- Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że mogłeś wrzucić tego drugiego mężczyznę na tory? - spojrzałam na niego z pogardą i założyłam ręce na siebie.
- Z takimi kurduplami nie gadam. - syknął przez zęby i wyprostował się. Był pewnie wyższy ode mnie o dobre 20 centymetrów.
- Masz coś do mojego wzrostu? - zbliżyłam się do tego nędznego kundla i przyłożyłam mu pięścią w gębę. On popchnął mnie i utrzymując na twarzy triumfalny uśmieszek wyjął z kieszeni pęczek kluczy do przywoływania Gwiezdnych Duchów. A więc to mag... no cóż, trzeba będzie walczyć. Tylko ciekawe, co tu robi i dlaczego jest taki agresywny. Odłączył od kółka złoty klucz i przywołał ducha, który wyglądał jak jakaś pokojówka-niewolnica. Dziewczyna nagle zapadła się pod ziemię i wyskoczyła tuż obok mnie. Odpryskujące kamyczki z kafli wykładających peron i towarzyszący im silny podmuch powietrza zmiótł mnie na ścianę dworca. Ledwo zdążyłam wstać, a duch zadał kolejny atak. Tłum gapiów zebrał się wokół mnie, co uniemożliwiało jakąkolwiek ucieczkę. Chociaż próbowałam się przedrzeć przez zgraję ciekawskich obywateli, ci skutecznie zagradzali mi drogę i wypytywali o to, czy nic mi nie jest. Szybko zmieniłam zbroję na Zbroję Lotu, dzięki której mogłam efektywniej unikać ataków Gwiezdnego Ducha. Przez jakiś czas uskakiwałam przed wiercącą dziury w peronie pokojówką i przestąpiłam do ofensywy. Przedarłam się przez grupę ludzi i zaatakowałam dziewczynę. Dzięki szybkości, jaką dawała mi moja zbroja przeciwniczka nie miała szans na zablokowanie, bądź uniknięcie moich ciosów. W końcu udało mi się znokautować pokojówkę, która padła wykończona na ziemię i jej pan chyba przez jakiś czas nie nawiąże z nią kontaktu. Podeszłam do trochę wystraszonego mężczyzny i odebrałam mu wszystkie klucze.
- Z tego co widzę, masz całkiem silnego ducha no i tutaj jeszcze więcej. - wskazałam na zdobycz. - Mam dla ciebie propozycję, a jeśli się zgodzisz, odzyskasz wszystkie klucze z powrotem. - facet spojrzał się na mnie pytająco. - Nie wsiadaj do pociągu i nie zawracaj mi więcej głowy. Nie wiem, kim jesteś i jakie masz zamiary, ale bardzo mi przeszkadzasz w realizowaniu mojego zadania. Jeżeli po prostu sobie pójdziesz, oddam te twoje duszki.
- Dziwna propozycja... jeśli chcesz wiedzieć, mam dowiedzieć się ważnej rzeczy o Drzewie Navy i muszę pojechać tym pociągiem. - powiedział nie kryjąc frustracji.
- Ach, więc mam konkurencję! Tym lepiej, jeśli grzecznie poczekasz na peronie na następny pociąg. - roześmiałam się i zamachałam mu kluczami przed nosem. - Więc, jaki jest twój wybór? - mag spojrzał na mnie, a potem na klucze. Podszedł bliżej i zaproponował.
- Ale następny odjeżdża za jeden dzień! Może pójdźmy na kompromis?
- Nie, dzięki. Pociąg za chwilę przyjedzie, a ja nie mam czasu ani ochoty na użeranie się z jakimiś podrzędnymi magami. - odpowiedziałam. - Albo akceptujesz warunki, albo wyrzucę twoje cacka podczas jazdy. - powiedziałam poirytowana.
- Ale ja mogę ci pomóc! Wiem już parę rzeczy, a z tobą może uda nam się rozwiązać tą sprawę. - no nie powiem, koleś mnie zadziwił. Może to nie jest taki zły pomysł? Jeśli niczego się nie domyśli, mogę wykorzystać jego wiedzę do zdobycia pieniędzy i pozbyć się go w jakiś wygodny sposób.
- W porządku... tylko bez numerów. Oddam ci na razie dwa klucze. Jeden srebrny i jeden złoty. Jak skończymy zadanie ja wezmę pieniądze, a ty resztę twoich broni.
- Dobrze, chociaż liczyłem także na zastrzyk pieniędzy. - mruknął. Dałam mu dwa obiecane przedmioty. Usiedliśmy na ławce, jakby nigdy nic się nie stało. Po pięciu minutach nadjechał pociąg, a my usadowiliśmy się w pierwszym wagonie. Schowałam klucze do swojej torby i położyłam ją sobie pod pupą, żeby mój tymczasowy wspólnik przypadkiem jej nie otworzył. Dowiedziałam się podczas rozmowy z nim, że ma na imię Erve i ma 19 lat. Potem powiedział, że z raportów osób z bliskiego otoczenia posiadłości naszego właściciela Navy wynika, iż w nocy można usłyszeć dziwne drapanie. Zaciekawiło mnie to, ale byłam trochę zbyt zmęczona na skomplikowane procesy myślowe. Zasnęłam na resztę podróży.
Obudziło mnie potrząsanie za ramię. Erve powiedział, że jesteśmy na miejscu i jeżeli się nie pospieszymy, to pojedziemy dalej. W biegu wysiedliśmy z wagonu i obraliśmy kurs prosto na drzewo będące obiektem naszego śledztwa. Po godzinie marszu dotarliśmy do wielkiego domostwa. Na powitanie wyszedł nam sam Hiro, czyli właściciel tych wspaniałości.
- Witajcie, jesteście magami, prawda? - mój towarzysz przytaknął a mężczyzna uścisnął nasze dłonie. Potem poszliśmy za nim do ogromnego ogrodu, pośrodku którego stało Drzewo Navy.
- Zapewne wiecie, dlaczego was potrzebuję. Od 20 lat nie mogę stwierdzić, dlaczego drzewo nie wydaje już owoców. Mam nadzieję, że pomożecie mi to rozwikłać. - wyjaśnił ze smutkiem w głosie. Chyba nigdy nie zrobiłabym tego, gdyby nie potrzeba posiadania pieniędzy.
- W porządku. Może pan kazać przygotować tu dla nas dwa namioty? Podobno słyszano tu jakieś drapanie, więc chcemy wykluczyć ewentualność obecności jakiegoś zwierzęcia, czy też działań człowieka. - poprosiłam go. Hiro przytaknął, a potem udał się do środka posiadłości. Ja usiadłam pod jednym z drzew i otworzyłam butelkę z wodą. Napiłam się, a potem położyłam na trawie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam dla siebie chwilę relaksu. Rozpięłam białą kurtkę i zdjęłam rękawiczki. W samej podkoszulce czułam na sobie podmuch lekkiego wiatru. Erve stał oparty o drzewo wiśniowe i patrzył ciągle w jedno miejsce.
- Hej, nie chcesz usiąść? Musi ci być chyba niewygodnie tak stać pod drzewem.
- Fakt... posuń się trochę, bo chcę do cienia. - zrobiłam mu miejsce i wzięłam do ręki opadły kwiat wiśni. Zaczęłam bawić się nim, a potem dmuchnęłam go prosto w twarz chłopaka. Byłam w wyjątkowo dobrym nastroju i nie chciałam, żeby ktoś mi go popsuł. Spojrzałam się na niego i ze zdziwieniem zauważyłam, że jego wyraz twarzy jest taki, jakby zobaczył mutanta.
- Sashi... ty jesteś z Grimoire Heart? - dopiero teraz spostrzegłam, że miałam przecież odsłonięty obojczyk, a tuż nad nim znak gildii. Jak ja mogłam być tak lekkomyślna?
- Przeszkadza ci to może?
- Nie... ja sam kiedyś należałem do mrocznej gildii, a teraz jestem w jednej z mniej znanych niezależnych. Tylko zdziwiło mnie, dlaczego osoba z mrocznej gildii wykonuje takie zlecenie. - właściwie to całkiem możliwe. Przecież sama nigdy nie ratowałabym jakiegoś drzewka.
- Potrzebuję pieniędzy na czynsz za mieszkanie. To wyglądało na mało wymagające zadanie, więc je wzięłam.
- Ach tak. Pewnie zaraz wróci Hiro, więc może wstańmy. - przytaknęłam mu, ubrałam się i podniosłam z trawy. Czekaliśmy chwilę na mężczyznę, a ten nadszedł z paroma lokajami po 10 minutach. Służący rozbili nam namioty, dali jedzenie i oddalili się. Natomiast Hiro zwrócił się do nas.
- W namiotach macie materace i pościel, toaleta jest na prawo od wejścia do budynku. Mam nadzieję, że uda się wam rozwiązać tę zagadkę. Dobranoc!
Kiedy zostaliśmy pożegnani wyznaczyłam wartę ze zmianą co 2 godziny. Pierwszy siedział Erve, więc mogłam trochę wypocząć. Kiedy mnie obudził podmieniłam zbroje, aby w razie czego być w gotowości. Dzięki Zbroi Samuraja byłam szybsza i miałam bardziej wyczulone zmysły, więc nadała się doskonale. Kiedy po jakimś czasie nic się nie zdarzyło, straciłam nadzieję na dowiedzenie się tamtej nocy czegokolwiek. Los chciał jednak, abym usłyszała dziwne drapanie pod Navy, o jakim mówił Erve. Podeszłam bliżej cicho i ostrożnie. Jako, że było ciemno musiałam zdać się na intuicję i złapać źródło dźwięku na jego podstawie. Kiedy usłyszałam, że dziwne coś jest tuż przede mną, wystrzeliłam w kierunku niego ręką. Poczułam futro, czyli to chyba zwierzę. Boże, co ja mam z tym zrobić?! Zaczęłam krzyczeć, tym samym budząc towarzysza.
- Worek, worek, daj mi worek!!! - darłam się, z Erve wyszedł, a właściwie wybiegł z lampą oliwną i narzucił średni płócienny worek na wyrywającego się futrzaka. Razem zanieśliśmy go do klatki wcześniej pozostawionej przez Hiro. Jeśli to było rozwiązanie, dziwne, że przyszło tak łatwo.
- Hej, nie uważasz, że poszło nam zbyt sprawnie? To przecież tylko zwierzątko.
- Tak... coś mi nie daje spokoju. Ale moje domysły mogą okazać się trafne jutro. Może na razie idźmy spać? - zaproponował i udał się w kierunku namiotu. Ja dogoniłam go i złapałam za ramię.
- Nie możesz powiedzieć, o co ci chodzi z tymi domysłami?
- Średnio mi się chce ci to wszystko teraz tłumaczyć, ale jutro się dowiesz. - ziewnął i poszedł spać. Postanowiłam zrobić to samo
Nazajutrz rano przyszedł do nas mężczyzna. Usiedliśmy do śniadania w jego altance i zaczęliśmy omawiać to, co znaleźliśmy w nocy. Pokazałam mu złapane zwierzę.
- Hmm, jak widać miałem rację. To jest ten szkodnik, który zakłada gniazda w korzeniach drzew, widocznie zadomowił się pod drzewem. - stwierdził Erve. - Żeruje na sokach roślin, przez co są niezdolne do wytwarzania owoców. Najbardziej jednak ciekawi mnie, jak go złapałaś. - teraz chłopak zwrócił się do mnie.
- Mam zbroję umożliwiającą mi poruszanie się z dużą szybkością, która też wyczula zmysły. Ale to małe paskudztwo jest silne.
- Jeśli to drzewo nie daje plonów od dwudziestu lat, siedzi tam co najmniej jeszcze pięć takich zwierząt. - kiedy to powiedział jęknęłam. Miałam serdecznie dość tej misji, a pewnie będziemy musieli zlikwidować resztę problemu.
- Hmmm, w takim razie chciałbym, abyście uporali się z tym raz na zawsze. - odparł właściciel, a ja głęboko westchnęłam.
- Jeśli już musimy, to zrobię to teraz. - podeszłam do drzewa i podmieniłam zbroję. Przyłożyłam ucho do ziemi i zaczęłam nasłuchiwać. Obeszłam w ten sposób całe pokaźne drzewo i zlokalizowałam norę szkodników. Następnie podniosłam miecz, gdy nagle Erve odepchnął mnie i powiedział:
- Co ty wyprawiasz?! Dlaczego je zbijasz?
- A komu się przydadzą? Na pewno nie Hiro, ani mi, ani tobie. Nie będę się z tym cackać. - tym razem ja odsunęłam towarzysza.
- No zabij je już, dla świętego spokoju. - westchnął właściciel i złapał się za czoło.
- Nie rób tego! - krzyknął zdegustowany mag.
- Jak to zrobię, da mi pan w końcu moje pieniądze?
- Nie ma problemu, panno Sashi. Obiecaną nagrodą jest 20.000 kryształów. Zaraz poproszę o przyniesienie pieniędzy. Jak dzielicie się wynagrodzeniem? - spytał. Erve otworzył usta, ale nadepnęłam mu na stopę i powiedziałam.
- To załatwimy sami. - odparłam i zaczęłam zabijać bezbronne karykatury przebijając ziemię i trafiając przy okazji i je. Chłopak otworzył usta, ale potem je zamknął i smutno spojrzał na dziury w ziemi. Ja wstałam, rzuciłam mu pogardliwe spojrzenie i podmieniłam zbroję na zwyczajną kurtkę, w której wcześniej podróżowałam. Poszłam zapakować swoje rzeczy do kufra. W porę zorientowałam się, że obiecałam chłopakowi jego własność.Wyjęłam z niego klucze Erve i oddałam je mu.
- Masz tu swoje rzeczy, a ja będę się zmywać. Nie chce mi się tu więcej siedzieć.
- No to do zobaczenia. Miło się pracowało. - podrapał się po karku i poszedł. Jasne, miło. Zapewne zależało mu tylko na kluczykach. Podeszłam do zleceniodawcy i odebrałam od niego kryształy.
- Do widzenia, panie Hiro. Mam nadzieję, że te zwierzęta nie sprawią już panu kłopotów. - zakończyłam wreszcie zadanie i udałam się na dworzec, aby w końcu wrócić do gildii. Ta misja była wyjątkowo kłopotliwa...
<Koniec>
Ilość słów: 2020
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz