16 lut 2018

Od Sebastiana c.d: Margaret


Kotki, kotki! Wszędzie pełno kotków! Co jak co, ale musiałem przyznać, że koty to ja uwielbiałem ponad wszystko inne na tej dennej ziemi. Margaret nieco się zdziwiła, gdy koty zaczęły lgnąć do mnie szybciej niż do kogokolwiek innego. Uśmiechnąłem się do nich i wziąłem jednego, malutkiego na ręce, ten natomiast zaczął się wtulać w moje ramię. Nie miałem słabości do niczego, naprawdę do niczego, ale koty... To moja pięta Achillesa. Podczas walk na spokojnie mogę wygrywać, ale jeżeli ktoś obroni się kotem, to ja automatycznie staje się bezbronny - nawet w tej najbardziej demonicznej wersji. Przypomniałem sobie sytuację, kiedy to Cornelia podarowała mi Puszka na święta. Od razu zrzedła mi mina i odsunąłem się od puchatych przyjaciół. Wszystko znowu zaczyna zataczać koło, czułem się, jakbym przeżywał właśnie deja vu. Spojrzałem na dziewczynę, która tak bardzo ją przypominała... Wpakowałem się już po uszy. Niechętnie skinąłem jej głową, że "pora ruszać", gdy już sam kierowałem się w stronę domu, wtem zauważyłem kalendarz na jednym z okien sklepów "14 luty, spraw swojej wybrance niesamowity prezent; OD SERCA!". Zaraz, zaraz... Nie czekając na dziewczynę szybko wbiegłem do sklepu i zatrzymałem się przy ladzie. Staruszka wyglądała na miłą, lecz gdy zorientowała się kim jestem - momentalnie zrzedła jej mina, tak samo jak mnie podczas zabawy z moimi kocimi przyjaciółmi, wybaczcie. Miałem gdzieś czy będzie miła czy nie, ale musiałem dowiedzieć się jednej, dość ważnej rzeczy..
- Wszechmogąca staruszko! - na te słowa jej mina wyrażała "Przysięgam, zaraz Cię wykopie na zbity pysk za te słowa!", ale kłamać nie będę, bo wyglądała naprawdę  s t a r o. - Który to dzień dzisiaj mamy? - wydyszałem, bo bieg odrobinę mnie zmęczył. Za dużo ostatnio jem, brzuszek mi się zrobi; ciąża spożywcza, nie polecam. Kobieta zastukała teatralnie palcami o blat, ale ostatecznie w końcu otworzyła buzię, a potem.. Wypadła jej sztuczna szczęka. Nie żartuję. Spadła z impetem na ziemię. Teraz siwowłosa nie mogła ukrywać dalej swojego sędziwego wieku, gdyż przywitał mnie bezzębny uśmiech zażenowania całą sytuacją. Podrapałem się po karku; nic lepszego nie przyszło mi do głowy i ponowiłem to dość ważne pytanie. Kobieta wzięła sztuczne ząbki, wytarła je o brudną szmatkę, którą najwidoczniej wycierała kurze (chociaż nie powiedziałbym po bałaganie, jaki tu panował) i włożyła sobie do buzi, zgrzytając nimi co chwilę.
- A proszę pana mamy 14 lutego, dzień zakochanych obsrańców, którzy przypominają sobie, że są w związku raz na ruski rok, komiczne nie? Nawet gołębie padają martwe ze śmiechu. - zrobiła sobie chwilę przerwy w tym nad wyraz męczącym monologu, żeby poprawić sztuczną szczękę, która najwidoczniej była o rozmiar za duża - Wiem, bo dzisiaj pochowałam jednego; skubany spadł z dachu nie wiadomo kiedy! Ja patrzę, a tu trzymające się za rączkę ptaszyny idą i od razu rozkminiłam, że to przez te bałwany zdechł! Koniec tego, precz z komuną proszę pana! - warknęła i już prawie miałem wykonać ruch, żeby złapać lecące z powrotem na ziemię zęby, ale ten ślinotok zdążył mnie zatrzymać. Wziąłem wcześniejszą szmatkę i przez nią podałem kobiecie jej potrzebną do życia szczękę.
- Ale z Pana dżentelmen, no kto by się spodziewał po demonicznym nasieniu, no! Powinien Pan zostać naszym prezydentem; MA PAN MÓJ GŁOS, KLNĘ SIĘ NA SWOJE ZĘBY - nie wiem, czy to dobrze, że się na nie klnie, ale odpowiedziałem jej szybkim uśmiechem i zaraz mnie tam nie było. Walentynki do diabła (heh, idealne porównanie)! Niby Margaret nie jest dla mnie nikim takim, ale mam ją bronić do końca jej żywota, czyż nie? Więc jakby nie patrzeć, spędzę z nią resztę jej kruchego życia; należy jej się jakiś prezent, chociażby za wytrwałość. Może nie od serca (co to jest serce? Poradnik dla początkujących), ale tak po "przyjacielsku", o ile można zaprzyjaźnić się z demonem. Przez łączącą nas więź przekazałem dziewczynie, że u mnie wszystko gra i niech wraca do domu, bo ja mam coś do załatwienia z Tartarusem, więc lepiej, żeby się nie mieszała, bo dobrze wiemy, jak to się skończy i w mgnieniu oka poleciałem do zoologicznego. Mężczyzna na mój widok zrobił się blady, ale pomógł mi wybrać coś "idealnego". Zapakowałem to w różowe pudełeczko z różową kokardą, różową obramówką.. Dobra, w 90% wszystko tam było różowe, żeby nie przeciągać. Przez chwilę zgubiłem się w mieście, parę kobiet mnie zagadało, a ja tylko pytałem je przecież o drogę do pewnego znanego Maga Fairy Tail - Margaret, gdyż mi się zapomniało. Gdy usłyszały jej imię, zaczęły mnie wypytywać, czy oby na pewno jestem wolny i mówić, że jest im niezmiernie przykro, gdyż są same na to święto; no cóż, mówi się trudno i płynie się dalej. W końcu odzyskałem swobodę i szczęście, gdy zauważyłem drzwi jej mieszkania. Przysięgam, że nigdy w życiu nie poczułem jeszcze takiej ulgi, bo myślałem, że te pokraki będą wlokły się za mną jeszcze przez dłuższy czas, a to ci niespodzianka. Z impetem otworzyłem drzwi i zauważyłem zdziwioną minę Margaret, która.. Przygotowywała kolacje.
- No to jest już skandal! - mruknąłem niezadowolony - żeby zwykła kobieta wyręczała demona, skandal, po prostu skandal! - podszedłem do niej, wyrwałem jej z ręki chochlę i wręczyłem dość duże, TAK -> RÓŻOWE pudełko. Wzrokiem nakazałem jej go otworzyć - Ja wiem, że to bardziej prezent dla mnie, niż dla Ciebie, ale zaopiekujemy się nim razem! - powiedziałem z nutką ekscytacji w głosie. Zawsze, gdy w grę wchodzi kot, zaczynam zachowywać się jak urocze dziecko. Dziewczyna ostatecznie otworzyła go, a jej oczom ukazał się śliczny, biały, mały kotek. Moje oczy zaczęły się niemal świecić.
http://s14.favim.com/orig/160728/aesthetic-anime-cat-cute-Favim.com-4564219.gif

- Jejku, ale dlaczego.. Jest naprawdę uroczy, Sebastianie - patrzyła na niego, jakby nie wierzyła w to, co się właśnie stało. Jakby.. Nikt nigdy w życiu nie wręczył jej prezentu. Ja puściłem jej słowa mimo uszu i spróbowałem potrawy. Po co mi dziękuje, skoro to nic wielkiego?
- Dodaj trochę majeranku i będzie niebo w gębie, wiem co mówię - mrugnąłem do niej i zacząłem ogarniać kuchnię. Starych nawyków się już nie wyleczy; nawet wtedy, gdy mam tak dużą swobodę u mojej Pani. Prawda była taka, że długowłosa należała do typu "bałaganiary", więc chociaż w tym dziale miałem spore pole do popisu.

Margaret? c:

Ilość słów: 1011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz