-Co się stało...?-zapytał.
Na to pytanie poczułam gulę w gardle. Nie mogłam nic z siebie wydusić, żadnego, najmniejszego słowa. Chciałam, ale nie mogłam... To okropne. Pomóżcie mi. Zabierzcie mnie. Nie chcę. Boję się.. Moje dłonie zaczęły drżeć.
-J-Ja... M-Moja... D-Dzisiaj...-zaczęłam się jąkać.-D-Dzisiaj jest r-rocznica śmierci m-mojej m-mamy...-wydukałam, a potem znowu zalałam się łzami.
Wtuliłam głowę w tors ciepłego chłopaka, a ten lekko się spiął, ale mnie objął. Tym razem mocniej... Nie chcę wychodzić z jego objęć. Tak cholernie chcę, aby ten dzień się skończył.
Nagle poczułam, jak jego druga dłoń coś robi. Zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam, poczułam ciepło na swojej szyi. Dotknęłam dłonią szalika. To był ten biały szalik Natsu. Wtuliłam się w niego, a potem zamykając oczy, złapałam go za przedramię.
-Dziękuję...-szepnęłam bardzo cicho.
Nie wiem co się stało, bo chyba zasnęłam. Widziałam... Pustkę. Miejsce, gdzie nie było koloru. Była wyłącznie ciemność. Jednak nagle się coś pojawiło. Okrutnie rażąca w oczy czerwień, która po chwili oblała i mnie. Zamknęłam ze strachu oczy, a kiedy je otworzyłam, poczułam ból. Zwinęłam się, padając na kolana. Ciepły dotyk.... Czyj on jest? Gdzie on jest? N-Natsu? Natsu! Pomóż, boję się... Zabierz mnie stąd. Nie chcę cierpieć. Nagle otworzyłam oczy. Byłam... W domu? Rozejrzałam się z zimnym potem, a potem zauważyłam, że ktoś jest obok i mnie trzyma za rękę. Popatrzyłam w tamtym kierunku, napotykając czyjeś spojrzenie. Wiedziałam kto to, więc ponownie rzuciłam się w ramiona chłopaka, cała drżąc.
-N-Natsu... -szepnęłam, wtulając twarz w jego szyję.
Dotyk na moich plecach mnie uspokoił ponownie. Czemu...? J-Ja nie wiem, chcę się tego dowiedzieć, ale jak mogę... W jaki sposób? Po chwili się odsunęłam i złapałam rękę chłopaka. Spojrzałam na nią. Dlaczego... Dlaczego to tak uwielbiam? Przejechałam dłonią po wnętrzu jego dłoni, a potem westchnęłam. Położyłam ją na swoim zimnym policzku i zamknęłam oczy. Jakie to przyjemne. Po chwili otworzyłam oczy, patrząc brązowymi źrenicami na siedzącego przede mną Natsu, który z kolei uśmiechnął się do mnie szeroko. Spuściłam wzrok, a potem zabrałam dłoń od swojego policzka. Jednak nadal ją trzymałam blisko siebie.
-Obiecaj mi, że jak znowu będę miała jeden z gorszych dni i będę płakać, to mnie obejmiesz... Nie wiem dlaczego, ale uwielbiam jak mnie przytulasz i od razu robi mi się lepiej... Przepraszam, że dzisiaj byłam dla ciebie taka niemiła rano. Bardzo przeżywam śmierć mamy i żałuję tego, że nie zdołałam się z nią pożegnać. Była dla mnie najważniejszą osobą... Teraz, nie wiem kto nią jest, ale... Możesz to być ty. Kiedy zniknąłeś tak nagle, nie wiedziałam co się stało, tak okropnie się o ciebie martwiłam. Nie rób mi tak więcej... Nie zniosę więcej widoku tego, jak cierpisz...-szepnęłam, zamknęłam oczy i ponownie spuściłam głowę do dołu.
Położyłam się tyłem do niego i chciałam zapomnieć o tym, co powiedziałam. Jak mogłam powiedzieć coś takiego... Jednak...
Nagle poczułam, że ktoś kładzie się obok mnie, a potem mnie obejmuje. Sama też się przytuliłam bardzo mocno, wiedząc już, kim ta osoba jest. Po moich policzkach popłynęło kilka łez... Dlaczego tak bardzo się boję... Nie powinnam. Jestem Lucy Heartphilia, magini klasy S z mojej ukochanej gildii Fairy Tail! Muszę walczyć... Jednak... Taki strach nie jest dla mnie nowością... Przecież nigdy nie potrafiłam się bawić w poważną...
<następne opowiadanie>
<Natsu? ^^>
Ilość słów: 606
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz