29 sty 2018
Od Evelyn C.D Kazuyi
Założyłam jedną nogę na drugą, usiłując powstrzymać zirytowane prychnięcie. Miałam potencjał do przyrośnięcia do ściany, o którą się opierałam. Zaczęłam zauważać niedoskonałości na drzwiach gabinetu mistrza - lekkie wgniecenie we framudze, jakby ktoś z całej siły w nią kopnął. Rysa koło zamka, jakby ktoś nie mógł trafić kluczem do zamka. Zanim zdążyłam przejechać po niej pacem, drzwi się uchyliły.
— Zapraszam na chwilę — rozległ się głos mistrza. Zanim zdążył zmienić zdanie, wślizgnęłam się do środka, zamykając za sobą drzwi. — Evelyn, wyruszysz na misje z Kazuyą, on zna wszystkie szczegóły. Jutro z samego rana macie być pod jego willą w wiosce położonej niedaleko naszego miasta.
Poczułam na sobie taksujące spojrzenie chłopaka. Zapewne teraz zastanawiał się, dlaczego dostaje do pomocy jakąś dziewczynę. Misja musiała być dyskretna, żeby Jose zdecydował się wysłać mnie na nią z dopiero co poznanym chłopakiem. Wiedział, że nigdy nie przepadałam za obecnością nieznanych mężczyzn, więc unikał sytuacji w których mogłabym poczuć się niezręcznie. Teraz musiało chodzić o coś, do czego potrzebne będą moje unikalne zdolności. Kazuya wyglądał na silnego, aczkolwiek nie wszystko musiało być związane z otwartą walką. Jeśli naszym zadaniem będzie pozyskanie informacji lub czyjaś ochrona, zapewne chłopak jedynie będzie mi wadził. Nie wyraziłam jednak swojego niezadowolenia na głos, tylko posłusznie skinęłam głową.
— Więc skoro wszystko jasne, macie do jutra czas by się bliżej poznać — uniosłam brwi, nie do końca wiedząc jak zinterpretować tą wypowiedź. Na pewno nasze spotkanie dobiegło końca, skinęłam na chłopaka, żeby podążył za mną.
Poprowadziłam go korytarzem, nie patrząc na niego.
— Może pokażesz mi wasze miasto? — nie wydawał się specjalnie zainteresowany poznaniem naszego miasta, jednak przynajmniej udawał, że go ono cokolwiek obchodzi.
Odczekałam chwilę, zanim sformułowałam odpowiedź:
— Mogłabym — zaczęłam powoli. — Chociaż nie widzę w tym większego sensu. Potrzebuje broni. Zazwyczaj nie noszę jej przy sobie, ale na misje by się przydała, nie sądzisz? — tak naprawdę za bardzo nie obchodziło mnie jego zdanie, bo tak czy siak miałam zamiar zajrzeć potem do ekwipunku.
— Prowadź — mruknął.
Zaprowadziłam go do zbrojowni, która w części z bronią białą była teraz raczej rzadko odwiedzana. Większość magów polegała na swojej magii, więc na broni osiadła warstewka kurzu. Szybko omiotłam wzrokiem najrozmaitsze ostrza i wybrałam dwa jednakowe.
Smukłe, z misternie rzeźbioną złotą rączką, wydawały się słabą bronią, jednak ostrze było idealnie naostrzone. Kiedy przejechałam po nim palcem, z zadowoleniem spostrzegłam kroplę krwi płynącą po mojej skórze. Mój kompan uniósł brwi, ale nie skomentował mojego wyboru broni. Zapewne sam wybrałby ogromny miecz dwuręczny lub srebrny pistolet na naboje wielkości długopisów. Po ataku przeprowadzonym przez niego, po przeciwniku pozostawało najpewniej trochę czerwonej brei. Mój ojciec niegdyś właśnie tak kazał mi walczyć, nie biorąc pod uwagę mojego zdania. W zabijaniu, mimo wszystko należało zachować nieco finezji.
— Potrzebujesz czegoś? — gildia zazwyczaj nie lubiła dzielić się z innymi swoim arsenałem, ale skoro proponowali chłopakowi pracę, to nie powinni mieć nic przeciwko.
Zamocowałam własną broń na plecach, dwa ostrza krzyżowały się na dogodnej dla mnie wysokości. Mogłam dobyć oba z nich w każdej chwili. Pierwszy raz spojrzałam chłopakowi w oczy.
— To jak z tą bronią? Chcesz czy nie? — spytałam nieco bardziej uszczypliwie niż zamierzałam pierwotnie.
<Kazuya?>
Ilość słów: 525
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz