29 sty 2018

Od Evelyn C.D Fushime


— A to istotne? — wymruczał pod nosem Fushime, najwyraźniej nie szczególnie uradowany moją obecnością.
Wzruszyłam lekko ramionami:
— Jeśli jesteś stąd to byśmy się często widywali — posłałam mu lekki uśmiech.
— Nawet jeśli to śmiem w to wątpić. Będziemy się raczej mijać — odparł obojętnie
— Już idziesz? — zdziwiłam się, bo nie przypuszczałam, iż aż tak bardzo mu się spieszy. 
Chłopak odwrócił się w moją stronę:
— Cała noc na nogach — wyjaśnił. — Wróciłem co dopiero z innej gildii. Więc po powrocie zamierzam położyć się spać. Nie martw się. Jestem pewien, że spotkamy się jeszcze nie jeden raz — szkoda by było stracić znajomego zanim tak naprawdę na dobre nawiązało się znajomość. 
— W takim razie nie przeszkadzam. Pewnie jesteś zmęczony — zauważyłam i ponownie się uśmiechnęłam.
Obserwowałam jak odwraca się w kierunku wyjścia, po czym podeszłam do recepcji:
— Co dzisiaj dla mnie masz? — słodkim głosem zapytałam recepcjonistki.
~~*~~
Kiedy wróciłam do domu, było już ciemno. Zadanie z dzisiejszego dnia przebiegło stosunkowo bezproblemowo. Miałam w głowie tylko myśl o czymś smacznym do jedzenia, a następnie jakiejś miłej książce. Wszystkie plany się rozwiały, jak zobaczyłam kwiat na stole kuchennym. Świat zawirował wokół mnie, bezwiednie podeszłam bliżej i wzięłam różę w palce. Moje palce natrafiły na kolce, ale nie odczułam bólu. Wpatrywałam się z przerażeniem w czarne płatki kwiatu. Znak był tak ewidentny, że nie dało się go źle odczytać. Ojciec zdołał mnie odnaleźć, co znaczyło, że teraz będę musiała oglądać się przez ramię na każdym kroku. Niemal weszłam w tryb magii skrytobójcy, ale zdołałam się powstrzymać. Od dawna tego nie robiłam i wolałam, żeby póki co tak pozostało. Prędko przeczyściłam palce wodą, po czym wyszłam za drzwi. Nie wiedziałam do końca, czego się spodziewać, jednak noc wydawała się zupełnie spokojna. Kiedy z ciemności rozległ się głos, cała podskoczyłam:
— Dawno żeśmy się nie widzieli. Co powiesz na spacer?
Niemal ugięły się pode mną kolana z ulgi. Przyjrzałam się chłopakowi, zastanawiając się czy coś powiedzieć. Ostatecznie jedynie skinęłam głową:
— Jasne, bardzo chętnie. Masz broń? — spytałam
Skinął jedynie głową, przez co zaczęłam mieć mieszane uczucia. Jaką bronią dysponował? Niektórzy za broń uważają siłę słów lub magię, która niekoniecznie jest silna. W głębi serca jednak czułam się przy nim bezpieczniej, co wydawało mi się ironią losu. Znałam chłopaka dopiero kilkanaście godzin, więc cała sytuacja wydawała się jeszcze dziwniejsza.
— Dokąd idziemy? — spytałam, odrzucając czarną różę na chodnik.
Kwiat wydawał się o wiele bardziej przygnębiający, kiedy czerń płatków zlewała się z otoczeniem, a kolce były naznaczone rubinową cieczą. Gdybym miała się spodziewać gdzieś takiego obrazu, pomyślałabym o galerii sztuki, a nie środku ciemnej ulicy.
— Nie musimy mieć konkretnego celu — wzruszył lekko ramionami.
Ruszyłam za nim, postanawiając zagadać do Kage'a. Zwierzak wydawał mi się nieco mniej rozmowny niż poprzedniego wieczora, ale nadal był dość wygadany. Tętno powoli wracało do normy, oddech mi się uspokoił. Najwyraźniej świeże powietrze i towarzystwo innych osób działało na mnie kojąco. Zaczęłam wpatrywać się w otaczające nas cienie, nie ze strachu, raczej gotowa do działania. Nieco irytował mnie fakt, iż nie posiadałam broni. Zerknęłam ukradkiem na mojego towarzysza, oceniając po raz kolejny jego możliwości. Zanotowałam także w pamięci, żeby następnego dnia załatwić sobie jakieś śmiercionośne narzędzie.

<Fushime?>

Ilość słów: 535

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz