Ooba Babasaama szwędała się w te i we w te, dosłownie po całej gildii, czasami kręcąc z nerwów pojedynczym magiem, który co prawda, nie zrobił nic złego. Starsza kobieta piekielnie martwiła się tym, że zaraz miała przyjść wyrodna Rada Magiczna i oddać w jej ręce zwyrodnego zbereźnika - Lyona, który jak zwykle tylko robi jakieś problemy dla Lamia Scale! Parę razy myślała o tym, żeby może go wyrzucić, ale wychowywała go od dziecka, przyjęła pod swoje skrzydła, więc możliwe, że chłopak przechodzi teraz okres buntu. Ehh to były czasy - kiedy Ooba była młoda, to czerpała z życia pełną garścią - i to w pełnym tego słowa znaczeniu. Czasami latała też bez czapki, chociaż rodzice ganiali ją i krzyczeli, że będzie miała na starość same problemy, ahh... I masz babo placek, zamiast reumatyzmu - to masz problemy z wychowankami! Sama się o to prosiłaś, a rodzice mówili - Załóż czapkę! Kobieta kręciła się jeszcze tak parę razy po całym przedpokoju, a reszta magów z Lamia Scale przyglądała jej się badawczo, gdyż nie śmiali jej przerwać. W prawdzie - to była na tyle wybuchową babką, iż nikt nigdy nie śmiał się jej sprzeciwić, chociaż to przecież dobra staruszka! Ooba usłyszała kroki, całą masę kroków i w tym momencie nieco się wystraszyła - a co, jeżeli Lyon zrobił coś aż tak karygodnego, że będą musieli skazać go na śmierć? Przecież to jeszcze niczemu winne dziecko! Drzwi otworzyły się z impetem i do środka weszła cała masa gwardzistów.
- Ooba Babasaama, przyprowadziliśmy Lyona Vastię, został on złapany za zburzenie pobliskiej karczmy swą nad wyraz dziką mocą - kobieta już wiedziała, że ów słowo może mieć coś wspólnego z jego ostatnią techniką magiczną; lodowym smokiem - I został skazany na...
~~*~~ Już oczami Lyona
To doprawdy niemożliwe! Ktoś Cię atakuje i przy okazji ludzi w
jakiejś zapyziałej karczmie, ty ratujesz swoją godność (i życie
niewinnych istnień), a Rada Magiczna uznaje to za zdradę stanu, no
błagam! I przez to wysłano mnie teraz na jakąś chorą misję, w której
muszę pokonać pandę. Co prawda, niedźwiedzia, ale pandy są bardziej
urocze. Jechałem pociągiem już jakiś czas, aż powoli kręciło mi się od
tego wszystkiego w głowie, więc wybawieniem była dla mnie stacja z nazwą
wioski, którą ów potwór zamieszkiwał. Teraz tylko go znaleźć, tylko go
znaleźć i mogę wracać do wkurzonej babci, Ooby! Chociaż wiadome jest to,
że szykuje dla mnie nieziemską karę. Tak czy inaczej krzyki wskazały mi
drogę. Po przebiegnięciu krótkiego dystansu już byłem zmęczony, gdyż
pochodziłem z mroźnej krainy, a słońce nie działało na mnie zbyt dobrze.
W pewnym momencie, na polanie, zauważyłem kamień, który wręcz mocno
chrapał - dziwne, nie? Na początku sam nie wiedziałem o co chodzi, ale
później przypomniałem sobie słowa Gran Domy - zważaj na kamień, chłopcze, bo kamień w sercu, to jeden z największych błędów ludzkości.
Czyżby posłał mnie tutaj, żebym zniszczył skamielinę - i tym samym
oczyścił swe bezduszne serce? Oh ironio, powodzenia życzę, stary
głupcze! Nie zastanawiałem się długo, bo nadmierne używanie mózgu, nie leży w mojej naturze - i użyłem pierwszej lepszej Techniki Lodowej Formacji ---> Orłów, które zaczęły lecieć prosto na śpiącą bestię.Skamielina otworzyła swe mroczne oczy i spojrzała na mnie w momencie, gdy ja stałem jak słup, ponieważ do mojego ataku doszły błyskawice.. Czyżbym.. Czyżbym właśnie nauczył się panować nad elektrycznością? Ale jazda! Spróbowałem jeszcze raz, ale zero skutku. Może po prostu mi się wydawało? Schizofrenia to jednak choroba - nieuleczalna. Po chwili usłyszałem trzask łamanych gałęzi, a wzrok niedźwiedzia spoczął na drobnej blondynce.
- Kim Ty jesteś i dlaczego śmiesz atakować mojego pupila? - udałem głupa, podchodząc do niej. Na moje oko mogła być jednym ze Smoczych Zabójców. Zrobiłem parę kroków, gdy nagle bestia szybko rzuciła się na naszą dwójkę.
Tsubaki? Gomene, poprawie się, po prostu 0 weny! Nienawidzę opisywać walk ;-;
Ilość słów: 638
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz