- Już idę-podniosłem się z łóżka i wyszedłem z sypialni
Powolnym krokiem skierowałem się do przestrzennej kuchni gdzie moim zadaniem było nakarmić tego wiewióra. Jego zielone futerko błyszczało w świetle wstającego słońca. Cały tryskał radością że zaraz dostanie swoje ulubione orzeszki. Nie wiem jak on to robi że zawsze jest taki szczęśliwy a szczególnie gdy zbliża się jego pora karmienia.
Aktualnie biegał w kółko na podłodze wydając całą serię cichych pomruków oczekiwania.Wyjąłem z szafki słoik z jego karmą i zacząłem sypać do miseczki. Titi skakał mi po nodze.
- Jak się nie uspokoisz to nic nie dostaniesz-popatrzyłem na niego poważnie- Już lepiej
Postawiłem miseczkę na podłodze a sam zabrałem się do robienia sobie śniadania które składało się z lodów waniliowych.
Chwyciłem miskę z lodami i usadowiłem się wygodnie na sofie gdzie mogłem obserwować wszystko co dzieje się na zewnątrz.
Titi nadal chrupał a mi lody powoli zaczynały się kończyć.
Słońce coraz bardziej zaczynało wychodzić z za horyzontu, tak, to była jedna z niewielu rzeczy które naprawdę lubiłem.
Z rozczarowaniem stwierdziłem że nic się nie dzieje, ani jednej żywej duszy oprócz zwierząt.
Odstawiłem miskę do zlewu i podszedłem do drzwi chwyciłem z wieszaka swoją ulubioną kurtkę i zawołałem swoją Wiewiórkę.
- Titi idziesz na spacer ?-nie musiałem się odwracać bo poczułem jak wskoczył mi na ramię
Wyszedłem z mieszkania i skierowałem się na zewnątrz, muszę się przewietrzyć, nie lubię długo przebywać w zamkniętych pomieszczeniach.
Przystanąłem zastanawiając się gdzie pójść najpierw, preferowałem ciszę i spokój ale jak mam kogokolwiek z tąd poznać jak będę tylko włóczył się po pustkowiach ?
Westchnąłem i skierowałem się tam gdzie może będzie jakiś ktoś.
Titi zeskoczył mi z ramienia i zaczą biegać jak szalony po trawie, uwielbiał gdy wychodziliśmy na spacer.
Patrzyłem na niego i przypomniałem sobie nasze pierwsze spotkanie.
„Nie wiem ile tak szedłem ale wiedziałem że muszę gdzieś odpocząć inaczej będzie ze mną źle. Była noc, ale to nie była taka przyjemna noc gdzie człowiek wędrował w spokoju, to była noc z tych chłodnych i mroźnych. Sierp księżyca świecił lodowatym światłem, o tyle byłem zadowolony, przynajmniej nie musze sobie świecić.
Byłem już cały przemarznięty i mokry, brodziłem po pas w śniegu.
- Nie cierpię zimy-powiedziałem sam do siebie
Starałem się nie myśleć ile już przeszedłem i ile jeszcze przede mną, po prostu muszę iść nie zwracając na nic uwagi, muszę iść by nie umrzeć, muszę iść by znaleźć jakieś suche miejsce.
Z moich ust wydobywały się obłoczki pary, idąc tak usłyszałem po swojej prawej ciche piszczenie.
Przystanąłem i zacząłem się rozglądać, nic ,cisza, pustka…
Zacząłem iść dalej ale po paru krokach znowu usłyszałem piszczenie.
Stanąłem zamknąłem oczy i skupiłem się z kąt ten dźwięk dobiega.
Po chwili znowu zaczęło coś piszczeć i ruszyłem w tamtą stronę.
Rozglądałem się na wszystkie strony ale nic nie widziałem.
- Chcę ci pomóc, gdzie jesteś ?-‘’kimkolwiek jesteś…’’
I w tej samej chwili zahaczyłem nogą o coś w śniegu i runąłem jak długi twarzą w śnieg.
Klnąc na ten biały puch podniosłem się powoli na rękach i zobaczyłem go.
Leżał skulony w kłębek i drżał na całym ciele.
Powoli podniosłem go ze śniegu i zacząłem mu się przyglądać.
Był cały zielony a na grzbiecie miał księżyc przypięty na rzemyczku.
- Co Ci się stało mały ?-zapytałem
Spojrzał na mnie tymi swoimi oczkami i zapiszczał.
- Wyglądasz na całego, jedynie może być ci zimno-odpowiedziałem
Rozpiąłem swoją kurtkę i wsadziłem go do kieszeni od drugiej strony, dzięki temu zapiołem kurtkę a maluch mógł się ogrzać od mojego ciała….” Z zamyślenia wyrwał mnie czyjś głos, popatrzyłem w tamtym kierunku i zobaczyłem Titi głaszczącego przez jakąś Dziewczynę.
Powoli podeszłem do nich patrząc na nią.
Titi gdy mnie zobaczył zapiszczał i podbiegł ale potem powrotem zawrócił i dalej się łasił do dziewczyny.
- To twój zwierzak ?-zapytała
- Tak, nazywa się Titi- odpowiedziałem
- Hej Titi- powiedziała do niego- Zachowuje się prawie jak kot
Nic nie odpowiedziałem, w końcu miała racje.
Dziwne że Księżycowa Wiewiórka zachowuje się jak kot, no nie ?
- Jestem Snow ale mów mi Snowie –stanęła przede mną z uśmiechem i podała mi rękę
Powoli ją uścisnąłem i odpowiedziałem
- Kai
- Nowy w tutejszych stronach ?-przekręciła głowę na bok
- Tak, od niedawna tutaj…mieszkam-wyjaśniłem
Titi nic sobie nie robiąc z tego że to obca osoba wdrapał się jej po nodze na ramię i popiskując ocierał się o jej głowę.
- Przepraszam za jego zachowanie, zazwyczaj lepiej się zachowuję, jak chcesz to mogę go wziąć-przekierowałem swój wzrok na Titi
Snow ?
Ilość słów: 793
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz