15 sty 2019

Od Iwo c.d: Hope

                                                   >poprzednie opowiadanie<

Nie wiem czemu tak zareagowałem, przecież nawet nie byliśmy nigdy razem, może robić co jej się żywnie podoba...ale zabolało. Jeżeli wcześniej czułem się jak idiota, tak teraz już nawet nie znalazłem odpowiedniego słowa którym mógłbym siebie opisać...wolę nawet o sobie nie myśleć. 
Od dobrych dziesięciu minut chodziłem w kółko nie wiedząc co teraz zrobić.
Wrócić? Może nie chcieć mnie więcej widzieć...
Olać ją i po prostu zapomnieć, tak jak wcześniej gdy nie żyła...
Ale nie mogłem tego tak po prostu zostawić, chcę wiedzieć. Chcę wiedzieć czy już dla niej nic nie znaczę...
Jeżeli powie że nie chce mnie znać, zrozumiem to doskonale, ja sam siebie nie chce więcej widzieć, a jeżeli powie że...nie...nie jest na tyle głupia. Na pewno tego nie powie, przecież do cholery jasnej miała dzisiaj brać ślub z Ryomą! A Ja jej w tym przeszkodziłem, po prostu cudownie. 
Gryzłem się z myślami, jedna strona chciała uciec i nigdy tutaj nie wracać, żyjąc tak jak by nie istniała, druga nadal pałała do niej czymś w rodzaju Miłości, nie wiem czy jeszcze tak wielkim...ale jednak,gdyby powiedziała że mnie kocha...nie wahałbym się nigdy więcej, trzecia...ech...a trzecia była po prostu wściekła, na mnie, na nią, na Ryomę...po prostu na wszystkich. 
Przygryzłem dolną wargę i oparłem się o drzewo, nie wiem co mam robić, nie mogę nic nie zrobić. 
Jestem w kropce...
Czegokolwiek bym nie wymyślił, znajdę jakieś Ale, nie ma idealnego wyjścia z tej sytuacji. 
Więc najlepiej...najlepiej to wszystko zakończyć raz a porządnie lub zacząć nowy rozdział. 
Nabrałem głęboko powietrza do płuc i przeciągle westchnąłem, idę do niej, tak, gdziekolwiek teraz jest, cokolwiek robi, czy już się ożeniła czy nie, po prostu idę i to wszystko wyjaśnię. 
A przynajmniej spróbuję...
Odczekałem parę godzin do zmierzchu, nie chcę natknąć się na tego idiotę który dosłownie łazi za nią wszędzie jak jakiś pies, chcę na spokojnie z nią porozmawiać bez żadnych świadków.
Tak jak wspominałem, raz a porządnie. 
Wyszedłem z lasu i przystanąłem patrząc na zamek, ciekawe czy Dziewczyna jest tam w środku...
Z lekkim wahaniem ruszyłem do bramy, gdy już znalazłem się na dziedzińcu starałem się nie rzucać w oczy, jakoś mi się to udało i przeszedłem przez drzwi znajdując się w Zamku. 
I teraz pytanie gdzie ona ma komnaty? 
Idąc kompletnie na czuja ruszyłem przed siebie, nie przeszedłem nawet dwustu metrów gdy z za drzwi wyłonił się Ryoma, błyskawicznie wycofałem się z jego pola widzenia. Niestety pech chciał że wpadłem na kogoś, niech to szlag. 
- Iwo? -znałem ten głos, odwróciłem się do tej osoby, jak się okazało był to Corrin, jej najlepszy przyjaciel.
- Corrin? Sorry że na ciebie wpadłem-lekko skonsternowany spuściłem wzrok- Wiem, możesz mnie uznać za idiotę, nie będę zaprzeczał że nim jestem...ale...nie wiesz gdzie jest Ho...Azura? 
Chłopak przez chwilę uważnie mi się przyglądał.
- Nie ma jej tu-odpowiedział- Zapewne poszła do Lasu...
- Dzięki-gdy już miałem ruszyć w powrotną drogę chłopak mnie zatrzymał
- Mam nadzieję że jej nie skrzywdzisz, ostatnio ma na prawdę ciężko. A do tego wszystkiego jeszcze Wy. -popatrzyłem mu się prosto w oczy 
- Nigdy bym jej nie skrzywdził, chcę z nią porozmawiać by wszystko sobie wyjaśnić, rozumiesz?-ten skinął głową 
- Zapewne znajdziesz ją w...-chłopak powiedział mi dokładnie gdzie może się znajdować, podziękowałem mu jeszcze raz i dosłownie wybiegłem z pałacu. 
Sprintem przebiegłem przez łąki i skierowałem się tam gdzie poradził mi Corrin, musi tam być, błagam niech będzie sama...
Zdyszany dobiegłem do miejsca w którym powinna być, dzięki bogu chłopak się nie mylił, Azura siedziała na trawie głaszcząc łeb Neranei. 
- Azura...-odezwałem się by dziewczyna zwróciła na mnie swoją uwagę- Zanim cokolwiek powiesz-wyciągnąłem przed siebie dłoń w geście by się nie odzywała- Chcę Ci oznajmić że przyszedłem tutaj by z Tobą szczerze porozmawiać, bez świadków, tylko Ja i Ty. Nie chcę dłużej tak żyć, nic nie wiedząc...i pamiętaj...cokolwiek postanowisz...uszanuję to, jeżeli nie będziesz chciała mnie znać, odejdę. A jeżeli...jeżeli jednak nie...to...-zaciąłem się. 
Podszedłem do niej i najspokojniej w świecie usiadłem obok niej, nie za blisko by nie przekraczać jej strefy osobistej i nie za daleko by nie czuła się od trącona. 
Czekałem, czekałem na to co powie, ale wiem jedno, cokolwiek zrobi czy powie, moje uczucie nie minie, będę przy niej, lub odejdę wiedząc że jest szczęśliwa...

Azura? {udało mi się odpisać :p}

Ilość słów: 713

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz