21 sty 2019

Od Ezry c.d: Shirley


                                                      >poprzednie opowiadanie<

Szwendałem się od dobrych paru godzin spacerując po wszystkich Gildiach, nie miałem nic specjalnego do roboty a nie chciałem siedzieć w domu i siedzieć bezczynnie.
Dla tego rano wyszedłem i ruszyłem przed siebie, od tak, dla czystej przyjemności.
Rabu szedł ze mną krok w krok, cichy, spokojny i zdystansowany, co jakiś czas zerkał na mnie ale nic poza tym.
Przekroczyłem właśnie granicę Gildii Blue Pegasus i skierowałem się prosto do Rynku, może tam coś się ciekawego będzie działo, nie żeby przeszkadzała mi spokojna egzystencja ale od czasu do czasu można chcieć czegoś innego niż tylko ciszy.
Nie myliłem się, od razu po wejściu na główniejszą ulicę dało się za uwarzyć większe skupisko osób, powoli podszedłem żeby sprawdzić o co chodzi.
Jak się okazało powodem dla którego ci wszyscy ludzie zebrali się była staruszka, siedziała na drewnianej ławeczce pod ścianą budynku i...przepowiadała z dłoni za drobne miedziaki.
Lekko zaciekawiony przysunąłem się bliżej, udało mi się dosłyszeć jej cichy zachrypnięty głos który oświadczał że w życiu siedzącej obok dziewczyny znajdzie się ktoś kto zawładnie jej sercem...
Jezu, już nie umiała niczego lepszego wymyślić?
To nawet Ja bym coś lepszego wymyślił niż takie oklepane słowa...
Dziewczyna cała rozpromieniona zapłaciła staruszce i wmieszała się w tłum.
- Kto chce poznać swoją przyszłość?-w okół wszystkich rozbrzmiał dźwięczny choć stary jak pożółkły pergamin głos siwowłosej kobiety
Jakaś grupka chłopaków wypchnęła na sam środek jakiegoś młokosa który cały zażenowany ruszył do staruszki i z płonącymi uszami przycupną na ławeczce.
Ciekawe co jemu przepowie, może że w jego życiu pojawi się rusałka która go uwiedzie? I będzie żył szczęśliwy do końca swojego marnego życia w jakimś zaglonionym stawie pośrodku gęstego lasu?
Prychnąłem pod nosem na swój tok myślenia, o czym ja do cholery myślę tak w ogóle?
Mam tyle ciekawszych spraw do przemyślenia a ja rozkminiam co ta starucha powie jakiemuś nieistotnemu chłopaczkowi?
Gdy już miałem się wycofać i iść dalej jakaś Dziewczyna podeszła do mnie i zapytała spokojnie:
- Przepraszam-zagadnęła- Wiesz może, co się dzieje?
Mój wzrok napotkał najpierw jej duże srebrnoszare oczęta okalane długimi czarnymi rzęsami które patrzyły się na mnie uważnie. Stała przede mną drobna śliczna dziewczyna, przekrzywiłem głowę jak sowa przyglądając jej się ciekawie.
Biła od niej dobroć, szczerość i niewinność, gdy tak dłużej jej się przyglądałem mogłem stwierdzić że jest odrobinkę słodka, jak taki dobry biały króliczek który wierzy w to że świat kiedyś stanie się lepszy.
- Jakaś staruszka przepowiada przyszłość czytając z dłoni-odpowiedziałem nie spuszczając z niej swojego wzroku- Nie jestem tylko pewien czy ma dar...
Dziewczyna wyraźnie zaciekawiona wspięła się na palce i delikatnie przechyliła głowę by móc lepiej słyszeć, niestety chyba za wiele nie usłyszała bo można było za uwarzyć jak jej twarz delikatnie się skrzywia.
Za to ja cały czas jej się przyglądałem, było coś w niej intrygującego co przyciągało mnie jak magnes, nie wiem jeszcze tylko co to takiego...
Im dłużej ją obserwowałem za uwarzyłem że zachowuje się inaczej niż normalna osoba, bardziej nasłuchuje a jej oczy nie patrzą na ten świat jak u normalnego człowieka...
- Czy ty...jesteś niewidoma?-zapytałem
- Tak...ale spokojnie, to mi wcale nie przeszkadza-wzruszyła ramionami posyłając w moją stronę delikatny uśmiech świadczący o tym że nie chce ciągnąć tego tematu, nie naciskałem.
- Choć-wyciągnąłem w jej stronę dłoń, delikatnie dotknąłem jej ręki, widziałem że się waha.
- Ezra-dopowiedziałem
- Co?
- Nazywam się Ezra, a Ty?
- Shirley-odpowiedziała ostrożna nadal nie mogąc się zdecydować czy chwycić moją dłoń czy może jednak nie
- Coś nie tak? Myślałem że chcesz lepiej słyszeć co się tam dzieje -Dziewczyna z lekkim wahaniem skinęła swoją ładną główką i delikatnie chwyciła moją dłoń a ja ruszyłem przez tłum, powiem szczerze że ludzi było coraz więcej i na prawdę trudno się było poruszać w tym całym rozgardiaszu.
Poczułem jak dziewczyna całym swoim ciałem wpada na moje plecy, zapewne popchnięta przez jakiegoś idiotę, cały się spiąłem.
Chyba nigdy się nie przyzwyczaję do czyjegoś dotyku, a na pewno nie do tak bliskiego, mimo to zacisnąłem szczęki i cierpliwie poczekałem aż Shirley stanie twardo na własnych nogach, nadal mocno trzymając moją rękę.
- Żyjesz?-mruknąłem starając się zakryć swoją reakcję
- Tak, nic mi nie jest-odpowiedziała dzielnie
W końcu udało nam się obojgu stanąć na samym przodzie z skąd dziewczyna mogła usłyszeć  tajemniczą staruszkę.
Stałem obok niej i delikatnie znudzony oglądałem tą babcię, gdy osoba której właśnie przepowiedziała przyszłość odeszła, a starsza kobieta powoli się odwróciła i z przeszywającym błękitnym spojrzeniem popatrzyła prosto na nas.
Jej chuda i pomarszczona dłoń poszybowała do góry i wskazała na nas.
- Wy-wypowiedziała- Chodźcie...
Zerknąłem na Shirley która tak samo mocno jak ja obserwowałem kobietę, nasłuchiwała.
- My? -upewniłem się
Staruszka tylko skinęła głową i ponagliła ręką, wzruszyłem tylko ramionami i ruszyłem za już idącą dziewczyną...
Po tym co mi powiedziała, że jest niewidoma, zamiast się wycofać jeszcze bardziej mnie zaciekawiła swoją osobą.

Shirley?

Ilość słów: 796

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz