- Manon czy ty do reszty oszalałaś? - warknęła w jej stronę i przykuła białowłosą do pnia drzewa, co nie bardzo jej się spodobało, ponieważ w tej pozycji; to jej kuzynka miała górę. Nie myśląc zbyt długo; Manon wyrwała się z jej objęć, po czym popchnęła Asterin na resztę wiedźmowej policji (w końcu scena niemalże z przesłuchania, przepraszam; a gdzie kajdanki?). Następczyni cierniowej korony oddaliła się od nich na parę kroków, po czym zaczęła chodzić po polanie w kółko, przecież sama nie do końca wiedziała, jak mogłaby wyjaśnić to, co zaszło w kościele; dlaczego uratowała człowieka; i dlaczego właśnie jego? Czym tak bardzo różnił się od pozostałych? Główkowanie nie było jej najlepszą stroną, więc po prostu westchnęła i znowu oparła się o ten sam wysoki świerk.
- Nie wiem Asterin, nie wiem, uznajmy to za błąd w systemie, hormony, wymyśl co Ci się żywnie podoba, ja nadal nie będę wiedziała; dlaczego postąpiłam tak, jak postąpiłam - wzruszyła ramionami i spojrzała jeszcze raz zmęczona na kuzynkę. Manon miała dosyć tego dnia i wszystkiego, co się z nim wiązało; czekał ją horror w klanie, a jeszcze nie ma dziesiątej. Nagle zza krzaków, ni stąd, ni zowąd wyskoczył chłopak, którego dziewczyna uratowała przed rzezią w kościele; może niedosłownie wyskoczył, a zdradziły go poruszające się gałęzie; na litość boską jeszcze tego tutaj brakowało! Wiedźmy natychmiast okrążyły wściekle chłopaka, a Manon miała wrażenie, że Asterin dobrze wie, kim jest chłopak; że to ich nieszczęsny uciekinier, który niósłby za sobą zbyt wiele plotek, zbyt wiele faktów. Blondwłosa córa szatana związała nieszczęśnikowi ręce oraz zakryła oczy i nakazała, aby udał się z nimi na przemówienie Rady - białowłosa tylko spojrzała na niego ze złością, że tak łatwo dał się schwytać, bowiem wiedziała, że wiedźmy i tak w końcu zaczęłyby go ścigać.
~~*~~
Rhiannon Czarnodzioba, Matrona klanu Czarnodziobych słuchała wyjaśnień Asterin z wrogą miną, ponieważ wiedźma opowiedziała jej wszystko tak, jak się wydarzyło; o buncie jej wnuczki i uratowaniu człowieka też nie zapomniała wspomnieć; mimo wszystko, Manon stała z wysoce uniesioną głową, jakby wszystko to, co miało się zaraz wydarzyć kompletnie jej nie obchodziło. Wiedźmy przykuły chłopaka łańcuchami do drewnianego słupa i zadawały mu szereg pytań; chociażby jak miał na imię, kim był i skąd pochodził; Klan dowiedział się, że jest to 22 letni członek gildii Blue Pegasus, mag o imieniu Satoru. Chłopak musiał odpowiadać, inaczej zostałby spalony żywcem (w najlepszym wypadku). Możecie wierzyć, albo i nie, ale wiedźmy są znane z najgorszych tortur na świecie; od wyrywania paznokci żywcem, aż po plecenie warkoczy z ludzkich żył. Matrona skazała chłopaka na śmierć, ponieważ posiadał o nich zbyt wiele cennych informacji; zaś Manon została odsunięta na czas nieokreślony od tytułu następczyni; co wcale nie kolidowało z jej planami na przyszłość, było jej szkoda tylko chłopaka, który jutro miał zostać ścięty, lecz mimo wszystko niejeden więzień klanu - błagał o taką śmierć. Manon nie mogła zasnąć, albo księżyc świecił za mocno, albo znów miała te cholerne poczucie winy; emocje odziedziczyła zdecydowanie po matce; była nauczana od dzieciństwa; uczucia to najgorsze z wrogów; potrafią cię zniszczyć, zdeptać lub pochłonąć, nie wyrządzając przy tym fizycznych krzywd. Westchnęła, wstała z łóżka i pomaszerowała żwawym krokiem do sypialni babki, która trzymała klucze na jednej ze swoich szafek nocnych; niech Cię szlag trafi Manon; usłyszała w swojej głowie same przekleństwa na swój temat, te dziwne szmery jednak nie myliły się - była cholernie słabą wiedźmą. Jak tylko najciszej potrafiła weszła do pokoju, Rhiannon Czarnodzioba ma to do siebie, że śpi naprawdę mocnym snem, więc zabranie kluczy nie stanowiło problemu; Dlaczego Matrona nie chowała ich w bardziej niedostępnym miejscu? Ponieważ nikt nie spodziewałby się, że ktoś odważy się je zabrać; a tu proszę, kolejna czarna owca w rodzinie przeciwstawia się rodowi, zresztą nie pierwszy raz. Manon pędem pobiegła do szopy, w której przetrzymywano tzw Satoru.
- Piśnij choć słowo, a sama znajdę Cię i zabiję - wywarczała, co wyglądało nieco komicznie, ponieważ nawet najgroźniejsze wiedźmy przestają być niebezpiecznie; będąc w słodziuchnych piżamach. Dziewczyna zbliżyła się do Maga i otworzyła żelazny zamek kajdanek, z których w inny sposób naprawdę ciężko się wydostać. Nie wiedziała co jeszcze ma powiedzieć, więc stali oboje tak w ciszy jeszcze przez moment.
- No idź już, chyba wolisz mieć głowę na karku - sapnęła, ale już nie patrzyła chłopakowi w oczy, ponieważ miał w sobie coś, co rozbrajało nawet najtrwalsze mury empatii, a to nie przystało krwiożerczej wiedźmie, która powinna siać zamęt i lęk.
Oh na Bogów, jej trzeba sporo wybaczać, Satoru?
ilość słów: 843
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz