Wiem, że to jest co kilka lat, stuleci albo wieków. Nigdy nie wiadomo kiedy nadjedzie. Wszyscy inaczej je widzą. Czasem może czas stanąć w miejscu i ktoś schodzi na ziemie. Jakieś postacie. Czasem też pojawia się pył. Innym razem dzieje się coś zupełnie innego. Wstałam i zeskoczyłam na ziemię. Usiadłam i spojrzałam w niebo.
Aby fioletowe niebo się pojawiło. Słońce i księżyc muszą być w tym samym momencie na niebie. Planety ustawiają się w jednej linii. Wtedy niebo zmienia swój kolor. Słońce przybiera inny kolor tak samo, jak księżyc. Ruch planet się zatrzymuje. Trwa to przez krótką chwilę. Choć dla nas to jest nieco dłużej. Nigdy nikt nie wie. - te słowa powtarzane były przez pewną dziewczynkę. Tą dziewczynką, była ona. Miała zaledwie cztery i pół roku. Tak jakby to ona to wymyśliła. Choć z czasem tez inny to powtarzali.
Miałam ruszać do gildii, ale jakoś nie chciałam się ruszać. Chciałam poczekać, na zadziwiające i kosmiczne wydarzenie. Ive nagle dokonała swej zmiany na rumaka. Choć przypomniała siebie, ale też coś zupełnie innego. Nie mogłam jej rozgryźć. Wsiadłam ostrożnie. Ive ruszyła.
Miejsce, z którego miałyśmy zniewalający widok. Był to oaza otoczona drzewami. Jakieś źródełko. Położyłam się i czekałam na zjawisko. Ive się przemieniła i położyła na moim brzuchu. Dałam jej kilka kuleczek, czekając na początek. Nawet nie wiem czemu, aż tak się cieszyłam.
Nadszedł czas.
Chmury zniknęły słońce i księżyc były na niebie, planety powoli ustawiały się w linii. Wtedy nastąpił rozbłysk i niebo zaczęło przybierać fioletową barwę. Patrzyłam wyczekująco na rozwój dalszych wydarzeń. Niedaleko usłyszałam jakiś hałas. Wstałam, Ive weszła mi na ramie i powoli ruszyłam. Hałas coraz bardziej narastał. Schowałam się za drzewem. Ktoś walczył z dziwnymi istotami. Czyżby to się działo. Ten dzień nastał. Przecież, to te stwory, to one atakują. To musiał się stać. Celował w nich, ale nagle wydobył się ogłuszający ryk. Stwory zniknęły. Powoli podeszłam do tej osoby.
- Nic ci się nie stało? Nie można ich atakować w pojedynkę. - powiedziałam.
- Wszystko w porządku. Znasz te stwory? - spytał mnie ktoś.
- Jest legenda o nich tak samo, jak i o fioletowym niebie. - powiedziałam. Choć jest w starożytnym języku. Może kiedyś ją opowiem. Teraz ciekawi mnie czemu ta osoba je zaatakowała. Nie są one zagrożeniem, chyba że się je zaatakuje.
- Czemu atakowałaś/eś te stworzenia? - spytałam.
Ktoś?
Ilość słów: 514
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz