20 sty 2019

Od Atticusa CD Mishabiru

< Poprzednie opowiadanie>

Cofnąłem się, kiedy pewnie walczące ze sobą stworzenia zeskoczyły między nas. Dopiero po chwili dostrzegłem w tej całej plątaninie kolorów rude futro naszego koto-nie-kota, próbującego uciec od tego... czegoś.
— Nott! — krzyknąłem, biegnąc w stronę zwierzaka i wyciągając w jego stronę ręce — Nott, chodź tu do nas! No chodź! — nawoływałem, wiedząc, że muszę uratować tego sierściucha jak najszybciej, bo inaczej Atticus znowu będzie mi to wypominał przez kolejne dni. Nawet nie próbowałem poprosić o pomoc przybysza, który to teraz przyglądał się pogoni z uśmieszkiem na swojej twarzy. Nie wyglądał na kogoś, kto by nawet palcem nie kiwnął, więc postanowiłem oszczędzić sobie niepotrzebnego stresu. Widząc jednak, że zarówno kot, jak i fioletowe stworzenie nie dadzą się tak łatwo złapać, wyciągnąłem pierwszą z brzegu kartę. Nie byłem w rzucaniu czarów tak dobry jak swego rodzaju właściciel ciała, więc zielonkawy blask, jaki wyłonił się z dzierżonego przeze mnie obiektu trafił nieco dalej, niż powinien, ale źdźbła trawy, które nagle w dużym stopniu urosły wystarczyły, aby zwierzęta chociaż na chwilę się zatrzymały. Wtedy dopiero podszedłem do Nott, chwyciłem go za kark mimo kocich protestów, po czym zarzuciłem chowańca na swoje ramiona.
— Zmień się — mruknąłem do niego, już czując, jak kręci mi się w głowie od sierści. W momencie, kiedy zjawiłem się przed rozbawionym magiem, na ręce siedział już nieco większy niż typowo wróbel.
— Mam nadzieję, że podobało ci się przedstawienie — powiedziałem bez cienia uśmiechu na twarzy, wpatrując się w oblicze siwka. Gdybym miał je ocenić, byłoby całkiem pociągające. Gdyby interesowali mnie mężczyźni. 
— Było cudowne — odpowiedział mężczyzna, po czym pochylił się, aby wziąć drugiego ze zwierzaków, który postanowił zostawić przerośniętą trawę w spokoju, na ręce. Coś tam mu powiedział na ucho. Zrobił to jednak tak cicho, że jedyne, co wyłapałem, to imię Ivan. Nie będę oceniał.
— Jak już masz tego swojego zwierzaka, to możesz już nas zostawić w spokoju — Zignorowałem te znaczące uniesienie brwi przybysza, gdy usłyszał moją wypowiedź — Nie szukamy kłopotów i...
Przerwałem, gdy świat przed moimi oczami zawirował. Skrzywiłem się lekko i odwróciłem głowę, aby nie musieć patrzeć na maga. Półświadomie wyłapałem, że ten przesunął się nieco na bok, nie wiem, czy po to, żeby się upewnić, że nic nie kombinuję, czy po to, aby zaspokoić jakieś swoje dziwne potrzeby. Zacisnąłem powieki i zacząłem delikatnie poruszać głową, jakbym chciał w ten sposób opanować zawroty, albo chociaż nieco je zmniejszyć. Wiedziałem jednak, co mam robić. Wziąłem głębszy wdech, wypuściłem powietrze z ust, a zaledwie kilka chwil później Atticus wsunął się na moje miejsce.
— W-Wybacz — wyjąkałem, prostując się gwałtownie i biorąc Nott w swoje ramiona, żeby służyła mi za talizman. Teraz wystarczyło użyć talentu cyrkowca do sprawnego wymigania się z sytuacji, której nawet nie pamiętałem. Przecież to takie proste! 
— Nott... Musiała uciec.. Tak, uciec. Przepraszam, jeśli ci coś zrobiła.

< Miseczko ty moja?>

456 słów, woah

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz