14 lut 2019

Od Natsu cd Lucy



Jak ja ją dawno nie miałem w sobie... Głośno westchnęła, uśmiechając się błogo, zacisnęła dłonie na moich barkach, przez co coraz to bardziej przyśpieszałem swoje i tak szybkie ruchy. Co chwila zwalniałem, masując jej brzuch lub piersi, czasami składając na nich również pocałunki. Przeciągle mruczała, gdy moje ruchy były już bardzo szybkie, a w niej kumulowało się wiele energii i niezaspokojonej rozkoszy. Objęła mnie, gdy przybliżyłem swoje ciało do jej, rozpłaszczając cycki, z tyłu objęła jego biodra nogami. Nigdy nie myślałem , że kiedykolwiek przeżyję coś tak wspaniałego!-Ja, już...nie dam rady...- krzyknęła, zagryzając wargę, tak, że strużką popłynęła z niej krew, nie uniemożliwiło jej to jednak krzyku, który był objawem rozkoszy, jaką sprawiałem jej swoimi piekielnie mocnymi pchnięciami.- Nat...Natsu!Natsu,Natsu!- krzyknęła, znów rysując na moich plecach krwawe blizny.
Nim się obejrzała, zasłoniłem jej usta, by choć trochę zagłuszyć jej krzyk. W swoim podbrzuszu czuła pulsujące, nadal poruszające się w niej z nie mniejszą prędkością żywe ciało, które w dodatku należało do mnie, gdzie z potem na czole powstrzymywałem również zbliżający się wytrysk. Niedługo po tym, jak zablokowałem jej usta, ogarnęło ją błogie uczucie, przez które nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Ja również długo nie wytrwałem, gorący biały płyn rozlał się we wnętrzu ciała Lucy, a dla mnie była to jeszcze większa przyjemność. Padłem na Lucy, przygniatając ją swoim ciałem,  znowu złożyłem jej na jej ustach gorący pocałunek...... Nad ranem wstałem pierwszy i zająłem się dziećmi. Nakarmiłem i zabawiłem się z dziećmi, nawet w miarę udało mi się przygotować posiłek dla Lucuś. Moja żona wstała po godzinie. Uśmiechnąłem się nosząc jej tacę z posiłek, ale potknąłem się o zabawkę chłopców, a posiłek wylądował na mnie i na Lucuś... Wybuchnęliśmy śmiechem, po czym oboje posprzątaliśmy i wspólnie zrobiliśmy posiłek. Lucuś wyszła z dziećmi na spacer, a ja zostałem w domu, razem z Happy'im. Pora by się było wziąć za siebie i uporządkować sprawy. Muszę mu jasno dać do zrozumienie, że nie chcę by mnie wciągał w swoje gry dalej. Mam rodzinę i o nią muszę się zatroszczyć. Lucuś zajęła się dziećmi, a ja odwiedziłem gildie. Spotkałem Erze,  Gajeel, Laxusa, Wendy no i Graya, z którym zacząłem bójkę. Dziadek musiał nas uspokoić. Pogadałem z przyjaciółmi jak za dawnych lat. Każdy miał swoje problemy i sprawy. Erza chciała zobaczyć moje dzieci, westchnąłem na to.
- Bardzo chętnie, ale Lucuś jeszcze musi wyrazić chęci - odparłem chcąc uniknąć dalszych pytań.
Jeszcze trochę się poszwendałem i wróciłem do domu. Jutro walentynki, muszę coś wykombinować. Usnąłem dość szybko. Wstałem z samego rana, nie budząc Lucuś. Poprosiłem Happy'iego by zajął się dziećmi, a ja opuściłem dom.... Miałem nadzieję, że nie będzie  mnie tylko kilka godzin. Słyszałem kiedyś legendę o róży w lodowym sercu. To byłby idealny prezent na walentynki dla mojej Lucy. Ponoć podarowana taka róża, nie roztopi się i będzie emanować czerwonym blaskiem, który wyglądem przypomina różę. W tym celu udałem się na Górę Hakobe, choć nie wiedziałem od czego zacząć. Liczyłem na mój instynkt lub szczęście. Po około godzinnej podróży dotarłem na miejsce i zacząłem się rozglądać... Może powinienem zacząć od jaskiń czy coś w tym stylu.  Po kilku godzinach znalazłem jakąś dziwną jaskinie. Uznałem, że musi być ta, którą szukam. Wszedłem ostrożnie, ale na na razie nic nie zbudziło mojego niepokoju, więc poszedłem wgłąb jej, zagłębiając się w głębsze zakamarki jaskini aż poślizgnąłem się i spadłem na sam dół, tracąc przy tym przytomność.
Znalezione obrazy dla zapytania ice monsterObudziłem się kilka minut później, a wokół mnie otaczały dziwne róże, jakby z lodu, ale to nie były te, które szukam. Jednakże zerwałem jedną z nich dla mej lubej jako dodatek do mojego prezentu. Jednakże okazało się to błędem. Gdyż górka lodu się zamieniła w potwora, wygląda na to, że jest to strażnik tych róż.... To się wkopałem, ale kto by pomyślał, że te kwiaty mają ochroniarza, bardziej sądziłem, że ten sercowo-lodowa róża będzie go mieć, a może to w nim ten kwiat jest? Żeby się przekonać to muszę go pokonać. I nie miałem zamiaru się wycofać z decyzji dania prezentu mojej Lucy.   Rozpaliłem ogień w mojej lewej dłoni i ruszyłem na potwora nie czekając na jego reakcje czy jeśli umie mówić by coś rzekł, bo już dostał z lewego sierpowego w twarz. Stwór się tylko otrząsnął i ryknął na mnie, ale powiedział do mnie...
- Wiem, po co tu przyszedłeś. Po moją sercowo-lodową różę, którą stworzyłem.
- Skoro wiesz, to mi ją oddaj po dobroci. - rzuciłem
- Otrzymasz ją, jeśli znasz odpowiedź na moją zagadkę.
No nie.... Zagadki... Mogłem Happy'iego wziąć... Nie dam rady, ale zaryzykuję dla Lucy. Skinąłem głową na znak, że się zgadzam, a on rzekł:
- Groza czyha za wami, a szczęście przed wami, -Dwie z nas wam pomogą, żadna nie omami, Jedna z siedmiu pozwoli pójść dalej przed siebie, Inna pozwoli wrócić temu, który jest w potrzebie, Dwie z nas kryją zacne wino pokrzywowe, Trzy truciznę wsączą w serce oraz w głowę. Wybieraj, jeśli nie chcesz cierpieć tutaj wiecznie, Oto cztery wskazówki, jak przeżyć bezpiecznie: Pierwsza: jakkolwiek chytrze trucizna się skrywa, Jest zawsze z lewej strony tego, co dała pokrzywa; Druga: różną mają zawartość butelki ostatnie, Lecz jeśli chcesz iść naprzód, nie pij płynu z żadnej; Trzecia: różne mają flaszki, kształty i wymiary, Lecz najmniejsza i największa kryją dobre czary; Czwarta: obie drugie od końca smak podobny mają, Choć wyglądam całkiem się nie przypominają. Która przeprowadzi bezpiecznie dalej, a która pomoże wrócić temu co jest w potrzebie? - po tych słowach wyczarował mi te 7 butelek.
Stwór zamilkł i się położył, czekając na moją odpowiedź.... "Cholera! Nie znam odpowiedzi! Lucy by znała na pewno... Jestem do niczego...."  Po kilku minutach zacząłem panikować, a stwór leżał cierpliwie, nawet chyba spał. W myślach powtarzałem jego zagadkę, ale nic mi nie mówiła ona..  Minęło kilka godzin zanim się uspokoiłem...  Wziąłem głęboki wdech, jedynie na spokojnie mogę to rozwiązać... .Muszę się postarać dla Lucy... 
- Oznacza to, że w trzech jest trucizna, w dwóch wino, jedna przeprowadzi bezpiecznie, a jedna cofnie do ognia purpurowego..... - mówiłem głośno, starając sobie wyobrazić buteleczki te.
Obudziłem stwora i odparłem:
-  Skoro w zdaniu: "jakkolwiek chytrze trucizna się skrywa,Jest zawsze z lewej strony tego, co dała pokrzywa" - czyli na pewno trucizny nie ma w ostatniej butelce plus inne twoje zdanie: "różną mają zawartość butelki ostatnie, lecz jeśli chcesz iść naprzód, nie pij płynu z żadnej" - oznacza, że eliksir z ostatniej butelki nie pozwoli nam iść dalej. I ostatnie zdanie: "różne mają flaszki kształty i wymiary,
Lecz najmniejsza i największa kryją dobre czary" - stojąc przed butelkami łatwo zauważyć, że ostatnia butelka jest największa, a że kryje dobre czary i wg wcześniejszej instrukcji, nie pozwoli pójść dalej - MUSI tam być eliksir umożliwiający powrót. Czyli najmniejsza przeprowadzi przez czarne płomienie. Rozwiązaniem twej zagadki jest, że ta najmniejsza pozwoli wrócić temu co jest w potrzebie, a ta największa pozwoli iść dalej
Zamknąłem oczy myśląc, że palnąłem głupstwo, jednak stwór uśmiechnąłem się i podarował mi -lodową różę. Nie mogłem uwierzyć, że mi się udało rozwiązać jakąkolwiek zagadkę.... Nie ukrywając, byłem z siebie dumny... Najszybciej jak umiałem znalazłem wyjście.... Mogła być godzina 22, więc musiałem się śpieszyć. Pognałem na złamanie karku. Gdy dotarłem do domu, była 23... Wszedłem do domu, a Lucy od razu mnie przytuliła...
- Wybacz, ale to dla Ciebie.... - mówiąc to wręczyłem jej lodową różę i serco-lodową różę - Wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek skarbie!!! - po tych słowach ją pocałowałem




<Lucuś? :**** > 
Ilość słów: 1216

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz