2 sty 2018

Od Juvii c.d: Hikaru


-Możesz się chwalić, że powaliłaś słynnego Zabójcę Smoków-powiedział oschle.
Czułam, że chmurka się powiększyła. Deszcz powoli zaczął padać, a ja odczuwałam złość na siebie i smutek. Dlaczego użyłam tego bicza?! Głupia Juvia!  Mogłam przecież podejść i umieścić tego kogoś w wodnym więzieniu! A tak? Teraz skrzywdziłam pana Hikaru... Wiem, że to naprawdę może nie była moja wina, bo wbrew pozorom jestem bardzo czujna. Nie chcę stać się pożywieniem dla jakiegoś dzikiego stwora, czy też zostać zaatakowana przez jakichś zboczeńców... Na jednych już tego dnia trafiłam...
-Panie Hikaru... Ja... Juvia przeprasza... Juvia nie ma zamiaru się chwalić... Kap, kap, kap...-szepnęłam z rumieńcem, zakrywając policzki, po których nie spływały tylko krople deszczu, ale i pojedyncze łzy.
Widząc, że pan Hikaru ma poranione ciało, miałam chęć się uderzyć za to, co uczyniłam. Nie myślę... Okrutna Juvia. Po chwili z determinacją wygrzebałam z kieszeni płaszcza niewielki woreczek, który był pusty. Palec pokierowałam ku wodzie, a niewielki strumień uniósł się z tafli jeziorka. Pokierowałam nim do niewielkiej sakiewki. Zimna woda... Dobra na siniaki. Widząc jeden na policzku pana Hikaru, przyłożyłam tam ,,kompres", który powstał. Widziałam to zimne spojrzenie, które mnie raniło... Spuściłam głowę, a deszcz nad moją głową się zwiększył. Pociągnęłam cicho noskiem. Nie chciałam płakać, ale... Przecież przeze mnie ktoś cierpi. W moich oczach były wyłącznie łzy... Niebieskie źrenice wydawały się puste...
-Juvia nie chciała zranić pana Hikaru... Juvia wie, że jest niemądra...-szepnęłam.
Nagle mężczyzna odsunął ode mnie swoją dłoń, patrząc nadal na mnie mroźnym spojrzeniem. Przegryzłam wargę tak mocno, że w moich ustach poczułam smak krwi... Wstałam z ziemi, a woreczek upuściłam na ziemię. Wiem, że jestem do niczego. Od kiedy jestem małą dziewczynką tak było. Chmura nad moją głową przypominała burzową i lały się z niej masy deszczu. Pociągnęłam nosem, a potem zakryłam twarz dłońmi. Woda w jeziorze jakby zabulgotała, a burza na niebie coraz bardziej się rozwijała.
-Kap...Kap... Kap...-szepnęłam cichutko.
Na niebie zebrały się deszczowe chmury z których po chwili lunął deszcz. No tak... Znowu czuję złość na siebie i smutek, bo przeze mnie ktoś został zraniony. Nagle poczułam, a raczej usłyszałam dziwne dźwięki zza krzaka. To nie pan Hikaru, więc kto? Zdziwiona spojrzałam na białowłosego, ale nie wiedziałam, czy mogę odejść. Nie chciałam go zostawiać... Przeze mnie cierpi..
-M-Może Juvia to sprawdzi panie Hikaru? Juvia nie chce, aby panu się krzywda stała... Szczególnie z Juvii powodu... Niech pan Hikaru tu zostanie...-szepnęłam.
Potem zwróciłam się ku krzakom. Wytężyłam wzrok, a krzak otoczyłam Wodnym Więzieniem. Uniosłam je, a potem przeniosłam przede mnie. Potrząsnęłam nim, ale... Prócz tego krzaka nic innego tam nie było. Lekko przerażona nadal potrząsałam więzieniem. Nie możliwe, że tego uniknął ten ktoś. Jak... Rozejrzałam się spanikowana, a więzienie się rozpadło. C-Co mam zrobić? Nie chcę, aby coś się stało dla pana Hikaru. Nagle coś nadleciało z powietrza. Popatrzyłam na to coś. Pluszak? Nie... A jednak pluszak. Popatrzyłam w niebo. Nad nami unosił się czarny cień, a wokół niego różne kształty. Kiedy to coś dojrzało nas, wraz ze swoją świtą uciekł w nieznanym mi kierunku. Deszcz nadal padał, jednak już nie był mocny. Popatrzyłam na pana Hikaru... Jest taki przystojny... Cudowny mężczyzna...
<Hikaru? Wyszło lanie wody xDD>

<następne opowiadanie>

Ilość słów: 517

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz