6 lut 2018

Od Atalii cd. Lyona


Za każdym razem, gdy słyszałam swoje nazwisko, miałam wrażenie, że w rzeczywistości mają na myśli kogoś zupełnie innego. Całe szczęście, że zdołali przejrzeć na oczy, choć nie do końca i zostałam uniewinniona. Wizja kary za coś, czego się nie zrobiło, jakoś do mnie nie przemawia... Dali znać, że salę rozpraw można już opuścić, niektórzy członkowie rady już wstali ze swoich miejsc i skierowali się w stronę bocznych drzwi. Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu, mój wzrok zatrzymał się na Lyonie. Wyglądał na wielce zadowolonego i z nieco kpiącym spojrzeniem spoglądał na Grand Doma, który to stał się jednym z głównych tematów rozlegających się szeptów. Nie przejmował się swoimi towarzyszami, ale kiedy strażnicy zaczęli wymieniać między sobą dziwne spojrzenia, odchrząknął głośno, a następnie nieco mniej formalnym i grzecznym tonem kazał nam opuścić ten pokój. Promieniował radością i dumą ze swojego czynu. Dlaczego? Rozumiem to, że ja zostałam uniewinniona, ale on? Razem z tym drugim gościem rozwalili całą karczmę. Nie jedną ściankę, nie jeden stolik, nie jedne drzwi, tylko zdecydowana większość budynku legła w gruzach. Co prawda wiedziałam, że uda mu się uniknąć konsekwencji, ale nie spodziewałam się, że wybrnie z tego tak szybko... Jakże niesprawiedliwy jest ten świat! Szłam za nim, nie dlatego, że chciałam, tylko szedł tą samą drogą co ja i wpatrywałam się w jego plecy, zastanawiając się, kim on właściwie jest. Pod jego naciskiem złamał się sam przewodniczący Rady Magicznej, a to jest ostatnia osoba, którakolwiek mogłaby się dać złamać czy coś. Nawet podczas konkursu zdawali się o nim mówić, jak o wielkim magu, jednakże, czy gdyby faktycznie był kimś tak dobrym, to pokazywałby się w takich spelunkach jak tamta? Amator kiepskich wrażeń? Wpadł w kłopoty finansowe i łapie się każdej okazji? Nie, raczej kierują nim zwykłe pobudki. Irytujące. Z łatwością mu wszystko przychodzi i z pewnością jego ego staje się z każdą chwilą coraz to większe i większe.
– Huh? – mruknął pod nosem, po czym zaczął się rozglądać po korytarzu. – Uratowałem cię przed wyrokiem, a ty naprawdę chcesz mnie zabić... Jak możesz być tak okrutna?
Mężczyzna zatrzymał się, a następnie odwrócił w moją stronę i z teatralnym wyrazem smutku i żalu spojrzał na mnie, chcąc zmusić mnie do przeprosin, przynajmniej tak to odebrałam. Wzruszyłam ramionami, ale to go najwidoczniej nie usatysfakcjonowało. Zaczął coś bełkotać, przepraszam, wysławiał się w taki sposób, że ja jako mag podrzędnej kategorii i rasy nie mógłby tego zrozumieć, to też się nim nie przejęłam. Przewróciłam oczami, a następnie postawiłam pierwsze kroki w jego kierunku, a właściwie w kierunku wyjścia.
– Zapomniałbym, przecież jesteś głupiutką blondynką. Nie dałabyś nawet zadrasnąć kogoś takiego jak ja – uśmiechnął się do mnie nad wyraz życzliwie.
Rozumiem, kolor włosów ważna rzecz, jak można to nawtykajmy, będzie dobrze. Nie wiem, czy próbował mnie w jakiś sposób sprowokować, czy może jednak po prostu jest irytujący z natury i nad tym nie panuje, naprawdę nie wiem, ale... Skoro chce, chyba tak reagują zbyt wrażliwe osoby...
– Ze wszystkiego, z czego mógłbyś sobie zakpić, musiałeś wybrać akurat to? – powiedziałam łamiącym się głosem.
Przyłożyłam dłonie do twarzy, chcąc otrzeć swoje wymuszone łzy. Dodając nieco dramatyzmu, upadłam na kolana i zaczęłam głośno szlochać. Kątem oka zauważyłam, jak to zdezorientowało naszego pana najcudowniejszego. Usłyszałam szmer, a następnie poczułam, jak zaczyna mnie klepać po ramieniu.
– No już, przepraszam... Nie wiedziałem, że jesteś taka przewrażliwiona na punkcie swoich włosów... – Wyciągnął z kieszeni chusteczkę, którą następnie by wręczył, abym nie musiała chodzić cała zasmarkana. Nieudolnie wytarłam łzy, a następnie spojrzałam na niego. Odwrócił nerwowo wzrok i podał kolejną. – No przestań już, no. Przeprosiłem przecież.
Wyciągnęłam do niego rękę, ale zamiast złapać za białą chustkę, złapałam za rękaw jego koszuli, a następnie nadgarstek. Musiałam użyć całkiem sporo siły, ale pociągnęłam go do siebie, a następnie przewróciłam na ziemię. Zdziwił się, oj mocno się zdziwił. Nieco ze złością, zapytał, co to ma znaczyć, ale spotkał się z mocniejszym ściśnięciem ręki.
– Naprawdę sądziłeś, że popłakałabym się z takiego powodu? Naprawdę jesteś żałosny. – No i zapomniałam dodać, że właśnie zrobiłam coś więcej niż draśnięcie kogoś takiego jak ty... – Żądam przeprosin.

Lyon?
Ilość słów: 676

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz