Dziewczyna zaproponowała mi, żebyśmy wyszli i obgadali pewne sprawy na zewnątrz - w sumie sam się zdziwiłem, że była taka chętna, żeby oddać swą duszę diabłu. Z początków zawsze podchodziłem do ofiar z tą samą śpiewką i widziałem zamieszanie na ich wyblakłych twarzach, aczkolwiek tutaj się pozytywnie zaskoczyłem - męska, twarda decyzja. Nie wiem do końca jaki kolor włosów miała ów dziewczyna, ale mi to podchodziło pod róż. Tak czy inaczej jakiś oblech ją zaczepił, niby mogłem zareagować, ale po kiego mi to było? Nie muszę jeszcze nikomu usługiwać, więc nawet gdyby zaatakowała ją zgraja typów - nie pomógłbym. Oko za oko, ząb za ząb. Jaki kraj takie zasady. Za swoje demoniczne usługi, ludzie płacą mi nie w złocie - a w duszach. Dobra materialne nie są nam potrzebne, żeby przetrwać. Stałem tylko jak słup - musisz sama sobie poradzić.
- TY STARY DZIADZIE. JESZCZE RAZ MNIE TKNIESZ, A PRZYSIĘGAM, ŻE POŚLĘ CIĘ NA TAMTEN ŚWIAT - usłyszałem groźny ryk, który wydostał się ze strun głosowych tej ludzkiej istoty. Dziewczyna, gdy skończyła swój jakże diabelski monolog, walnęła pijaka z całej siły w szczękę w taki sposób, że mężczyzna wyleciał przez okno. Nie potrafiłem ukryć swojego zaskoczenia. Patrząc na bijącą z niej siłę, z przymrużeniem oka mogłem nazwać ją "pół-demonem", ale tylko pół. Margaret (aż z wrażenia przypomniałem sobie, jak miała na imię) zaczęła masować nadgarstek, który powoli zaczął puchnąć. Zła technika, chociaż siła zadziwiająca. Trochę treningu i naprawdę mogłaby być kimś w miarę użytecznym. W końcu wyszliśmy na zewnątrz.
- A więc o czym my to… Ah tak! Mógłbyś mi nieco bardziej przybliżyć szczegóły, jakby miało to wyglądać? I na jak miałoby działać sprzedanie mojej duszy, czy jest określony czas, po którym będę musiała ci ją oddać? No i właściwie, dlaczego akurat ja? Czym sobie na to, że tak to ujmę, zasłużyłam? - długowłosa zaczęła zasypywać mnie masą pytań, aż ledwo zacząłem nadążać. Mimo wszystko diabelnie się do niej uśmiechnąłem.
- Powoli, bo się zakrztusisz - westchnąłem idąc za nią - Jak już zdążyłaś zauważyć - mruknąłem - nie jestem zwykłym człowiekiem; masz przyjemność rozmawiać z prawdziwym demonem, którego los opiera się na duszach, które pośmiertnie zjada. Pakt jest nierozerwalnie ze mną związany. Istnieją demony, które tak jak ja; bardzo angażują się w swoje zadania, aczkolwiek są i tacy, którzy z niechęcią je wykonują. Zgadzając się na pakt - muszę wykonywać k a ż d y twój rozkaz i bronić Cię, natomiast ty, gdy umrzesz; oddajesz mi dobrowolnie swoją duszę, którą odzyskać już nie możesz. Daje Ci to możliwość zrealizowania czegoś kuszącego i trudnego do osiągnięcia. - Wskazałem dziewczynie znak faustowski, który posiadałem wyryty od momentu zostania demonem,
na wierzchu dłoni -> pięcioramienną gwiazdę, pentagram, który promieniuje fioletowym blaskiem.
No to jak? Nie dałaś mi zbyt dużego pola manewru ;-; Margaret?
Ilość słów: 618
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz