Rzadko bywałem w gildii, a ja już przesiadywałem w niej to zazwyczaj siedziałem w cieniu i w ukryciu. Nie lubiłem zwracać na siebie uwagi zwłaszcza, że wszyscy bali się mojego pupila, który był dla mnie jak rodzina tak samo jak Jura. Za to uwielbiałem podróże, na które często się wybierałem. Właśnie z jednej takiej wracałem. Poleciłem memu zwierzęcemu przyjacielowi się schować, a sam wszedłem do budynku gildii. Wszyscy się na mnie gapili... Wiedziałem, a raczej domyślałem się, co o mnie myśleli. Jednak nie obchodziło mnie to. Dzięki temu mam spokój i nikt mnie nie zaczepia. Jura, co prawda martwi się, że nie mam jakiegoś przyjaciela, ale mi to pasuje. Usiadłem jakieś dwa krzesła dalej od jakiegoś mężczyzny. Barman z zawahaniem podszedł do mnie i przyjął zamówienie. Co prawda, miałem wrażenie iż ktoś mi się przygląda, ale zignorowałem ten fakt. Mój przyjaciel był czujny. W końcu zrozumiałem kto to był. Kiedy spojrzałem się na chłopaka obok, on również się na mnie patrzył, ale odwrócił wzrok. Nie za bardzo tym się przejąłem.. Dopiłem napój i miałem zamiar odejść, kiedy chłopak się odezwał:
- Witaj. Jesteś tutaj nowy? Wybacz, ale nie widziałem cię tutaj wcześniej - zagadał
Szybko wyczułem, że mój ala rodzic szykuje się do ataku, ale podniesioną ręką go powstrzymałem.
Chłopak spojrzał na mnie, a potem dostrzegł mego przyjaciela, który szczerzył się do niego, a z jego paszczy kapał kwas.
- Nie, nie jestem nowy. - rzuciłem beznamiętnie.
Chłopak przypatrywał mi się, więc cicho westchnąłem. Usiadłem obok niego i milczałem. Jakoś nie potrafiłem podtrzymywać rozmów, a bardziej wolałem je szybko zakańczać.
- Kim ty jesteś? - zadałem mu pytanie
- Alistair Veena
Wypadało bym ja się przedstawił prawda?
- Kris Neekis
Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. No tak, wiem że to nazwisko Jury...
- Jura, a jak się moja mama nazywała? Czy ty jesteś moim tatą? - spytałem się Jury
- Kris, tak jestem twym ojcem, a to stworzenie jest twoim pupilem. Mama nie żyje i nie pytaj więcej na ten temat - odparł Jura
Nie wiem czemu, ale wzięło mnie na wspomnienia, ale z tego letargu wyrwał mnie głos Alistair'a. Pytał czy wszystko ze dobrze, ale odparłem, że muszę już iść czy że ktoś na mnie czeka. Spokojnym krokiem skierowałem się w stronę parku. Usiadłem pod drzewem i obserwowałem niebo, ale nie było mi dane nacieszyć się tą chwilą, gdyż zostałem zaatakowany. Jacyś magowie nie tolerowali mnie ani mego pupila. Uważali mnie za dziwaka, osobę z chorobą psychiczną czy jakoś tak to nazwali. Zignorowałem to i ich, co ich bardziej rozzłościło, ale szybko się uspokoili, ponieważ z oddali dostrzegli Jurę, który szedł w moją stronę. Usiadł obok mnie i spytał czego oni chcieli ode mnie. Odparłem, że tego samego, co zawsze, czyli bym się wyniósł. Jura namawiał mnie bym zaprzyjaźnił się z tym całym Alistair'em. Obiecałem mu, że spróbuję, ale czy z tego coś wyjdzie to ja już nie mam pojęcia. Pewnie już się nasłuchał o mnie niestworzonych historii. No cóż, ale się powiedziało A, to i trzeba zrobić B, ale to już jutro. Zagwizdałem i zjawił się mój ala rodzic, z którym udałem się do swego pokoju.
~*~
Wstałem dość wcześniej i musiałem zwalić mojego przyjaciela z łóżka, gdyż nie mogłem przez niego wyjść z łóżka. Wziąłem prysznic i ubrałem się.Pierwsze kroki skierowałem jak zawsze do gildii. Z rana zazwyczaj nikogo nie ma, a przynajmniej nie ma tylu ludzi. Po zajęciu miejsca spostrzegłem, że usiadłem obok chłopaka z wczoraj..
- Czyżbyś był rann..- nie dokończyłem zdania, gdyż musiałem uniknąć ataku.
Znowu ci sami goście, co wczoraj... Chwila... nie. To był ktoś inny. Czyżby wynajęli kogoś, by dał mi jasno do zrozumienia, że mam opuścić gildie tak by nikt ich nie podejrzewał oto... Westchnąłem cicho, ale spokojnie usiadłem obok Alistair'a. Jakiś mag jak się okazało z mrocznej gildii. Krzyczał, że powinien odpuścić tą gildię i nigdy nie zdobędę przyjaciół. Coś tam jeszcze krzyczał, że jestem potworem w ludzkim ciele, że mhm... co on tam krzyczał jeszcze? Aaa już wiem... Jego ostatnie słowa to, że jestem odludkiem oraz .... Krzyczał coś jeszcze, ale już go nie słuchałem... Kiedy ruszył do ataku, został powalony przez mojego pupila, który szykował się do zabicia go. Akurat w takim momencie wszedł Jura.
- Kris!!! - wrzasnął
Cicho zagwizdałem i mój zwierzak zniknął, a mag był przerażony...
- Ty... Ty ... Ty nie jesteś normalny!! - po tych słowach uciekł.
Zamknąłem na chwilę oczy i wyszedłem ze spokojem jak gdyby nigdy nic. Jura rozmawiał z Alistair'em jeszcze. Dałem ponieść się emocjom.... Znowu... Kurna!! Ma rację jestem potworem... przemknęło mi przez myśl, kiedy przyśpieszyłem kroku, by uciec od spojrzeń innych. Miałem dosyć wszystkiego. Jura ciągle coś przede mną ukrywa. Gdy uznałem, że jestem sam mogłem w końcu być sobą i spędzić czas z pupilem. Zwierzę położyło się otulając mnie swym ogonem, a ja ? Co ja mogłem na chwilę obecną robić, gapiłem się bez celu w niebo,a następnie zamknąłem oczy. Po chwili usłyszałem kroki, nawet nie chciało mi się ich otwierać. Jednak osoba się zatrzymała, na widok szykujące się do ataku mojego pupila, ale to było tylko ostrzeżenie.
<Alistair??? >
<Alistair??? >
Ilość słów: 831
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz