mieć w środku mnóstwo pokoju, co ją chyba lekko przerażało... Muszę przyznać, że otoczenie jakoś nie zachęcało do zwiedzania ani zostawiania na dłużej w tym zamku, jednakże naszym zadaniem było pozbyć tego czegoś lub kogoś co straszy zwiedzających to miejsce. Odwróciłem się i zobaczyłem, że to stworzenie podąża za nami, a raczej za mną... Westchnąłem cicho i przyśpieszyłem kroku, a po chwili byliśmy na dziedzińcu zamkowym. Po chwili weszliśmy do środka i usłyszeliśmy głos:
- Opuście to miejsce jeśli życie wam miłe
Rai się wystraszyła, lecz uspokoiłem ją kładąc swoją dłoń na ramieniu. Ruszyliśmy na początku wspólnie, ale potem musieliśmy się rozdzielić. Ja wziąłem lewe skrzydło, a Rai prawe. Po wejściu do pokoju jakaś zjawa się na mnie rzuciła, ale była to tylko iluzja. Duchy nie istnieją, chyba iż mówimy o Gwiezdnych Duchach to one istnieją, ale te inne już nie. Ciekawie jak idzie Rai? Oby też się domyśliła, że to iluzja... Nagle obok mnie pojawiło się to stworzenie.. Westchnąłem wiedząc, że to coś nie da mi spokoju.
~~Dwie godziny później~
Nie wiem już do którego pokoju zaglądam i jakie to piętro, za niektórymi drzwiami nic się nie kryło lub były , ale po chwili usłyszałem krzyk Rai. Pobiegłem w jej kierunku, co tchu miałem w piersi. Rai była przerażona, gdyż w jej kierunku czołgał się duch. Muszę przyznać, że wyglądał dość realistycznie, ale nadal nie wierzyłem, że to prawdziwy duch. Użyłem błyskawicy by rozproszyć efekt iluzji, a po chwili duch zniknął. Pobiegłem do Raito i ją podniosłem. Starałem się ją uspokoić, więc ją przytuliłem. Dziewczyna się uspokoiła i oddychała już spokojniej niż wcześniej, co mnie ucieszyło. Teraz wspólnie przeszukiwaliśmy pokoje, aż znów usłyszeliśmy głos
- Zawróćcie, to wasza ostatnia szansa na przeżycie...
Mnie już irytował ten głos... Jednakże nie sprawdziliśmy najwyższej wieży, więc od razu się tam udaliśmy. Drzwi były zabezpieczone magicznym zaklęciem. Udało nam się je wspólnie zdjąć, a w pokoju znaleźliśmy zaskoczonego i wściekłego maga. Chciał jakieś zaklęcie rzucić, ale w tym czasie moja dłoń zaczęła świecić, co zauważyła Rai i to dziwne stworzenie się pojawiło. Raito była zaskoczona i lekko wystraszona. Mag zaatakował pierwszy. Rozpętała się wyrównana walka. Jednakże nie tylko on był moim przeciwnikiem, gdyż przywoływał do siebie jakieś duchy, ale nie pozwoliłem Raito się wtrącać. Pokryłem swoje ciało błyskawicami i zaatakowałem salwami różnych ataków. Walka była długa i nużąca. Dosyć łatwo pokonałem go samą magią błyskawic, że tak to nazwę. Po pokonaniu maga wymusiliśmy by powiedział wszystko, co wie. Powiedział nam wszystko, co chcieliśmy wiedzieć. Gdy mieliśmy już wychodzić zaatakował nas ktoś, a tego maga zabił. Ten mag musiał być tylko przynętą. Kazałem
Rai zaczekać, ponieważ zaatakuje w innym momencie. Spojrzała zaskoczona, ale kazałem jej użyć Magii Ciemności , a sam zaatakowałem przeciwnika piorunem, ale na nim nie zrobiło to wrażenie, a nawet się uśmiechał. Był szybki i zmierzał w kierunku Raito. Krzyknąłem by zrobiła unik, bo martwiłem się, że coś mogło jej się stać. Zasłoniłem ją w ostatniej chwili i oberwałem dość mocnym atakiem. Raito zaatakowała go magią błyskawic... Uśmiechnąłem się. Ma całkiem niezłe ataki... Czyżbym ją nie docenił wcześniej i bez powodu się martwił? Pochwaliłem ją za tak dobrze wyprowadzony atak, a sam stanąłem nieźle wkurzony i użyłem wściekłego piorunu na przeciwniku, który po tym ataku poległ. Raito była wyczerpana, gdyż walczyła zażarcie z nim.
- Zawróćcie, to wasza ostatnia szansa na przeżycie...
Mnie już irytował ten głos... Jednakże nie sprawdziliśmy najwyższej wieży, więc od razu się tam udaliśmy. Drzwi były zabezpieczone magicznym zaklęciem. Udało nam się je wspólnie zdjąć, a w pokoju znaleźliśmy zaskoczonego i wściekłego maga. Chciał jakieś zaklęcie rzucić, ale w tym czasie moja dłoń zaczęła świecić, co zauważyła Rai i to dziwne stworzenie się pojawiło. Raito była zaskoczona i lekko wystraszona. Mag zaatakował pierwszy. Rozpętała się wyrównana walka. Jednakże nie tylko on był moim przeciwnikiem, gdyż przywoływał do siebie jakieś duchy, ale nie pozwoliłem Raito się wtrącać. Pokryłem swoje ciało błyskawicami i zaatakowałem salwami różnych ataków. Walka była długa i nużąca. Dosyć łatwo pokonałem go samą magią błyskawic, że tak to nazwę. Po pokonaniu maga wymusiliśmy by powiedział wszystko, co wie. Powiedział nam wszystko, co chcieliśmy wiedzieć. Gdy mieliśmy już wychodzić zaatakował nas ktoś, a tego maga zabił. Ten mag musiał być tylko przynętą. Kazałem
Rai zaczekać, ponieważ zaatakuje w innym momencie. Spojrzała zaskoczona, ale kazałem jej użyć Magii Ciemności , a sam zaatakowałem przeciwnika piorunem, ale na nim nie zrobiło to wrażenie, a nawet się uśmiechał. Był szybki i zmierzał w kierunku Raito. Krzyknąłem by zrobiła unik, bo martwiłem się, że coś mogło jej się stać. Zasłoniłem ją w ostatniej chwili i oberwałem dość mocnym atakiem. Raito zaatakowała go magią błyskawic... Uśmiechnąłem się. Ma całkiem niezłe ataki... Czyżbym ją nie docenił wcześniej i bez powodu się martwił? Pochwaliłem ją za tak dobrze wyprowadzony atak, a sam stanąłem nieźle wkurzony i użyłem wściekłego piorunu na przeciwniku, który po tym ataku poległ. Raito była wyczerpana, gdyż walczyła zażarcie z nim.
- Brawo, Rai - pochwaliłem dziewczynę a sam zmierzałem w kierunku tego mężczyzny, ale po chwili odskoczyłem, a Rai przybiegła i stanęła obok mnie. Ciało mężczyzny zniknęło, a pojawił się jego duch, a potem jakieś kobiety. Musieli być małżeństwem, gdyż się pocałowali, a potem spojrzeli na nas. Raito przebiegł dreszcz strachu, a ja byłem gotowy do dalszej walki. Duch mężczyzny się tylko uśmiechnął i nas uspokoił. Jego małżonka wyjaśniła, że to ona zleciła tą misję, gdyż ten mag rzucił klątwę na ducha jej małżonka, ale wymknęło się to wszystko spod kontroli. Jej małżonek zabijał, a mag oszalał.... Po opowieści duchy zniknęły, a ja spojrzałem na Rai.
- Teraz ty opowiadaj. - powiedziała, wyprzedzając mnie
Opowiedziałem jej wszystko ze szczegółami spotkania z tym stworzeniem i pokazałem symbol jakim mnie naznaczył...
<Raito?? >
<Następne opowiadanie>
Ilość słów: 1634
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz