Demon przytaknął, a chwilę później usłyszeliśmy wyjątkowo głośny grzmot. W efekcie położył się do łóżka razem ze mną, co mnie szczerze zaskoczyło. Z początku spałam niemalże na drugim końcu, ale później, po zapewnieniu przez niego, że mu to nie przeszkadza, wręcz się do niego przykleiłam. Poczułam się jakoś tak lepiej… bezpieczniej? Chyba tak. W końcu, do jego obowiązków należało, żeby tak było. Jakiś czas później zasnęłam. Przynajmniej tą burzową noc spędzę spokojnie.
Nad ranem obudził mnie jakiś łomot i huk, jakby ktoś przewrócił moją szafę lub komodę. Gdy tylko otworzyłam oczy, zobaczyłam, jak Alistair jest podduszony przez Sebastiana. Natychmiast zareagowałam, kładąc rękę na jego ramieniu i mówiąc głośniejszym tonem demonowi, aby przestał. Gdy tylko to zrobił,podbiegłam do blondyna. Ten jak na machnięcie zaczarowaną różdżką puścił go, po czym usiadł przy stoliku.
- Spałaś z demonem?!- oczywiście, zamiast żadnego powitania to krzyk, a moja twarz stała się czerwona niczym dojrzały pomidor.
- To nie tak! Co ci w ogóle strzeliło do głowy, żeby tak myśleć?!- również podniosłam głos.
- Doprawdy? Przed chwilą widziałem coś zupełnie innego- powiedział już spokojniej, ale i chłodniej do tego stopnia, że oddechem mógłby zamrozić powietrze w pokoju.
Czyli przylepiłam się do biedaka na całą noc. Tak, to by wszystko wyjaśniało. Złapałam brata za rękaw i wyprowadziłam do salonu.
- Posłuchaj, nie obchodzi mnie, co sobie myślisz. I nie, nie spałam z nim w takim sensie, o jakim sobie pomyślałeś. Poza tym, nie możesz pojawiać się u mnie bez zapowiedzi i udawać, że nagle wszystko jest super- mogłam przysiąc, że gdybym miała teraz taką moc, to Alistair zamieniłby się w kamienny posąg.
Tak, nadal miałam do niego trochę żal, że w dzieciństwie mnie kompletnie olał. Zostawił. Bez żadnego wyjaśnienia. Po prostu zamknął się w swoim małym światku, nawet nie próbując przyjąć mojej pomocy. Doskonale wiedział o swojej winie. A już zwłaszcza teraz, kiedy pojawił się nagle w moim mieszkaniu, rzucając na dodatek w moją stronę głupi i niedorzecznymi oskarżeniami. Już miał zamiar coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnował.
- Nie mam zamiaru dłużej z tobą rozmawiać. Jeśli masz mi coś do powiedzenia, to uprzedź mnie. Jednak dzisiaj mam już dość. Wyjdź- wzięłam głęboki oddech i wypuściłam powietrze nosem.
Nic już nie powiedział. Jedynie westchnął i kiwając głową, ruszył w kierunku drzwi, by po chwili za nimi zniknąć. Gdy tylko tak się stało, od razu zeszło ze mnie całe napięcie. Ja zaś wróciłam do Sebastiana. Wyglądał jakby siedział na szpilkach, chociaż, czy to by zrobiło na nim jakieś większe wrażenie? Nie ważne. Po prostu wyglądał na zdenerwowanego.
- Wszystko w porządku?- spytałam z troską w głosie, nachylając się trochę obok niego i delikatnie kładąc dłoń na ramieniu.
Ten tylko nieznacznie dgnął, potem wstał, udając, że nic się nie stało. Następnie zniknął w innym pokoju. Jednak ja nadal się martwiłam, przez co taki był. Czy powinnam w ogóle pytać? Bycie demonem nie zwalniało z posiadania swoich problemów. Przebrałam się i rozczesując, a przynajmniej starając się, moje długie włosy, weszłam do kuchni. Tam czekało już na mnie ładnie przyrządzone śniadanie i filiżanka herbaty. Okazało się, że smakowało równie dobrze, co wyglądało. Przy okazji, moje mieszkanie stało się o wiele czystsze i jakby więcej światła do niego wpadało? Biedny Sebastian, ogarnięcie tego wszystkiego musiało go porządnie wymęczyć. Czy ja naprawdę miałam aż taki syf u siebie? Dzień zapowiadał się o wiele lepiej niż wczoraj, więc żeby zbić napięcie z ranka, wyciągnęłam go na spacer. Było mi naprawdę głupio, że został tak potraktowany przez mojego brata. Podczas przechadzania się wyłożonymi kamieniem uliczkami Magnolii, usłyszeliśmy ciche miałknięcia z jednego z zaułków. Nie mogłam się oprzeć, żeby tam nie zajrzeć, a Sebastian chyba równiez nie mógł się powstrzymać. Pod płotem siedziała gromadka kotów. Nie bały się, były najwyraźniej przyzwyczajone do człowieka. I demona, który chwilę później już przy nich klęczał, nie mogąc nacieszyć się ich widokiem. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś tak ekscytował się na widok kotów. Oczywiście Sebastian robił to na swój własny, sebastianowy sposób. Wziął jednego na ręce i zaczął go głaskać. Kto by pomyślał, że demon może tak bardzo lubić te ogoniaste stworzonka z długimi ogonami oraz wąsami. Wyglądał jak małe dziecko, które właśnie dostało wymarzoną zabawkę. Cieszyłam się, że może chociaż odrobinę ten poranny stres mu przeszedł. Miałam ochotę zrobić zdjęcie, bo raczej nie był to codzienny widok. Uśmiechnęłam się i kucnęłam obok niego, a zaraz pojawił się inny kot, który również domagał się pieszczot.
Sebastian?
Ilość słów: 721
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz