Wychodząc sprawdziłam zegar na ścianie, by upewnić się, czy nadal mam czas. Nie było tak źle, ale nie miałam na tyle czasu, aby zostać jeszcze w środku. Zdążając pożegnać się z swoim małym koleżką, zamknęłam drzwi za sobą kierując się w stronę gildii. Zdwajając sobie sprawę, że jest jeszcze wcześnie rano byłam zdziwiona ilością ludzi na zewnątrz.
Zazwyczaj o tej porze dnia nie ma tłumów, większość jeszcze śpi lub nie wyszła jeszcze z domu, a jedynymi osobami które można było zauważyć byli handlarze rozkładających swoje stoiska, przygotowywać się na długi dzień. Pogrążyłam się wtedy w myślach, nie będąc pewna czy przypadkiem zapomniałam o jakiś święcie lub ważnym dniu, ale nic nie przychodziło do głowy, pewnie z powodu wczesnej pory. Nie zawracając sobie tym więcej głowy, zaczęłam zastanawiać się jaki będzie ten dzień czy misja będzie trudna, jakie przedziwne przeszkody będę musiała pokonywać, żeby ją wypełnić. W przeszłości było już wiele nietypowych spraw, weźmy na przykład ten jednej raz, kiedy miałam za zadanie odnalezienie reliktów w niesamowicie starych i głębokich szczelinach, w których nie brakowało bójek, co doprowadziło do katastrofy doprowadzającej do zniszczenia całych pomieszczeń. Albo kiedy byłam zmuszona do szpiegowania przypadkowych członków Fairy Tail na żądanie mistrza. Na samą myśl o tym ziewnęło mi się.
Na szczęście, udało mi się wtargnąć do środka niezauważona i bez problemu ominąć wszystkich problematycznych ludzi, dochodząc do tablicy z najnowszymi misjami. Po paru minutach skanowania jednego po drugim, nareszcie wybrałam jedno z łatwiejszych zleceń. Prośba o przeczesanie lasu, aby upewnić się, że nie ma w nim żadnych dzików oraz małą pomoc ze zbiorami od pobliskiej wioski. Byłam więcej niż pewna, że ta samo miejsce prosi o bardzo podobne rzeczy każdego miesiąca, lecz nigdy jej się nie podjęłam, bo przecież to nic ciekawego. Jednak ostatnia misja dała w kość, więc nie chciało mi się podejmować się niczemu trudnemu. A więc spacer po lesie.
~*~
Następnego dnia byłam już w wiosce. Niepewnie przeszłam przez otwartą bramę, której nikt nie pilnował. Wszędzie dookoła były małe, drewniane domki, ale brak śladu po ich mieszkańcach. Po dłuższej chwili dalszego rozglądania się, postanowiłam spróbować zapukania do jednych z drzwi. Zwróciłam się do drewnianych drzwi i zapukałam. Cisza. Drugi raz tym razem głośniej i dłużej, nadal oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi. – Kto tam? – usłyszałam niepewny głoś po drugiej stronie. – Jestem z Raven Tail, gildii, którą zatrudniliście po pomoc o zbiory. – oparłam się o ścianę obok, nie licząc na zaproszenie do środka. – Coś dziwnego jest w lesie, nie idź tam, anuluje zatrudnienie. – po tej oto odpowiedzi było słychać jak postać odchodzi od drzwi, nie mając zamiaru kontynuować rozmowy.br /> – Milutko. – parsknęłam pod nosem. Sama wioska nie była za duża, nie było w niej nic specjalnego, a z daleka widać było korony wysokich drzew. Tam, tak? Ruszyłam się pewnym krokiem w stronę podanego miejsca, zaczęłam czuć się coraz bardziej zaciekawiona, chcąc dowiedzieć się co nietypowego mogło by się tam znajdować. Stawiając na ścieżkę prowadzącą głębiej w las, przyjrzałam się otoczenia. Wszędzie pełno zieleni, promienie słońca padające przez luki pomiędzy gałęziami drzew oraz piękny śpiew ptaków chowających się gdzieś wysoko, aby ich nie ujrzano. Ani śladu żadnego niezwykłego stworzenia lub obiektu. Pewnym krokiem zaczęłam podążać głębiej w las, rozglądają się na wszelkie strony, aby niczego nie przeoczyć. Po paru minutach wylądowałam na małej polanie, na pierwszy rzut ona nie było na niej nic specjalnego. Jednak coś dziwnego przykuło moją uwagę. Na drugiej stronie łąki znajdowała się skała, która ku zaskakująco zaczęła się poruszać. Stałam przez chwile przypatrując się temu, nie wierząc własnym oczom. Aczkolwiek gdy skała zaczęła przybierać kształt przypominający niedźwiedzia, wiedziałam, że to było to. Szybkim krokiem zaczęłam podchodzić do kreatury, błyskawice zaczynające pojawiać się wokół rąk. Chcąc wykorzystać nie bycia zauważoną, miałam zamiar wykonać pierwszy ruch. Jednak coś mnie wyprzedziło, swoim atakiem wyprowadzając kamienne zwierzę z równowagi. Odwracając się w stronę, z której przybyło uderzenie, ujrzałam chłopaka o niebieskich włosach.
Lyon?
Ilość słów: 865
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz