<poprzednie opowiadanie>
Miksowałem właśnie owoce na drobne kawałki gdy usłyszałem ciche pukanie do drzwi, zdziwiony że ktoś o tej porze zaszedł do mnie wyłączyłem sprawnie urządzenie i ruszyłem do drzwi. Wilczyca cała radosna skakała już na drzwi wydając pomruki zadowolenia.
Otworzyłem drzwi a przede mną wyrosła Hope.
- Już się stęskniłaś ?-zażartowałem wpuszczając dziewczynę do środka
Kątem oka zobaczyłem że jest cała spięta i tak jak by nie wiedziała czy aby na pewno chce tu być...
Zaciekawiony podszedłem do wcześniej wspomnianego robota kuchennego i włączyłem go ponownie.
Założyłem ręce na klatce piersiowej i oparłem się o blat uważnie wpatrując się w dziewczynę która zajęła miejsce przy wysepce kuchennej.
- Co Cię do mnie sprowadza ?-zapytałem ciekawy
Hope przez chwilę bawiła się swoimi palcami jak by nie była pewna co ma odpowiedzieć, coś ją gnębiło tylko co ?
- Hope ? Coś się stało ?- podniosłem jedną brew- Popatrz się na mnie- zażądałem, chciałem złapać z nią kontakt wzrokowy. Bez patrzenia w jej śliczne oczy nie będę mógł odgadnąć targających nią uczuć- Powiec to po prostu..-zachęciłem
- Widzisz...-opowiedziała mi wszystko a ja z każdym jej słowem robiłem się coraz bardziej zdenerwowany, nie na nią ale na tego kogoś kto chciał jej zrobić krzywdę...- P-pomożesz mi ?
Już znałem odpowiedź na to pytanie
- Oczywiście że tak-potwierdziłem i posłałem jej uśmiech- Chcesz koktajl ?
Ona przytaknęła z uśmiechem
- Na prawdę Ci dziękuję...-odezwała się gdy postawiłem przed nią naczynie z różowym koktajlem
- Przyjemność po mojej stronie-mrugnąłem i usiadłem po drugiej stronie wysepki- Poćwiczymy razem, zawsze będzie raźniej niż samemu...i na pewno nikt przynajmniej podczas mojej obecności nie tknie cię nawet palcem
Przez chwilę w jej oczach zobaczyłem nieodgadniony błysk ale po chwili szybko skryła go gdzieś głęboko w sobie
- Dzięki..-wyszeptała- Świetny ten koktajl !- zmieniła temat
- Przepis mojej babci -stwierdziłem zadowolony że dziewczynie smakuje- A jak tam to twoje nowe zwierzątko ?
Dziewczyna posłała mi śliczny uśmiech
- Dobrze, zaczynamy się dogadywać
- Czyli nic Ci nie zrobi..-podsumowałem sam do siebie a Hope tylko potwierdziła skinieniem głowy- Spotykamy się jutro ?
- Tak
- Masz jakieś ulubione miejsce ?-pytam
- Mam takie jedno..lubię tam trenować-przytakuję
- No to mnie tam zaprowadzisz-mówię
Promienie słońca wpadły przez okno oświetlając całą Dziewczynę, jej długie włosy zaczęły dosłownie świecić odbijając światło a jej duże oczy zrobiły się jeszcze większe.
W tamtej chwili miałem ochotę ją dotknąć, ledwie co się powstrzymałem by tego nie zrobić a przy okazji nadal wyglądać na wyluzowanego i spokojnego. Nie wiem czy mi się do końca to udało bo dziewczyna posłała mi dziwne spojrzenie a jej policzki delikatnie się za różowiły przez co wyglądała jeszcze ładniej.
- To...no...do jutra ?-podrapała się delikatnie speszona bo głowie
- Tak..jasne..
Odprowadziłem ją jak przystało na dobrze wychowanego człowieka a potem wypruty z sił położyłem się na łóżku.
Co się ze mną do cholery dzieje ?
Hope bardzo nie dobrze na mnie działa...
Nie mogę pozwolić bym cokolwiek do niej poczuł...nie chce mieć powtórki z rozrywki...
Cały sfrustrowany wszedłem pod prysznic, o tak, lodowata woda wyrzuca z mojej głowy wszystkie niepotrzebne myśli. Moje ciało powoli się odpręża, mięśnie się rozluźniają i po chwili mam tak bardzo potrzebną pustkę w głowie...
Moje mokre włosy przylepiają się do skóry a zimno zakrada się coraz bardziej we mnie.
Tak właśnie tego potrzebowałem...
Ilość słów: 544
>Hope? Mam nadzieję że się spodoba <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz