30 gru 2017

Od Seary do Alistair

Jak to ktoś mądry kiedyś powiedział "Wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną". Jeśli te słowa, mają aż tak wielkie znaczenie. To, co powiedzą, gdy wpuszczą mordercę do ich grona. Właśnie, co wtedy? Wszystko się ułoży, bo przecież jakby inaczej. Nudziło mi się, aby się czymś zająć. Wzięłam jedną z ksiąg, które miałam. Zaczęłam ją czytać, była w jednym ze starożytnych języków. Wpierw historia o smokach. Choć widziałam, zgliszcza ich bardziej kości, ale to szczegół. Rozpoczynała się tak przyjemnie, choć wiedziałam. Wiedziała, że coś tu nie gra.. Zbyt czarująca mało krwi i akcji. Każda kolejna strona stawała się coraz ciekawsza.
Nagle zaczęłam czytać na głos, wciągnęła mnie. Czułam się tak trochę, jakby to wszystko się działo. Jakby wróciło. Takie to niespotykane. Została mi niemal ostatnia strona. Było tak miło, dopóki ktoś nie zaczął mi walić w drzwi. Wkurzyłam się i użyłam mojej mocy, aby rozwalić drzwi. Walenie ustało, wraz z drzwiami. Mogłam dalej się zająć czytaniem. Gdy skończyłam. Schowałam księgę i wyszłam. Przeszłam obok osób, kierując się do tablicy z zadaniami do wykonania. Jest tych opowieści, bardzo wiele, były nawet z początku gildii. Taj jakby regularnie coś nowego się pojawiało. Moja jedna z nielicznych ksiąg. Wybrałam misje, aby zdobyć płynny pył z wysoko prawie dosięgalnego szczytu. Używają, go w celach medycznych oraz coś tam jeszcze było. Podeszłam do lady i pokazałam zlecenie, zostało odhaczone. Ruszyłam wpierw spakować trochę prowiantu.

Po jakimś kwadransie już szłam, mijałam ciekawskie oczy. Kawałek drogi, może znajdę podwózkę. Choć zawsze, mogę zwrócić się o coś na kształt pomocy. Wsiadłam do pociągu i ruszyłam. Krajobraz za oknem był zadziwiająco cudowny. Jakoś czułam tak jakby i widziałam smoki. Może to przez ta historie, zwykle tak jest. Jeśli zacznę czytać je na głos mam jakieś takie zwidy. Tyle smoków, choć ja szukałam tylko tego jednego. Wielkiego i potężnego, nie widziałam go. Tak jakby coś się nie zgadzało. Wysiadając z pociągu, ruszyłam w stronę wioski. Na miejscu spotkałam jakiegoś chłopaka. Może jakiś taki laluś, któż by to wiedział.
- Już jesteście to dobrze. Miło mi, że Fairy Tail oraz Lamia Scale. Na najwyższym szczycie znajduje się płynny pył, napełnijcie te otóż bańki. Gdy będą pełne, same się zamkną i zmniejszą do wielkości jajka. Do tego miejsca jest trudny dostęp, prawie nie ma jak się tam dostać, wcześniej była tam ścieżka, ale pnącza je zasłoniły. Nikt nie może przez nie przejść. Nagroda zostanie ujawniona po wykonaniu zlecenia. - powiedział, siwy pan. Choć był już w podeszłym wieku, to po nim tego nie było widać. Tak jakby ich wioska żyła dzięki tej płynnym pyle. Mężczyzna ruszył się, ja zostałam z lekka z tyłu. Miałam pewne pytanie.
- Nie lepiej było, by stworzyć rzekę, abyście mieli ją zawsze przy sobie? - spytałam. Wtem jakaś dziewczynka wręczyła mi kwiat. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Oczywiście, że byłoby lepiej, ale wtedy bandyci mogliby nam je odebrać. Choć byłoby nam łatwiej. Tę decyzję zostawimy w twoich rękach. - rzekł, uśmiechnął się i poszedł.
Ruszyłam do dziewczynki i pokazałam jej sztuczkę. Delikatnie przyśpieszyłam wzrost kwiatu i jej go dałam. Kwiat z takiego małego stał się takim pięknym szkarłatnym z delikatnymi przebłyskami niebieskiego. Dziewczynka się ucieszyła. Mnie też to jakoś ucieszyło. Zrobiło się cieplej. Koniec końców musiałam ruszyć.

Iście na szczyt jakoś nie okazało się trudne, po drodze musiałam go jakoś zgubić. Może poszłam inną drogą, podobno jest tylko jedna. Nawet to nie było prawda. Może jednak. Napotkałam pnącza, aby się ich pozbyć, musiałam je najpierw zniszczyć. Na szczęście wyszło bez szkód. Weszłam na szczyt i napełniłam bańkę tym płynnym pyłem. Jak się okazało, był to kwiat, ten otóż kwiat. Miał bardzo rzadko spotykane płatki, każdy mielił w kolorach tęczy. Gdy odpadały, zmieniały się na płynny pył. Więc jak już bańka została napełniona. Jeden z płatków zaczął opadać, tak jakby kwiat umierał. Cofnęłam czas, tak aby jeszcze żył i delikatnie podrósł. Siedziałam niedaleko i patrzyłam przez kule przyszłości. Zaciekawiło mnie to, co się wydarzy w tej wiosce. Leżałam na trawie i gdy usłyszałam kroki, podniosłam się i zobaczyłam, kto nadchodzi.
- Zgubiłeś się, czy co. - rzekłam.
- Szukałem drogi. - powiedział.
Pokazałam mu, co ma zrobić, a ja czekałam. Miałam przeczucie, że wioska może potrzebować pomocy.

W drodze powrotnej do wioski można było zobaczyć kule ognia oraz lodowe stworzenia. Czyżby ktoś z gildii, a może jednak przeciwnicy. Trochę rozrywki, w końcu będziemy mieć.
- Zapewne się jeszcze nie przedstawiłam. Jestem Seara, a twa godność. - spojrzałam na niego z ukosa.
- Alistair, mi także miło cię poznać. Pomóżmy osobom w wiosce. - wyciągnął swoje klucze. Już widziałam podobne, kiedyś jeden z dziewczyna z poprzedniej gildii miała takie. Tylko, nie wiem, co się z nią stało. Pamiętam, że z jej gwiezdnymi duchami mogłam się zaprzyjaźnić oraz ćwiczyć... Ochrona wiosek, pomoc, współpraca. Trochę to ostatnie jest obce mojej osobie. Sama bym sobie poradziła. Cóż mus to mus.

Alistair?

Ilość słów: 796

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz