11 lut 2018

Od Lyona c.d: Atalii


- Naprawdę sądziłeś, że popłakałabym się z takiego powodu? Naprawdę jesteś żałosny. - No i zapomniałam dodać, że właśnie zrobiłam coś więcej niż draśnięcie kogoś takiego jak ty... - Żądam przeprosin.- odparła dziewczyna i uśmiechnęła się wręcz przeklęcie ironicznie. Nie wiem czy ona była tak tępa, czy to tylko kolor włosów, ale wkroczyła właśnie w ślepy zaułek. Poprawiłem tylko lekko włosy, bo spadły mi na twarz, aby jeszcze bardziej mnie przy tym zdenerwować. Chwile później poczułem jak krople krwi powoli brudzą moją koszulkę. Cwaniara miała dosyć długie paznokcie i użyła ich w dobry sposób. Niechętnie wydarłem kawałek ze swojej koszulki i obwiązałem nią niewielką ranę. Krew nigdy nie kojarzyła mi się dobrze. Wstałem, strzepałem kurz ze swoich spodni i spojrzałem na nią znudzonym wzrokiem.
- Jeżeli chcesz się bić, to poluj na kogoś na swoim poziomie, aniołku - westchnąłem i ruszyłem w swoją stronę. Miałem ważniejsze rzeczy na głowie, niż bawienie się w kotka i myszkę z jakąś niewdzięczną pannicą. Ratujesz komuś życie, a on w zamian wykorzystuje chwilę twojej naiwności i przewraca Cię z impetem na ziemię, to wręcz nie do pomyślenia. Musiałem wykonać jeszcze parę misji Klasy S, ponieważ tak mało brakuje mi do osiągnięcia ostatecznej rangi.. Tak malutko.. Nagle moje uszy zlokalizowały dźwięk lecącej rzeczy, a ja sekundę później złapałem średniej wielkości kamień, 2 centymetry od mojej głowy. Headshoot, nie? Chwilowo skamieniałem w bezruchu, ale ostatecznie powoli odwróciłem się w stronę Atalii ze znudzonym wyrazem twarzy.
- Serio? - uniosłem jedną brew do góry - nie znasz słowa "przesada" albo "głupota"? - tym razem nie mogłem się powstrzymać i podchodziłem do niej dość szybkim krokiem - Nie rozumiesz słowa "hierarchia", nie dociera to do Ciebie? - stałem teraz koło niej, a byłem dosyć wysokim chłopakiem więc... Wyglądała jak malutka mrówka, gotowa do zdeptania. Kusiło, oj kusiło. W moich rękach zaczął tworzyć się lód. Przygwoździłem dziewczynę do ściany w taki sposób, że nie mogła się ruszyć. Lód wszczepiony w jej skórę i przyszpilony do ściany nie pozwalał jej dosłownie na nic, oprócz..
- Straż! Pomocy! - krzyknęła głośno. A To ci menda, trzeba było zamrozić jej jęzor na dość długi czas, aż doszłoby do takiego odmrożenia, iż musiałaby zgłosić się do dobrego chirurga. Usłyszałem głośne kroki, które powoli zbliżały się do naszej dwójki i zgromiłem dziewczynę wzrokiem, po czym nie zastanawiając się zbyt długo, wyskoczyłem przez okno. Nie było to przemyślane, przyznaję, bo znajdowaliśmy się na 7 piętrze. Wylądowałem na dachu jednego z dodatkowych budynków i zacząłem biec wzdłuż niego, modląc się o ewentualną rynnę, której na moje nieszczęście nie było. Złośliwość rzeczy martwych, naprawdę. Skoczyłem na czyiś sklepik, rozwalając mu przy tym stanowisko. Jabłka, marchewki, a nawet wolno pozostawione kury - rozprzestrzeniły się po całym targu w chaosie.
- Jak Pan zobaczy gdzieś tutaj drobną blondynkę, to jej wina! - krzyknąłem ciągle biegnąc, bo kolejny Janusz leciał za mną z miotłą, dzięki której miał zamiar walnąć mnie zapewne w łeb. Co wy wszyscy się tak na moją głowę uwzięliście? Trochę honoru! Ostatecznie wylądowałem w mojej gildii i zgarnąłem wielki, wielki opieprz od Ooby, która walnęła mnie 98 razy w łeb, wiem, bo liczyłem. Serio, w łeb?
~~*~~
10 MIESIĘCY PÓŹNIEJ
Nigdy nie sądziłem, że ten zaszczyt obejmie moją osobę, ale staruszka przyniosła mi wczoraj list zaadresowany do "Lyona Vastii"  z pieczęcią samego Gran Domy (nie, niczym go nie przekupiłem wy zazdrośnicy! - no, może trosz - ŻARTUJĘ). Ooba przyniosła go z wielkim bananem na twarzy, aż zacząłem się martwić, że jej tak zostanie. Zaczęła też gadać pierdoły, jak bardzo jest dumna z tego, że zostałem pierwszym Świętym Magiem w historii Lamie Scale bla bla bla - i że od tej pory moja magia jest większa nawet od jej samej, a miałem przecież dopiero 20 lat. Tak czy inaczej, uroczyście zostałem najmłodszym Świętym Magiem w całym Earthlandzie, a słowa te usłyszała cała ziemia, gdyż takie informacje przekazywane są nawet przez same gazety i telewizję. Wczorajszego wieczoru zrobiono mi parę zdjęć i jak zwykle wyszedłem zjawiskowo. Teraz, wychodząc na dwór, wzrok wszystkich ludzi w mieście Margaret spoczął na moich barkach. Dziewczyny wręcz nie mogły oderwać ode mnie swoich rąk, a ja grzecznie im odmawiałem, bo przecież nie należę do damskich dziwek (bokserów tak, ale nie dziwek). Od momentu zostania "Świętym Magiem" otaczała mnie dziwna, lodowa aura. Nagle poczułem jakby prąd mnie kopnął, a lód z prądem niezbyt miło się łączy, bo zauważyłem tamtą blondynkę, która chciała oskarżyć mnie bestialsko o napaść, bodajże.. Atalię? Nie wiem, nie pamiętam, ale te włosy poznam wszędzie. Przyznam bez bicia, że odrobinkę jej się urosło, ale nadal należy do typu karłowatych. Wszedłem za nią do baru (czy my zawsze musimy spotykać się w barze?) cały czas obserwując, ale..
- Lyon Vastia! - usłyszałem krzyk jednej z bandy dziewczyn, które podbiegły z najnowszym wydaniem najważniejszej gazety; Magazynu Magów z moim zdjęciem na czele. - Podpiszesz mi się? - usłyszałem głos pierwszej - A mi na twarzy? - teraz druga - To ja chcę na ustach! - wymruczała trzecia. Próbowałem się wydostać z tego całego tłumu, ale nie dało rady, naprawdę to życie nawet teraz przestaje mi odpowiadać.
- Sio, sio - mruknąłem - Może innym razem, dobrze? - naprawdę próbowałem się wydostać, ale moje wszelkie słowa nic nie dawały, bo do tego kółeczka przyjaźni, zaczęły zlatywać się kolejne sępy. Pierwszy raz miałem dosyć swojej twarzy, widząc ją ponad tysięczny raz w magazynie.
- Patrzcie, wiewiórka! - krzyknąłem teraz i wskazałem im drzwi. Na chwilę zapanowała cisza, a cała gromada spojrzała na mnie jak na durnia. No tak, nawet głupi, stary trik się nie przyda.

Atalia?

Ilość słów: 920

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz