4 mar 2018

Mag - Lubbock

Nie da się wytrenować serca tak, by było niezniszczalne. Ma brzydki nawyk kochania tylko tego, co może stracić.

Lubbock Tarumi
Wiek: Pałęta się po tym świecie już osiemnaście wiosen, z czego zdecydowaną większość, bo aż siedemnaście, spędził w rodzinnej wsi, otoczony swoimi bliskimi - ciężko się nudzić, gdy ma się tak liczną gromadkę rodzeństwa!
Płeć: Mężczyzna z każdej strony, choć bywa często mylony z kobietą z racji na swoją delikatną aparycję i dość długie, zielone włosy.
Orientacja: Heteroseksualny, jego serce należy do pięknych panienek - podrywacz całą duszą, nie przepuści żadnej ładnej niewieście. Dziewoje, strzeżcie się!
Związek: Cóż, jego serce bije dla wszystkich ładnych panienek, jak do tej pory jednak tylko raz szczerze - pomimo swojej natury podrywacza, Misiek jest zdolny do miłości wręcz bezgranicznej - zarówno do rodziny, jak i do tej jednej, jedynej kobiety.
Gildia: Quatro Cerberus, ot, zwykła, raczej niezbyt licząca się gildia na arenie potęg takich jak Fairy Tail, Lamia Scale czy chociażby Grimoire Heart - Lubbie zupełnie to odpowiada, nikt się zbytnio nie wychyla, nikt nie oczekuje od niego super-ultra-niebezpiecznych misji, dzięki czemu sam może usunąć się w cień. Ludzie są też sympatyczni, mistrz w porządku, piwo dobre, panienki ładne, czego chcieć więcej? Cóż, ważnym czynnikiem, który zaważył ostatecznie na decyzji Lubby, była lokalizacja gildii - będąca w tym samym okręgu, co Blue Pegasus, a równocześnie nie za blisko. Ze swojego miejsca na spokojnie może zatem czuwać nad swoją kochaną siostrzyczką. No, i co tu dużo mówić, polubił tę pocieszną miejscówkę, a samego mistrza określa mianem "równego gościa". I mają sporo ładnych panienek w okolicy. Było o tym już wspominane? Nawet jeśli, o ładnych panienkach nigdy za wiele!
Znak gildii: Na początku należy wspomnieć, że Lubba zdecydowanie nie przepada za ozdabianiem swojego ciała w jakikolwiek sposób - "po co upiększać doskonałość" - jednak znak jego gildii w ciepłym, karmelowym kolorze, dumnie widnieje na ramieniu chłopaka.
Doświadczenie: Początkujący
~ ilość punktów: 0.
Typ magii: Opanował na całkiem przyzwoitym poziomie Magię Jutsu Shiki - dziadzio zawsze powtarzał mu, że sama moc to tylko maleńka część, kluczem sukcesu jest pomyślunek i sposób użycia swoich umiejętności, dlatego bardzo mocno trzeba dbać o swoje zdolności strategiczne - które u Lubbocka stoją, swoją drogą, na bardzo wysokim poziomie, zatem magia, którą się posługuje, bywa naprawdę użyteczna - zarówno kiedy chce mieć trochę czasu na zebranie myśli, kupienie sobie czasu, jak i złapanie wroga w pułapkę, ograniczając mu znacząco przestrzeń.
Drugim rodzajem jest opanowana dużo później, choć wręcz perfekcyjnie, Magia Skrytobójstwa - choć Misiek nie jest z tego powodu dumny, była dla niego niezwykle użyteczna w przeciągu ostatnich miesięcy. Jako pasjonat broni, zwłaszcza białej, a także uczeń kowala-maga, poznał tajniki wytwarzania różnorakich narzędzi - dlatego oprócz noży wszelkich maści, jakoś czas temu, udało mu się stworzyć pewną wyjątkową broń - a raczej ostre linki, stworzone z sierści pewnego górskiego smoka. Używa jej jednak dość rzadko, zazwyczaj w ostateczności, gdyż wciąż ma problemy z właściwym używaniem jej - tak cenne linki nie mogą się wszak po prostu plątać!
Ilość klejnotów: 15.000
Sterujący: Ayame kłania się niziutko!
Dodatkowe zdjęcia: [X] [X] [X]
Charakter
"Proszę państwa, oto Miś. Miś jest bardzo śpiący dziś. Może Państwu łapę poda... Nie chce podać? A to szkoda..."
W tych oto słowach można streścić cały charakter Michaela. Jest leniwy. Uparty. Senny. Obojętny właściwie na wszystko. Beznamiętny. Może zawalić się dom, może być pożar, w którym zginą tysiące ludzi. Skwituje to swoim nieśmiertelnym "Zdarza się". Rzadko kiedy podejmuje się jakiejś pracy z własnej woli. Nigdy na nic nie ma siły. Biernie obserwuje wydarzenia, które rozgrywają się przed jego nosem i bez cienia emocji przyjmuje jakiekolwiek wieści. Ktoś go kiedyś trafnie porównał do kamiennej ściany, o którą wciąż i wciąż rozbijają się pociski, fale i wszystko inne, a ona sobie dalej tkwi niewzruszona w miejscu.
Bardzo łatwo zapomina się o zjawisku erozji, jeśli nie widzi się jej gołym okiem, prawda?
W tych oto paru zdaniach charakter Michela mogliby streścić ludzie z wioski - znający chłopaka jedynie powierzchownie, na kilka miesięcy przed jego wielką zmianą.
Aby poznać dobrze Miśka, należało być kimś mu naprawdę bliskim - członkiem rodziny, za którą byłby w stanie skoczyć w ogień. To właśnie najbliżsi znali prawdziwy charakter chłopaka-w domu widzieli żywego, wesołego chłopaka, który, choć zawsze wszystko robił na swój sposób i prał przed siebie, pamiętał też ciągle o najważniejszych dla niego osobach - dzień i noc przy posterunku, ciągle na straży, nawet jeśli nigdy tego nie okazywał. Ba, momentami zdawałoby się wręcz, że sowicie obdarowuje przytykami każdego, nawet członków ukochanej rodziny - i tylko jeszcze mniejsze grono wiedziało, z jakim trudem przychodzi mu okazywanie właściwych uczuć, których to miał wręcz w nadmiarze. Ciętym językiem starał się w jakiś sposób obronić samego siebie, nie pozwolić na to, by jego słaba część ujrzała światło dzienne. Śmieszek rodzinny, gaduła i złośliwy chochlik z tysiącem pomysłów na sekundę. Pan Demolka, jak zwykł zwać go wujek, pierwszy do figli maści wszelakiej, Naczelny Wódz Armii Wygłupów.
Posiadał swego rodzaju charyzmę. Nigdy nie zawiązywał przyjaźni na siłę, nie gadał tylko po to, by nie panowała cisza jak makiem zasiał, bo jemu to wszystko jedno. Kiedy jednak już temat się rozwinie, mało co było w stanie go powstrzymać - wbrew jego naturze leniwca, duszyczka z niego bardzo rozgadana, która czasem powinna ugryźć się w język. To też nie ten typ, który czegoś zazdrości innym - jeśli w kimś, z kim nawiązał choć nić przyjaźni dostrzeże jakieś zdolności, na swój sposób będzie pomagał. Ale nigdy nie robi nic na siłę, łatwo odpuszcza. Może wykonać 99% pracy i zrezygnować na samym finiszu, jeśli w ostatniej chwili coś się zmieni. Przywiązuje się bardzo powoli.
Miał poczucie humoru, co dla sporej grupy osób, które go poznają powierzchownie mogło być zaskoczeniem - rzadko kiedy się z tym ujawniał z jednego bardzo prostego powodu. Nie chciało mu się.
Inteligentny? Utalentowany? Tak, to było jedno z tych dzieci, o których rodzice często mówią "zdolny, ale leniwy". Mało co było w stanie zainteresować go na tyle, by zagłębił się w dany temat. W czasach, kiedy jeszcze uczęszczał do szkoły, wszelka jego wiedza pochodziła z tego, co usłyszał w przerwie pomiędzy drzemkami. A spać potrafi bardzo dużo. Zdarzają się takie dni, które niemal w całości przesypia.
Wygadany i inteligentny, ze smykałką do rozmów - pierwszy do wystąpień publicznych, przedstawień i innych cyrków, zabieranie głosu, nawet przed całą gawiedzią, nie stanowiło dla niego zbytniego problemu - ba, wręcz za nimi przepadał, wcielanie się w różne role nigdy nie sprawiało mu większego trudu. Często siadał z rodzeństwem nocami i snuł swoje opowieści - a to o dzielnym Jacku Włóczykiju, a to o małym Żółwiku Mumu, a to znowu z dreszczykiem - mało kto był w stanie oddawać emocje i budować napięcie tak dobrze, jak on.
Troskliwy. Bardzo, szczególnie gdy chodziło o jego rodzeństwo - z młodszym obchodził się jak z jajkiem, podobnie jak z o rok starszą, przybraną siostrą, Shirley. Gotów na każde poświęcenie, nawet spędzenie całego dnia na "babskich plotkach" - dobry z niego słuchacz i obserwator, choć nie zawsze umiał pomóc, zawsze za to służył ramieniem do wypłakania się.
Dobrze. Ukształtowany obraz Miśka jest? To teraz można o nim zapomnieć i pomachać na do widzenia, bo drogi Michael Walter Tarumi jest martwy od kilku miesięcy. Cóż, przynajmniej według oficjalnych dokumentów. Przed państwem... Lubbock!
Synonim psa na baby. Tak właściwie można streścić jego egzystencję - uganiający się zawsze i wszędzie za ładnymi spódniczkami. Z wiecznym bananem na twarzy i iskierkami w oczach,  tekstem na podryw gotowym o każdej porze dnia i nocy, nawet jakimś banalnym - nigdy nie zapomina języka w gębie, nawet upity - a przyznać trzeba, że głowę do alkoholu ma dość mocną - jest w stanie dotrzymać kroku nawet tym wytrwalszym członkom gildii, którzy opróżniają jednym haustem i kufel piwa. Wyszczekany jak mało kto, gada, co mu tylko ślina na język przyniesie, czy to kolejny tekst na podryw ślicznej panienki, czy to jakąś złośliwą odpowiedź, nawet jeśli napyta mu to znowu biedy - a wspomnieć należy, że Lubba ma wręcz dar do wpakowywania się w kolejne tarapaty i zazwyczaj musi salwować się ucieczką - dlatego niech nikogo nie zdziwi widok chłopca z rozwianymi, zielonymi włosami, gnającego ile  sił w nogach późną nocą, goniony wyzwiskami przez wściekłych, barczystych osiłków - takich szczególnie lubi drażnić.
Jest indywidualistą, który uwielbia towarzystwo, jak było już wspomniane - tak, te dwie cechy się nie wykluczają. Swoją pracę woli załatwić sam, jeśli już pracuje w grupie, zwykle zajmuje stanowisko kogoś z boku, woli wszystko robić po swojemu. Ma smykałkę do motywowania innych, a równocześnie sam często potrzebuje dobrego kopa na star, polecenia przyjmuje tylko od osób, które darzy sporym szacunkiem - na rozkaz takich może nawet skoczyć w ogień. Nie wie, kiedy odpuścić, chce wszystko doprowadzić do końca. Oczywiście, kiedy projekt go nie zainteresuje, będzie odkładał jego zrobienie na ostatnią chwilę, a także próbował zwalić robotę na innych - wszystko, byleby tylko zbytnio się nie przemęczyć. Charakteryzuje się też dużą niezależnością, czuje się niekomfortowo, jeśli ktoś, jak określa to chłopak, musi "ratować go z opresji". Mieć dług u kogoś to jak chodzić z kulą armatnią przywiązaną do nogi, jak kiedyś sam przyznał.
Jeśli to tylko możliwe, unika walki - otwarcie przyznaje, że bezpośrednie starcia nie są jego mocną stroną, z racji swojej smykałki do zabójstw. Zastawia pułapki, możliwe osłabia przeciwnika - jego celem nie jest wygrana w blasku chwały, a przeżycie i wykonanie zadania, gdy jednak nie może wycofać się przed potyczką, zawsze daje z siebie wszystko - jego mocną stroną jest myślenie strategiczne, ważnym punktem każdej misji jest też strategia - pomimo beztroskiego charakteru, jest w stanie spoważnieć, o ile  sytuacja tego wymaga. Czy na długo? Niekoniecznie, chociaż nigdy też nie lekceważy przeciwnika, ale też i ma nawyk do wdawania się w pogawędki z wrogami - zwłaszcza ze ślicznymi panienkami.
Pełny życia, z wciąż niewykorzystanymi pokładami energii - podejmuje nowe wyzwania i nie ustępuje, kiedy coś może okazać się zbyt trudne do wykonania. Jest zdeterminowany, gdy chce osiągnąć jakiś cel i zawsze doprowadza raz zaczęte sprawy do końca. Dotrzymuje danego słowa i nie składa pustych obietnic - nie powie, że od dzisiaj będzie się mniej pił, dopóty nie będzie na sto procent pewien, że rzeczywiście zacznie (no, zazwyczaj!). W tym momencie należy też jednak wziąć dużą poprawkę na samego Lubbocka - znaczna jest bowiem różnica w tym, czy nawija znowu do ślicznej panienki i plecie trzy po trzy, czy prowadzi rzeczywiście szczerą, porządną rozmowę.
Jest wrażliwy. To informacja na tyle istotna, że mogłaby być podawana i na samym początku - ginie jednak gdzieś w odmętach z bardzo prostej przyczyny - chłopak bardzo nie lubi tego ujawniać. Z racji swojej porywczej, zaczepnej natury, często słucha różnych złośliwości, których to jednak sam i nie szczędzi. Nie lubi okazywać wielu rzeczy, czy to szczerej radości, czy zawodu - jeśli stara się coś ukryć, chowa się za maską obojętności, co często zdradza jego właściwy nastrój osobom znającym go już nieco lepiej. Ma też jednak swoistą blokadę przed takim poznawaniem - początkowo jest bardzo chętny na znajomość, jeśli jednak widzi, iż ktoś jest o krok od muśnięcia jego duszy, zaczyna się mimowolnie wycofywać. Bardzo łatwo buduje dystanse, sprytnie umie się wymawiać ze swoim nieśmiertelnym bananem na twarzy. Pomimo ogólnej pogody ducha chłopaka, zdarzają mu się takie dni, kiedy musi pobyć po prostu sam ze sobą - męczy go wtedy towarzystwo obcych, jest osowiały i mrukliwy, często zmusza się do dobrego humoru, co potem tylko gorzej go dobija. Czy jest zmienny? Tak, nawet bardzo - w jednej chwili może tryskać radością, kiedy po chwili nawet jakieś słowo sprowadza go do parteru, wbija w introwertyczny tryb.
Nie jednak ma problemów z poczuciem własnej wartości - może nawet delikatnie ją zawyża. Nieco egoistyczny. W tych zdrowych ilościach, co mocno łączy się z jego poczuciem własnej wartości. Nie ulega wpływom otoczenia i nie dostosowuje się do środowiska, w którym się znajduje. Pasuje mu jego osoba i nie nadaje się zmanipulować. Nie robi też nigdy niczego "bo tak każą, bo tak trzeba". Ma swoje zasady i według nich postępuje, bardzo ważną rolę odgrywa u niego instynkt. Jeśli jakaś droga wydaje mu się być tą właściwą, nią podąży. Otwarcie przyznaje, że skromność nie jest jego mocną stroną. Ma swoje poglądy i twardo się ich trzyma, chociaż jest otwarty na dyskusje, z góry jednak zaznacza swoje stanowisko. W tym wypadku można wręcz przyrównać chłopaka do kamiennej skały - bardzo ciężko jest zmienić jego opinię na jakąkolwiek sprawę. Nie wydaje pochopnych osądów i zdecydowanie głosuje za tym, iż odzywać powinni się tylko ci, którzy mają coś mądrego do powiedzenia - przynajmniej w dyskusjach na poważniejsze tematy, podczas bzdurnych pogawędek zawsze i wszędzie wtrąca swoje trzy grosze. Ma też przykrą tendencję do zatajania swoich błędów - co później kończy się zazwyczaj przykrymi konsekwencjami.
On w skrócie? Pies na baby. Tyle w temacie.
Towarzysz
Cóż, brak - nie lubi się do tego przyznawać, ale do większości zwierząt żywi sporą niechęć - co prawda, przekonał się do liska Shirley i kotki Liliś, do tych obcych odnosi się jednak ze sporą rezerwą, zawsze zachowuje bezpieczną odległość - dopiero po upewnieniu się, że to żadna szczwana, zamierzająca go pożreć bestia, zaczyna się zbliżać, szczególnie jeśli stworzonka są bez opieki. Jeśli natomiast mają za towarzyszki piękne panny, zdolny jest zaprzyjaźnić się nawet z psem piekielnym!
Historia
Pierwsze lata życia Michaela były wyjątkowo szczęśliwe i pełne ciepła ogniska domowego - dom pełen dziecięcego rozgardiaszu rodzeństwa, który nigdy nie ucichał, troskliwi opiekunowie, ciepła strawa zawsze na obiad, bajki na dobranoc i całe dnie spędzane na zabawie - innymi słowa, czysta sielanka, prywatny Raj na ziemi. Cała rodzina Tarumi słynęła ze swoich wyjątkowo mocnych relacji, na pierwszy rzut oka widać było, iż są nierozłączni. Rok przed narodzinami Michaela przyjęli nawet pod swój dach sierotę nieznanego pochodzenia, którą traktowali odtąd jak swojaka - to właśnie Shirley była pierwszą towarzyszką zabaw Miśka, oboje byli przecież w bardzo zbliżonym do siebie wieku.
Zdarzały się jednak i gorsze chwile, które ugodziły z całą siłą w całą rodzinę - najpierw trudny poród, a potem śmierć Lily, matki Michaela, gdy chłopak miał zaledwie jedenaście lat. Zaledwie kilka miesięcy później zmarła również babcia Pauline, która opiekowała się wszystkimi po odejściu młodej matki. Nie tak długo po tym, z domu odeszła Marianne, by pobierać nauki u jednej z czołowych lekarek znanego świata, a zaraz wybył z domu i Magnus, o którym jednak słuch szybko zaginął - krążyły słuchy, iż zasilił szeregi którejś z mrocznych gildii.
Dom zamilkł na długi czas, pogrążony w apatii, jakby zły czarnoksiężnik rzucił na niego zły czar. Był to wyjątkowo trudny czas dla Michaela, chłopaka dopiero przecież co wkraczającego w dorosłość - całe swoje życie właściwie opierał na rodzinie, przekonany, że zawsze przecież będą razem. Powoli jednak wszystko zaczynało się kruszyć - nawet Will, najstarszy brat Miśka, jego wzór do naśladowania, wybudował własny dom i założył rodzinę - nawet jeśli w pobliżu, usamodzielnił się i rozpoczął własne życie. Shirley również była coraz częściej nieobecna, zarówno myślami, jak i duchem - a w końcu najbliższa chłopakowi osoba na świecie podjęła nieodwołaną decyzję - wyrusza w podróż, już, natychmiast, w tej chwili - i kategorycznie odmówiła propozycji Miśka, który chciał wyruszyć razem z siostrą.
Czy dał sobie radę? A i owszem, choć zamknął się w sobie - nawet jeśli ciągle pisał z rodzeństwem, sam otwarcie przyznawał, że rozmowa dla niego to tylko ta twarzą w twarz. Spędzał z dziadziem mnóstwo czasu, doskonaląc magię i ucząc się różnych tajników z różnych dziedzin życia - od medycyny po historię.
I wtedy zjawiła się Ona.
Dla Miśka było to jak zachwianie w podstawach całego świata. Zaledwie ją ujrzał, był gotów poświęcić całe życie tylko dla niej. Pięknej, silnej, inteligentnej - chodzącemu ideałowi, jak był przekonany. Czy odwzajemniła jego uczucia? Prawdopodobnie nie. Czy zatem perfidnie wykorzystała uczucia nieszczęśliwie zakochanego młodzika? Też nie. Kiedy jednak ich relacje się rozwinęły, wyjawiła Miśkowi swoją prawdziwą tożsamość - panna Najenda, jedna z czołowych członkiń organizacji zabójców, którzy mordowali "ścierwa tego kraju". Michael dał się w to wciągnąć - aż w końcu wpadł po same uszy. Odkrył w sobie talent do zabójstw i zemścił się na "przyjacielu" swojej kochanej Shirley, który wyrządził tyle zła jego siostrze. W końcu jednak wszystko szlag trafił, a cała rodzina Tarumi znalazła się w potrzasku.
I wtedy właśnie Michael Walter Tarumi umarł.
W oficjalnej wersji zabił go potwór z lasu, na którego samotnie się wyprawił. Podrobiono wszystko, tak dobrze, że nawet krewni w to uwierzyli. Narodził się Lubba, zupełnie nowy człowiek. Długo mu zajęło, nim wszystko wyjaśnił rodzinie, nadal wie jednak, iż nie może wrócić do domu. Przyjął go za to mistrz gildii Quatro Cerberus - bez zbędnych pytań czy ceregieli, ku szczeremu zaskoczeniu chłopaka, całość była mu jednak bardzo na rękę - może ze swojego kąta czuwać nad bezpieczeństwem kochanej siostrzyczki.
Inne/ciekawostki
- Żyje sobie obecnie na świecie pod wdzięcznym imieniu Lubbock, pieszczotliwie zwany Lubbą, złośliwcy czasem wołają na niego "Panienka" z racji na dość delikatną aparycję chłopca - piękne niewiasty mogą go nazywać, jak tylko chcą, wszelkiej maści króliczki, ptysie i słoneczka są mile widziane~!
Cóż, mało kto jednak wie, że nasz drogi chłopiec zowie się tak właściwie zupełnie inaczej - Michael Walter całuje po rączkach, dla rodziny i przyjaciół Misio *ekhem, i dla pięknych panienek!*. Niewiele osób ma jednak szansę poznać prawdziwą tożsamość chłopaka, dlatego... cóż, po prostu Lubba! Jak balanga!
- O nazwisku: Tarumi - jest to bardzo stary ród z bogatą historią, choć przez długi czas był niemal na wymarciu - rodzinny dom Lubby to jedna z ostatnich odnóg rodziny. Jego członkowie od najmłodszych lat są uczeni istoty swojego pochodzenia oraz własnej historii - mają być wszak dumnymi członkami rodziny, którzy z podniesioną głową wypowiadają własne nazwisko. Teraz jednak, pytany o swoje nazwisko, Michael opowiada ckliwą, smutną historyjkę o swoim sieroctwie i ciężkim życiu chłopczyka, któremu ojciec nie podarował nawet nazwiska.
"Och, smutne to, jednak nie płacz, piękna pani! Lubba Cię utuli, wpadnij w me ramiona i otrzyj łzy!".
- Nie przepada za zwierzętami, choć całkiem lubi Akamaru, liska Shirley oraz Immi, kotkę Lilianne - do innych podchodzi wyjątkowo ostrożnie
- Ma smykałkę do opowiadania strasznych historii, co skrzętnie wykorzystywał za każdym razem, gdy spał gdzieś z rodzeństwem poza domem
- Radzi sobie całkiem nieźle w malowaniu, tej sztuki nauczył go dziadzio, szczególnie upodobał sobie pejzaże
- Drugie imię, Walter, wybierał mu właśnie dziadzio, otrzymał je po jakimś sławnym malarzu, którego jego dziadzio spotkał, gdy był jeszcze małym chłopcem - podobno Misiek ma bardzo podobny sposób malowania do niego
- Ma całkiem mocną głowę do alkoholu
- Na dobrą sprawę nie wie, co tak właściwie czuje obecnie do Najendy, ale dalej szuka wszelkich wzmianek na temat kobiety
- Nie ma zbyt dużych oporów przed zabijaniem,daleko mu jednak do psychopaty - nie przepada za wdawaniem się w bezpośrednią walkę, preferuje jak już zastawianie pułapek i ostrożne, planowane działania
- Całkiem nieźle radzi sobie z bronią białą, szczególnie dobrze opanował sztylet,  radzi sobie również z mieczem i zna podstawy używania włóczni. Jego ukochaną bronią jest jednak Cross Tail - stworzona przez chłopaka, jest to swoista rękawica z ostrymi, metalowymi czubkami na palcach, przypominającymi nieco ptasie szpony - specjalny mechanizm pozwala na wystrzeliwanie z nich nitek pochodzących z sierści ochraniającej organy pewnego górskiego smoka -gruba szpula zazwyczaj wciśnięta jest bezpiecznie z tyłu, same nici są na tyle wytrzymałe i elastyczne, iż mogą być wykorzystywane wielokrotnie. Lubba ciągle ćwiczy korzystanie z broni, używa jej głównie do zastawiania pułapek, może połączyć też nici w większą broń, jak włócznia, a także "otulić" nićmi wybrane fragmenty ciała, dzięki czemu jest dużo bardziej odporny na ciosy fizyczne
- Kompletnie nie radzi sobie z broniami palnymi, podobnie sprawy mają się z łukiem - prędzej zastrzeli siebie, niż wroga. Jak zastrzelić siebie  z łuku? Cóż, znalazłby sposób w końcu z pewnością!
- Zna się całkiem nieźle na ziołach, zarówno tych leczniczych, jak i trujących
- Zielony kolor to, wbrew pozorom, naturalny kolor włosów chłopaka - dziadzio w żartach często powtarzał, że to zasługa błogosławieństwa wróżek
- Dużo je, szczególnie jeśli idzie o mięso - zawsze znajdzie się miejsce na coś dobrego
- Zawsze nosi na głowie swoje czerwone gogle, jest to prezent urodzinowy od Najendy
- Nie grzeszy zbytnią siłą fizyczną - to wręcz chuderlak. Jest w dodatku leniwy i nie przepada za ćwiczeniami, aby cokolwiek zacząć, potrzebuje naprawdę silnej motywacji
- Jego rodzina jest naprawdę liczna:
ojciec Horacy - wzór ojca, pomagał synowi zawsze w potrzebie i nie chował nigdy urazy. Nauczył Miśka wielu rzeczy, chociażby sztuki polowania czy też sekretów drzew. Pomimo swojej aparycji drwala - tym zresztą się trudni - to człowiek o złotym, delikatnym sercu
matka Lily - najwspanialsza kobieta na ziemi, wcielenie anioła - gdy jeszcze żyła, potrafiła jednym uśmiechem poprawić każdemu dzień - jak promyk słońca. Misiek przez długi czas bał się spać sam po ciemku, był ogólnie dość sporą fajtłapą - matka zawsze była przy nim, gotowa utulić synka i pogłaskać go po głowie, a także opowiedzieć bajkę, by odstraszyć potwory spod łóżka. Zmarła przy narodzinach ostatniego dziecka, córki nazwanej po matce - Lilianne
dziadzio Halt - wielki mag liczący sobie już blisko półtora wieku, ma ogromny autorytet, zarówno wśród rodziny, jak i mieszkańców wioski. To właśnie jemu przypadła rola uczenia dzieciaków magii, Misiek trenował razem z nim Jutsu Shiki, duży nacisk kładł również na rozwój zdolności myślenia strategicznego chłopca. Dziadzio bardzo często siadał razem z Misiem, by wieczorami prowadzić długie dyskusje zwłaszcza pod odejściu Shirley
babcia Pauline - zawsze dumna i wyprostowana, zapamiętana jako prawdziwa dama - wszystko zawsze musiało być przy niej perfekcyjnie zrobione, nie tolerowała lenistwa czy odwalania czegoś na pół gwiazdka. Strofowała, równocześnie jednak zawsze dbała, by jej rodzinie niczego nie brakowało
starszy brat Will - na chwilę obecną liczy sobie blisko dwadzieścia dziewięć lat, jest najstarszy z rodzeństwa. Hałaśliwy i wesoły, zawsze ma coś do powiedzenia - Misiek wpatrzony był w niego niegdyś jak w obrazek i nie odstępował brata na krok. Nadal mają ze sobą dobry kontakt, choć już dużo rzadszy
starsza siostra Marianne - czyli dwudziestotrzyletnia bestia w ludzkiej skórze, jak często powtarza Misiek - panna zawsze gotowa walczyć o swoje prawa, pyskata, wredna i pewna siebie, a także wyjątkowo ambitna i uparta jak osioł. Wyjątkowo ogarnięta, niema w sobie ani grama leniwej trzpiotki. Zaskarbiła sobie szacunek wśród rodzeństwa i ma autorytet większy nawet niż Will - ba, ten zazwyczaj słucha się młodszej siostry
starszy brat Magnus - bliźniak Marianne, choć jest jej kompletnym przeciwieństwem - gderliwy, cherlawy i leniwy, woli chować się po kątach i marudzić, niż cokolwiek zrobić. Miał wyjątkowy dar do znajdywania sobie wrogów, często kłócił się z dziadziem - pewnej bezchmurnej nocy po prostu uciekł z domu
przybrana starsza siostra Shirley - bratnia dusza Miśka, zawsze i wszędzie byli razem - to właśnie on nie odstępował siostry na krok, zwłaszcza odkąd straciła wzrok. Znani jako "papużki nierozłączki". Shirley starała się pomagać Miśkowi, utrzymują też stały kontakt listowny, choć dziewczynie ciężko było otrząsnąć się po całej sprawie ze "śmiercią" brata
młodszy brat Daiki - dziesięcioletni, uroczy maluch, który razem z Miśkiem często wyprawiał się do lasu - chłopak uczył młodszego brata a to robić proce, a to wspinać się na drzewa. Mały jest wyjątkowo rozgadany i kocha cały otaczający go świat - jest znany ze znoszenia do domu stworzeń wszelkiej maści, ku udręce Michaela, który z reguły stara się unikać zbędnej interakcji ze zwierzętami
młodsza siostra Lilianne - kochana, urocza kruszynka, licząca sobie niecałe osiem wiosen - jest wyjątkowo podobna do matki, nie tylko z imienia. Rozświetla cały dom swoim niewinnym, kochanym uśmiechem, a jej kotka, Immi, jest jednym z niewielu zwierząt, jakie Misiek toleruje - wręcz zapałał sympatią do zwierzęcia, zwykł wołać na nią Księżna.
bratowa Miriam - żona Willa, mająca w sobie sporo z fajtłapy, ale to w gruncie rzeczy kochana, pomocna, zawsze dająca z siebie wszystko osóbka, która bardzo mocno "wrosła" w rodzinę Tarumi. Choć nie rozmawiała z Miśkiem za często, chłopak szczerze ją lubi
bratanek Andy - trzyletni szkrab, syn Willa i Miriam - żywiołowy chłopiec, którego wszędzie pełno, często bawił się razem z Miśkiem, Shirley, Dai i Liliś. Według dziadzia, ma smykałkę na całkiem porządnego maga lodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz