31 sty 2019

Od Manon c.d: Satoru


Dziewczyna była zła, a nawet i wściekła; ile to już razy życie nauczyło ją, że nie powinna się z nikim, jeżeli można to tak nazwać; "zaprzyjaźniać". Yoshida... Chłopak bodajże już jej się tak przedstawiał, ale mnóstwo jest osób z takim nazwiskiem, więc Manon nie brała tego bardzo poważnie; myślała bowiem, że ich ród już dawno wygasł, nie słyszała o żadnym kolejnym potomku, w czarnej księdze też nie było o nim ani słowa. Główkowanie nie należało do jej zalet, gdy niemal cała trzęsła się z nerwów, więc jedyne co zrobiła, to przysiadła przy pobliskim barze "od dupy strony" i zaczęła się nad sobą użalać. Dalej nie rozumiała, dlaczego tak jej teraz przykro, że nie może chociażby pokłócić się z tym błękitnookim idiotą! Przypomniała sobie pewien epizod w swoim życiu, więc chwilowo realne życie zaczęło jej się tak jakby rozmazywać i ustępować miejsca niechcianemu wspomnieniu. W drewnianej chacie, w której już od jakiegoś czasu zalegał grzyb, siedziała stara kobieta, o wątłej budowie ciała, nikt nigdy nie powiedziałby, że tak naprawdę była wiedźmą; należała do tych najbardziej łagodnych, chociaż najwięcej straciła. Castra Czarnodzioba, najdłużej żyjąca kobieta w Klanie, zawdzięczała swą długość życia czarnej magii, po którą nawet Manon bałaby się sięgać. Miała mnóstwo córek, nie wiem czy dałoby się je zliczyć na palcach obu rąk, aczkolwiek wszystkie straciła. Mała dziewczynka o białych włosach, której wygląd nie bardzo pasował do swego rodu, przesiadywała u Caster całe dnie, ponieważ miała taki ciepły kominek... Kobieta na początku wyganiała ją miotłą, raz nawet zagroziła, że zrobi z niej pasztet dla swojego owłosionego kundla, chociaż w pewnym momencie była blisko, gdy Manon wisiała bezradnie nad gotującym się kotłem. Jak bywa w życiu, w końcu musiała się poddać i ostatecznie polubiła małego dziwoląga o złotych oczach. Białowłosa lubiła poznawać świat, często więc zaglądała do szafek starszej kobiety, w poszukiwaniu pamiątek sprzed lat, albo żeby nadal pozostać wścibskim "już prawie lokatorem".
- Caster, Caster! - małe, szalone wiedźmiątko, ugryzło się właśnie w język - To znaczy Pani Caster! - wyciągnęła z półki czarną jak smoła księgę i podała ją kobiecie. Powoli zbliżała się pora snu, dziewczynka uwielbiała "krwawe bajki na dobranoc", a zdawało się, że dzisiejszej nocy nie zamierza odwiedzać swojej babki Rhiannon w ich zimnej ruderze. Na samą myśl przechodziły ją ciarki, poza tym babka nie pałała do niej miłością, jeżeli w ogóle taka mogłaby tutaj istnieć. Caster Czarnodzioba westchnęła głośno, zastanawiając się, dlaczego wcześniej nie ukryła tej księgi przed drobnymi złodziejaszkami, nie była to bowiem książka, która mogłaby być od tak lekturą dla jeszcze młodych wiedźm, mimo wszystko wzięła ją do ręki i ostrożnie otworzyła.
- Jesteś pewna, Manon? - spojrzała na białowłosą, która energicznie potrząsnęła głową na znak zgody. Zawsze był w niej ten ogromny żar i niemniejszy potencjał, może gdy pozna swoją historię, to kiedyś, za ładne parę lat, odda krwią tym, którzy zamordowali jej córki. - Otóż jest to księga, w której spisani są najgorsi brutale, z którymi mieliśmy kiedyś styczność. Rodzina Cavasaki, skośnoocy przedstawiciele ludzkiej rasy, którzy polowali na nas jak na zwierzęta, Muppetowie oraz ród Yoshidów, najbardziej upiorny i krwawy z nich wszystkich. Mieliśmy z nimi parę wojen, które na zmianę wygrywaliśmy; ostatnia szala zwycięstwa przelała się niestety na ich korzyść, wymordowali praktycznie 90% naszej populacji, dlaczego? Ponieważ, gdy ludzie widzą, że coś jest inne... różni się od nich, to natychmiast mają ochotę to zniszczyć, Manon. Nigdy nie daj się oślepić, ludzie się nie zmieniają, chcą Cię jedynie zagonić w pułapkę. Od tego momentu nienawidzimy się z tymi zbrodniarzami, Cavasaki i Muppetowie hańbili nas, gwałcąc jak popadnie, natomiast Yoshidowie zabijali dla przyjemności, podniecał ich widok naszej czarnej krwi; głowy twoich sióstr hucznie zdobiły płoty ich domów, z których byli tak dumni; im więcej głów, tym większa chwała. - w tym momencie Caster przywołała krzyki wiedźmich ofiar, które nie miały szans z ludzkimi broniami, karabinami, pistoletami, strzykawkami... To wszystko było ponad ich siłę, ludzie wyręczali się tajemniczymi konstrukcjami, z którymi nawet taka siła natury nie dała sobie rady, Manon zakryła sobie uszy, chowając się za starym fotelem - Wiedz dziecko, że tak właśnie straciłam swoje córki, tak straciła twoje ciotki Rhiannon i tak stracisz swoje dzieci ty; musisz być przygotowana na wszystko, ale nigdy nie wstrzymuj się, gdy na twojej drodze stanie Yoshida.
~~*~~
Nigdy nie wstrzymuj się, gdy na twojej drodze stanie Yoshida, te słowa jeszcze przez chwile odbijały się w głowie Manon niczym echo; czuła, że zawiodła, miała prawdziwego Yoshide w zasięgu ręki, a tymczasem dwa razy uratowała mu tyłek. Caster na pewno nie byłaby z niej dumna; patrzy teraz pewnie przez uchylone drzwi Hadesu i zastanawia się, gdzie popełniła błąd. Manon chciała odpłacić za te wszystkie krzywdy, które spoczęły na jej Klanie, ale nie potrafiła; wszystkich, dajcie jej kogokolwiek.. Naprawdę kogokolwiek innego, tylko nie Satoru; on był inny, dziwny, nie taki, jacy byli ludzie opisywani w Czarnej Księdze; dziewczyna czuła do niego... W zasadzie sama nie potrafiła opisać co dokładnie, ale na pewno nie będzie tego okazywać; to byłaby za duża plama na tle Czarnodziobych, trzeba to skończyć raz na zawsze; dobrze, że wyszła. Nagle jej rozmyślenia przerwał pies, pies, który był stworzony z samego cienia.
- Jeżeli nie chcesz skończyć jako lampka nocna, nalegam, żebyś przestał warczeć - wychrypiała do czarnego "psa", który ewidentnie chciał jej coś przekazać; stanęła więc, a ta urocza kulka dymu zaczęła biec w przeciwnym kierunku, zmuszając dziewczynę, aby pobiegła za nim. Nie ukrywajmy, Manon była wyczerpana, jej oddech wraz z chorym płucem nie był najlepszy, więc ograniczyła się do lekkiego truchtu. Bestia zniknęła obok niewielkiego baru, z którego wydobywały się dziwne krzyki; białowłosa otworzyła drzwi; wszyscy miejscowi pijacy byli schowani po kątach, ponieważ na samym środku sali stała kobieta, którą nasza wiedźma bardzo dobrze znała.
- Asterin - warknęła, czarnowłosa, bardziej doświadczona w swoim fachu wiedźma (co nie oznacza, że stosunkowo lepsza) na chwilę puściła Satoru. Manon zaczęła na nią syczeć, niczym wężowa-syrena. - Puść go natychmiast, to ja mam sprawy do rozliczenia z babką, nie on - zaczęła syczeć coraz bardziej.
- Ani mi się śni Manon, jest poszukiwany przez wszystkie Klany, twoja babka wydała osobisty rozkaz, że ta wiedźma, która dostarczy jego głowę, zostanie jej następczynią. Dlaczego aż tak ci na nim zależy, co? Czyżbyś się zakochała? Zakochana w własnym, odwiecznym wrogu, oj będą o Tobie dramaty pisać - w tym momencie Satoru spojrzał białowłosej głęboko w oczy, przez co dziewczyna nam się odrobinę speszyła; zakochać się? Co to właściwie znaczy i czym to jest?
- Bredzisz, nie znam uczuć - syknęła i wysunęła swoje metalowe pazury, po czym rzuciła się na swoją kuzynkę, która kiedyś była dla niej niczym siostra. - Ten idiota posiada jedynie więcej mózgu, niż ty jesteś w stanie ogarnąć - warknęła, gdy wbiła swoje szpony w szyje Asterin; ta cicho zasyczała, aczkolwiek nie była byłej następczyni dużo winna, ponieważ chwilę później z ran zadanych przez Asterin na żebrach Manon zaczęła sączyć się czarna krew, oby nie przebiło jej to płuca.

Niegrzeczne dziewczynki:/ Satoru?

ilość słów: 1127

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz