13 cze 2018

Od Iwo c.d: Hope

                                                           poprzednie opowiadanie


Ruszyłem na spotkanie z dziewczyną, po wczorajszym jej wybryku mam nadzieje że nigdzie już nie poszła sama, na prawdę się naraziła na niebezpieczeństwo za które mogła przypłacić życiem.
Weszłem po schodach do góry a potem zapukałem do jej drzwi, odpowiedziała mi cisza...
Co do cholery ?
Na cisnąłem klamkę a drzwi mi ustąpiły...
Powoli wszedłem i co od razu zobaczyłem ? Hope...
Dziewczyna leżała nieprzytomnie na podłodze w kałuży krwi.
No jasny szlag by to !
Przykucnąłem przy niej i szybko wziąłem na ręce, ona nie może umrzeć...ona tylko straciła przytomność z powodu zbyt dużej iloci wylanej krwi.
Po drodze zwędziłem z szafki bandaże i inne leki następnie delikatnie położyłem dziewczynę na łóżku. Następnie opatrzyłem ranę która była na szczęście nie taka głęboka, inaczej Hope już by nie żyła.
Zdjąłem z niej jej wszystkie ubrania oprócz bielizny i dolnych partii garderoby, zacząłem obmywać ranę, za każdym razem gdy dotykałem jej głatkiej skóry swoimi palcami przechodziły mnie dziwne dreszcze. O nie, Iwo nie...
- Czemu ja zawszę muszę Cię znajdywać w takim stanie ?-pytam sam siebie- Ciekawe kto Cię tak urządził...dorwę i nogi z dupy powyrywam...
Dziewczyna musiała się wybudzać ponieważ zaczęła coś mamrotać
- Hope ? Hope popatrz na mnie-chwyciłem jej delikatną twarz w swoje dłonie i skierowałem jej głowę w moją stronę, otworzyła powoli oczy i od razu utkwiła we mnie ślepka.
- Iwo...?-zapytała cichutko
- Tak, tak to ja-posłałem jej delikatny uśmiech i z ociąganiem wróciłem do wcześniej wykonywanego zadania
- Boli-wymruczała
- Zaraz dam ci coś przeciw bólowego, albo sama postaraj się wydobrzeć-popatrzyłem na nią była na prawdę słabiutka- Musisz na chwilę usiąść
Chwyciłem ją w pasie i delikatnie pomogłem, ale gdy jej twarz przybliżyła się do mojej uświadomiłem sobie jak my wyglądamy, ja trzymający ją w pasie i ona prawie naga.
Szybko wyrzuciłem te myśli z głowy i jak by nigdy nic zacząłem bandażować jej ranę.
Dziewczyna co chwila wymykała mi się z rąk
- Chwyć się za moją szyję-powiedziałem na chwilę przerywając czynność by zerknąć w jej oczy, Hope od razu się za rumieniła ale posłusznie zarzuciła mi swoje ręce tym samym oplatając mój kark, ja nie mogąc się po wstrzymać bardzo wolno przystąpiłem do zawijania dziewczyny co chwila "przez przypadek" muskałem jej gołą skórę.
Gdy w końcu skończyłem i położyłem Hope w łóżku usiadłem na krześle i oparłem dłonie o kolana
- Kto Ci to zrobił ?
Dziewczyna zerknęła na mnie i zaczęła się zastanawiać, w końcu się odezwała
- Myślę że to są Ci sami co ten facet...
- Jak to Ci sami ? W liczbie mnogiej ?-przeraziłem się
- Tak, było ich kilku, dokładnie nie pamiętam ilu ale trzech na pewno-zadumała się
Muszę coś zrobić, Hope nie jest już tutaj bezpieczna. A ja nie mam zamiaru codziennie się zastanawiać czy aby na pewno jest jeszcze w jednym kawałku...
- Zabieram Cię do siebie-mówię stanowczo
- C-co ?!
- Przeprowadzasz się do mnie-tłumaczę- Albo ja do Ciebie
- A-ale...dam sobie radę !-dziewczyna opowiedziała mi wszystko z tamtego zdarzenia, nawet to że się przemieniła. Chciała mnie przekonać że da sobie radę, ale zdawałem sobie sprawę że nawet jeżeli ma w sobie taką moc musi nauczyć się nią posługiwać a do tego nawet dobrze nie opanowała starych. Jej ciało jest jeszcze słabe by pomieścić tak dużą moc więc przy każdej przemianie będzie traciła przytomność a w tedy napastnicy mają wolną rękę, o nie, na to nie pozwolę.
- Wybieraj, Ty u mnie czy ja u ciebie ? Będę spał na kanapie albo tutaj albo u siebie...-zaproponowałem- I nie mów Nie bo sama sobie z tym wszystkim nie poradzisz....

Hope ?

                                                           Ilość słów: 593
>mam nadzieje że się podoba :D <






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz