- Pomogę Lucy. Znajdę gnojka i go załatwię - powiedziałem wściekle.
Happy patrzył na mnie, ale rozumiał co czuję. Poprosiłem Rosalie by się zajęła Lucy, a sam wraz z Happy'im wyruszyłem na poszukiwania tego drania. Polecieliśmy na miejsce, gdzie drań torturował Lucy i tam szukałem jego zapachu. Jednak nic nie znalazłem, co mnie bardziej rozzłościło. Zacząłem niszczyć budynek, który nie był niczemu winny, ale został przeze mnie zniszczony. Popytałem różnych osób, ale nikt nic nie wiedział albo nie chcieli mi powiedzieć, bo się bali. Musiałem na własną rękę szukać go. No cóż moje poszukiwania polegały na walce i wydobywaniu informacji... Eh.... Happy o wiele lepiej ode mnie zbierał informację.. Co mnie trochę zirytowało. Ściemniało się, a nie miałem zamiaru wracać dopóki nie znajdę go. Przysiągłem sobie, że poczuje ten sam ból jaki sprawił Lucy, albo i gorszy. Razem z Happy'im znaleźliśmy jakiś nocleg w lesie, a z samego rana od nowa poszukiwaliśmy tego drania. Na swojej drodze spotkałem jakiegoś maga. Prosił mnie o przysługę, a w zamian miał mi pomóc znaleźć osobę, którą szukam. Zgodziłem się bez zastanowienia. Zlecił mi odzyskanie jakiegoś klejnotu. Opisał mi go i podał osoby, które podejrzewa o kradzież. Dosyć ciężko było odnaleźć ich kryjówkę, ponieważ znajdowała się w jaskini, do której wejście było zastawione iluzją tak by nikt się nie domyślił, że w tym miejscu jest jaskinia. Jednakże odzyskanie klejnotu było o wiele trudniejsze niż się spodziewałem. Przeciwnicy byli na prawdę dość silni, ale dałem im radę. Po wykonanym zleceniu odnalazłem tego maga i oddałem klejnot w jego ręce. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Poszliśmy w ustronne miejsce, gdzie mag zaczął mi opowiadać to,co wiedział i domyślał się. Jego informacje były bardzo przydatne i cenne. Jednak coś mi tu nie grało ( dopiero teraz).... Skąd on wiedział kogo ja szukam i dlaczego?? Przyjrzałem mu się baczniej, ale to było ostatnie, co pamiętam. Kiedy się obudziłem byłem związany i nie mogłem używać swej magii... Tak jakby coś lub ktoś ją blokował. Próbowałem się wyrwać, ale nic z tego. ~Happy!~ przemknęło mi przez myśl i zacząłem się rozglądać, ale go nie dostrzegłem. Ulżyło mi, że on nie został złapany. Byłem wściekły, że nie domyśliłem się, że ten głupi mag jest jego wspólnikiem. Byłem tak wściekły, że skrzywdził Lucy aż nie myślałem racjonalnie, co powinienem zrobić i jak to zaplanować. Po chwili pojawił się ten mężczyzna z szyderczym uśmiechem. Zaczął mnie torturować i to dość okrutnymi metodami. Na końcu wyciągnął nóż i zaśmiał się, że zabawi się ze mną, gdyż wcześniej, o ile by się udało to by poznęcał się nad Lucy. Tymi słowami mnie rozwścieczył, że byłem wstanie go jednym uderzeniem pokonać. Dyszałem ciężko, ale byłem w takim stanie, że nie interesowałem się własnymi ranami ani zdrowiem.
- Deren!!! - wrzasnąłem, bo tak miał na imię oprawca Lucy
Szukając go po całym budynku czy lochu, cały czas wrzeszczałem w niebo głosy.. Przeszukałem praktycznie każde pomieszczenie, ale wszystkie były puste. Dopiero na zewnątrz zastałem Derena. Powiedziałem mu, że zapłaci za krzywdę jaką wyrządził Lucy, ale on się tylko na moje słowa zaśmiał i wykpił mnie. Był silniejszy ode mnie, ale nie dawałem za wygraną. Odepchnął na sporą odległość, raniąc mnie jednocześnie... Co to była za magia? Nie dam mu tak łatwo wygrać. Wstałem i wytarłem krew z kącika mych ust.Od razu przeszedłem do Stalowe Pięści Ognistego Smoka, ale uniknął każdego mojego ataku bez jakiegokolwiek trudu i na dodatek się jeszcze uśmiechał!!! Za każdym uderzeniem starałem się go trafić, ale nic z
tego nie wychodziło. Użył kręgu amaterasu czy jak to się zwie. Zaklęcie mnie trafiło i odrzuciło jednocześnie. Kaszlnąłem krwią, ale nie za bardzo mnie ten fakt interesował. Jedynie, co mnie obecnie obchodziło to skopać tyłem temu zadufanemu w sobie pajacu. Po wstaniu użyłem Ryku Smoka na Derenie i już myślałem, że mi się udało go pokonać, ale to było tylko moje fałszywe złudzenie. Kiedy chciałem ruszyć na niego poczułem iż nie mogę poruszyć swym ciałem... Czyżby to była wina tamtego zaklęcia? Mężczyzna przebił moją klatkę piersiową. Upadłem na ziemię nieprzytomny. Nie mogłem się poruszyć. Chłopak kopnął mnie, że przewróciłem się na plecy. Widziałem na jego twarzy uśmiech satysfakcji. Chciałem mu coś powiedzieć, ale plułem krwią. Widziałem niebo i gwiazdy, przez co przypomniała mi się Lucy. Dlaczego? Sam nie wiem... Tak bardzo chciałem pokonać jej oprawcę, by mogła spokojnie spać, a sprawię jej tylko ból i smutek.... ~Happy... zaopiekuj się nią~ przemknęło mi przez myśl, kiedy wszystko powoli stawało się ciemne i było pokrywane przez mrok... ~
-Natsu! Patrz! mam znaczek Fairy Tail!
-To super Luigi..
-Jestem Lucy!!!;
- Lucy uciekaj stąd!! On jest zbyt silny! Ja sobie jakoś poradzę!
-Nie ma mowy.Mam uciekać sama? Nie zgadzam się... Bez względu na sytuację...Przyjemniej jest się trzymać razem~ po tym wspomnieniu związanym z Lucy otworzyłem oczy... Lucy.. Nie mogę jej tego zrobić. Podniosłem się z trudem i zawołałem do mego wroga, że to jeszcze nie koniec... Moje ciało rozbłysło płomieniami, które przybrały wygląd smoka. Użyłem Szkarłatnego Lotosu: Przenikające Ogniste Ostrza i udało mi się pokonać raz na zawsze tego maga... Po tym padłem na ziemię... Czułem, że mój stan jest krytyczny i mogę umrzeć w każdej chwili... Powoli wszystko stawało się rozmazane... Ostatnią rzeczą jaką pamiętam to Lucy z mistrzem.....
~Kilka dni później~
Słyszałem jak ktoś coś rozmawiał o moim stanie... Jednak nadal czułem się zbyt słabo, by otworzyć oczy.. Słyszałem głos Levy, Gajeel'a, Laxus'a, Stinga nawet! Erza z Gray'em też była w odwiedzinach, bo też ich słyszałem. Jednak najczęstszy głos jaki do mnie mówił należał do Lucy. Czułem również jej dotyk na mej skórze, Happy też był... Tak mi mój instynkt podpowiadał... Stęknąłem i poczułem jak z mych ust popłynęła krwista ciecz.... Jednak nie udało mi się otworzyć oczu, gdyż chciało mi się jeszcze spać.. Dopiero pod wieczór je otworzyłem... Lucy spała, więc pogłaskałem ją po głowie. Wtedy też się obudziła i zawołała Porlyusica'e...
- Hej ... - mówienie sprawiało mi trudność...
Po chwili cały pokój wypełnił się moimi przyjaciółmi... Jednak Porlyusica kazała im wyjść. Został mistrz i Lucy. Lucy miała łzy w oczach i była przerażona... Czemu? Jednak po chwili znowu usnąłem i ciężko oddychałem...
<Lucuś???>
- Hej ... - mówienie sprawiało mi trudność...
Po chwili cały pokój wypełnił się moimi przyjaciółmi... Jednak Porlyusica kazała im wyjść. Został mistrz i Lucy. Lucy miała łzy w oczach i była przerażona... Czemu? Jednak po chwili znowu usnąłem i ciężko oddychałem...
<Lucuś???>
<Następne opowiadanie>
ilość słów: 1045
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz