Gdy zaczął objaśniać ni stąd, ni zowąd zjawił się Aszm. Tuż przy nogach chłopaka.
- Aszm. Spokój. - powiedziałam, wąż zbliżył się do mnie. Wzięłam go na kolana i głaskałam.
- Pomożesz? - spytał. Mnie nie trzeba dwa razy prosić, a jeśli są w tym węże to Aszm już jest chętny do ocalenia swojego pobratymcą.
- No to chodzimy. - rzekłam. Aszm owinął się wokół mojego pasa, a łepek położył na ramieniu, tak się zgrał z otoczeniem, iż nawet można powiedzieć, że stał się niedostrzegalny. Nie lubi, zbytnio tłumów.
Daigo prowadził mnie do tego miejsca, gdzie znajdował się wąż. Weszłam tam i spuściłam ze smyczy Aszm. Usiadłam na schodach i czekałam. Aszm dotknął mnie swym pięknym ogonem, a to znaczyło tylko jedno. "Włącz światło" tak też zrobiłam. Spojrzałam przed siebie, ujrzałam podobnej rasy co Aszm tylko, że trochę większy. Może nie potrafił zmieniać swej wielkości. Wtem Aszm się zmienił, był na równi z tym drugim. Rozwinął swe błony i pokazał się z jak najlepszej strony. Tamten osobnik wydał się nieco inny. Wstałam i podeszłam do niego albo też niej. Przesunęłam się i pogłaskałam Aszm po łebku. Kucnęłam, jednak mój wężowy towarzysz pilnował, aby ten osobnik nie zrobił mi krzywdy.
- Dobrze, to czym jesteś. Obejrzyjmy cię. - powiedziałam. Obejrzałam ją i spojrzałam w kierunku chłopaka. - przynieś apteczkę. - dodałam. Poszedł, a ja ponownie mogłam się przyjrzeć. Była ranna i okazała się samica. Chłopak przyniósł to, co miał, a ja mogłam ją opatrzeć. Miała wbite jakieś ostrza oraz coś nie tak z skóra. Nie mogła jej zrzucić. Wyszłam z pomieszczenia wraz z chłopakiem i czekałam.
- Co się tam dzieje? - spytał.
- Mój wężowy towarzysz, pomaga temu drugiemu wężowi zrzucić skórę. Gdy to zrobi, oboje się tu zjawią. - powiedziałam. Przeglądałam paznokcie. Jeden z moich kluczy, a mianowicie Libra się zjawiła. Nie przyzywałam jej.
- Tak jak myślałam, się zjawili. Libra zwiększ objętość przeciwników. - powiedziałam. Tak jak powiedziałam, tak też zrobiła.
Jakoś po pół godziny węże się zjawiły. Ten większy udało mu się zmniejszyć objętość, a Aszm wpełzł na mnie. Tego drugiego węża umieściłam w koszu jak na piknik. Wyszłam, na zewnątrz wszyscy nie mogli się ruszać. Powędrowałam z chłopakiem na kraniec miasteczka i do lasu. Znaleźliśmy wodę i tam umieściłam węża. Tutaj nikt jej nie skrzywdzi, a jeśli spróbuję to, zaalarmuje inne.
- Skoro już tu jesteśmy, to możemy zostać. - powiedziałam i udałam się na polanę zza lasem.
Ilość słów: 402
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz