11 mar 2018

Od Atalii do Lubbocka

Nie wierzyłam w siebie, że dałam się w to wciągnąć. Na początku ciągle o tym mówił, zachwalając ogólny zarys tego wydarzenia. Nie słuchałam tego, ale zrozumiałam, że musi być chory na tym punkcie. Czy z tym wiąże się jego kolejne zadanie, a może szuka sobie przedniej rozrywki tanim kosztem? Dlaczego, gdy zaczął ciągle wzdychać i narzekać, zapytałam, czy wszystko w porządku? Ach no tak, chciałam być dobrą siostrzyczką, która martwi się o starszego brata, ale nie spodziewałam się, że pod wpływem jego nacisku ulegnę w ten sposób i skończę tam, gdzie skończyłam właśnie teraz.
– Ano, czy panią coś męczy?
Oderwałam wzrok od szklanego naczynia wypełnionego różowym sokiem malinowym i spojrzałam na dziewczynę stojącą po drugiej stronie blatu. Uśmiechnęła się do mnie nieśmiało i mocniej przytuliła do siebie dzbanek. Stresowała się moją obecnością? Szkodzę jej? Przecież nic takiego jeszcze nie zrobiłam, jedynie w wolnym tempie piłam zamówiony napój. Westchnęłam i pokręciłam głową, a następnie gestem ręki zasygnalizowałam, że to nic takiego. Nie ma się czym przejmować, to szybko minie. Chyba nieco się pogubiłam w zaistniałej sytuacji. Wyciągnął mnie, a teraz zostawił samej sobie. Co powinnam zrobić? Jestem odrobinę zmęczona po dzisiejszej misji, więc może dobrym pomysłem byłby powrót do domku i wypoczynku we własnym łóżku... Jeśli jednak ma jakiś plan, który polega na mojej obecności tutaj... Wolałbym go nie zawieść, aby później nie słuchać przez następne lata, jak bardzo go zawiodłam. Zakręciłam naczyniem w ręce, a następnie poprosiłam o dolewkę. Właścicielka budki uśmiechnęła się szerzej i jednym, szybkim ruchem napełniła moją szklankę do pełna. Usiadła na krześle naprzeciwko mnie i zaczęła:
– Widzi pani, to pierwszy raz odkąd dziadek zostawił mi tę budkę samej. Trochę się stresuje, ponieważ wiem, że podczas takich festynów pałęta się wiele podejrzanych typów, a ja... Nie potrafię się za bardzo bronić, dopiero się uczę... – Podrapała się nerwowo po karku i zaśmiała, nie wiedząc, czy ma przyzwolenie na kontynuowanie, czy najzwyczajniej jej wypowiedź mnie nuży. Szczerze mówiąc, nie miałam ochoty wysłuchiwać jej opowieści o tym, jak bardzo wykazała się odwagą, zgadzając się na to, aby dziś popracowała sama, ale... Nie miałam nic innego do roboty. Uniosłam lekko kąciki ust, próbując uzyskać jej sympatię, a ona nagle ożyła jeszcze bardziej. – Nie wiem, czy dam radę...
– Świetnie ci idzie, nie masz się czym przejmować.
– Dzięk...
W tym momencie zasłonka została przesunięta, a do środka wtoczył się nieznany mi jegomość. Czarnowłosa przywitała go niepewnym uśmiechem, a następnie poczekała, aż zajmie miejsce. Chłopak już coś sobie wypił, ale trudno mu się nie dziwić. Wszyscy się bawią, więc i on może sobie pozwolić na co nieco. Nie słaniał się na nogach, nie cuchnęło od niego alkoholem i w sensowny sposób układał kolejne zdania. Był jednak uciążliwy, gdy tylko dostrzegł, że pracownik jest kobietą, w oczach zabłysnęła mu podejrzana iskierka i chwycił ją za dłoń, prosząc o najlepszy napój, jaki tutaj serwują. Jeszcze chwila, a spróbowałby się jej oświadczyć.
– Byłem w budce jakiegoś gościa, jaki nieprzyjemny typ! A jakie ceny ma wygórowane! Myślałem, że mnie uderzy za to, że skutecznie burzę ego jego kolegów. Kto to widział, żeby pić w pracy! – mówił głośniejszym tonem, niż przy zwyczajnej rozmowie. Kolego, słyszymy cię wyraźnie, nie musisz się wydzierać... – Och, a tu obok taka ładna panienka... Pewnie nie możesz się odgonić od natrętnych klientów...
– Nie, nie... Wszyscy wiedzą, że mam narzeczonego. – Tu pokazała obrączkę na swym drobnym palcu. – Nie muszę się od nikogo odganiać.
– Miałem już zaproponować służbę wiernego rycerza, ale widzę, że ktoś mnie uprzedził – odparł jakby z żalem. – No nic, mam nadzieję, że nie będziesz mi mieć za złe tego, kiedy sobie tak powzdycham pod twoim oknem...
Oboje zaczęli się śmiać, a ja poczułam, że straciłam miejsce, gdzie mogłabym przeboleć to, że jestem w miejscu, w którym być nie chce. Myślałam nad tym, aby opuścić lokal, ale nie miałam bladego pojęcia, gdzie mogłabym się udać. Takie wydarzenia nie są dla mnie. Większość z nich polega na kontakcie z innymi, a ja nie jestem dobra w rozmowach... i wcale ich nie unikam, nie nie.
– Wiecie, z jakiej okazji wydawany jest ten festiwal? – zagadnęła, ale nie nie pozwolono nam kontynuować dyskusji, gdyż usłyszeliśmy głośny trzask, a następnie rozległy się krzyki.
Pozwoliłam sobie z powrotem nałożyć buty na bolące stopy i wybiegłam z lokalu. Zielonowłosy początkowo nie ruszył się ze swojego miejsca, ale kiedy chwilowa właścicielka opuściła swoją pracę, on ruszył za nią. Leniwie rozejrzał się wokół... Co z nim nie tak?
– Nie spodziewałem się, że zaatakują w tak piękny wieczór. Zaraz powinni się tym zająć. – Spojrzałam na niego odrobinę zdziwiona. Liczyłam na jakieś wyjaśnienia. Chłopak uśmiechnął się do mnie niemrawo, a następnie postanowił mi ulżyć w nieprzyjemnej niewiedzy. – Rabusie, złodzieje, przestępcy... Jakaś zorganizowana grupa, ale nie gildia.
– Skąd wiesz?

Misiek? Słabe, ale początki zawsze są złe. xd

Ilość słów: 793

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz