14 lut 2018

Od Juvii ,,Misja Zaginionego Maga"

Kap, kap, kap...
Mój dzień rozpoczął się tak, jak każdy inny. Czyli niczym ciekawym. Ubraniem się, wyszykowaniem, a potem pokierowaniem swoich kroków do gildii. Dzisiaj nie miałam dobrego humoru. Nad moją głową krążyła burzowa chmurka, która tylko czekała, abym jeszcze mocniej się czymś zdołowała. Właśnie kroczyłam jedną z ciemnych uliczek, gdy przede mną pojawili się dwaj mężczyźni. Odwróciłam głowę, a wtedy dojrzałam kolejnych dwóch. Czy oni nie mają co robić? Prychnęłam, a burzowa chmurka się powiększyła. Kap, kap, kap. Zacisnęłam dłonie w pięści. Od razu rzuciłam zaklęcie Wodnego Ciała, bo znając takich złodziejaszków, na pewno by czymś strzelali. A tak to sobie mogą. W dupy się szczypnąć. Uniosłam lekko jedną brew, kiedy jeden z nich zbliżył się do mnie, przejeżdżając dłonią po moich plecach.
-A co tutaj taka ładna panienka robi?-zapytał ze specyficznym akcentem.
Prychnęłam. Natychmiast odcięłam im dwie drogi ucieczki. A nie. Trzy. Cała uliczka zapadła w lekką ciemność, choć parę strużek światła przez moje ściany przemykała. Zbulwersowani złodzieje nie wiedzieli co zrobić, jednak najmłodszy z nich podbiegł do ścianek, a po dotknięciu ich, odskoczył z piskiem. Nie dotyka się pułapek. Uśmiechnęłam się, celując w grupkę dłonią. Od razu pojawił się krąg, a z niego wydobyło się zaklęcie Wodnej Mgławicy. Przeciwnicy z krzykiem schowali się w kącie, patrząc na mnie z przerażeniem. Zbliżyłam się do nich, piorunując ich spojrzeniem.
-Dlaczego zaatakowaliście Juvię? Co wam Juvia zrobiła?-zapytałam.
-O-Ona mówi w trzeciej o-osobie i w-włada m-magią wody! T-To Deszczowa Kobieta! Spierdalamy!-krzyknął któryś.
-Ojej, czyżby Juvia was wystraszyła? A może Juvia ma wam pokazać, jak się wącha kwiatki od spodu?
-NIE!-wrzasnęli.
-Tak więc jeżeli nie chcecie, aby Juvia was nauczyła jak się ładnie zachowywać, lepiej, abyście się tutaj więcej Juvii nie pokazywali na oczy!-krzyknęłam.
Wodne ściany opadły, a ci mężczyźni zaczęli uciekać gdzie pieprz rośnie. Nad moją głową, deszczowa chmurka nadal grzmiała, a po chwili zaczęły z niej kapać kropelki wody. Głupi faceci! Myśleli, że Juvia da się im omotać! Wściekłym krokiem ruszyłam do gildii, której drzwi otworzyłam z ogromnym impetem. Nawet nie zwróciłam uwagi na siedzących przy stołach magów. Zignorowałam wszystko, co było skierowane do mnie. Pochwyciłam kartkę z tablicy z misjami, a potem ją obejrzałam. Mały chłopczyk, bla, bla, bla, został porwany, bla, bla, bla, ostatnio widziany w lesie przy Raven Tail, bla, bla, bla. Przyjrzałam się zdjęciu dzieciaka. Czarnowłosy z zielonymi oczkami, raczej drobnej budowy, nie posiada symbolu gildii, czyli, że i może jego rodzice takowego nie posiadają. Co on tutaj na sobie ma. Brązowa bluzka, czerwone spodnie, a na nadgarstku jakaś dziwna bransoletka. No dobrze. Coś tam widzę w tym dzieciaku. Wzięłam zlecenie, chowając je do kieszeni swojego płaszcza. Może jak znajdę go, to mi się humor poprawi, bo póki co chmurka ani myślała zniknąć. Spokojnym spacerkiem ruszyłam w stronę miejsca, gdzie ostatnio widziano chłopca, czyli las w pobliżu Gildii Raven Tail. Jedyne o co się modliłam, to żeby tego mistrza Dreyara nie było. Zawsze Juvię przerażał... Ułożyłam swoje dłonie przed sobą i starałam się uspokoić swoje myśli. Że też Juvia zawsze wszystko tak do siebie bierze... Głupia Juvia. Po dobrych kilku godzinach, znalazłam się niedaleko miejsca, gdzie po raz ostatni był widziany mały Christian. Rozglądałam się, szukając czegokolwiek, co mogłoby mnie doprowadzić do dzieciaka. Że też nie ma Juvia aż tak dobrego wzroku. Po chwili usłyszałam hałasy, a temu, że nie miałam gdzie się schować, po prostu przemieniłam się w rozlazłą kałużę wody. A niech tylko któryś mnie podepcze... Po chwili z krzaków wyszli dwaj mężczyźni. No, nie powiem, dość... Umięśnieni. Raczej w walce wręcz byłabym na przegranej pozycji.
-Widziałeś ostatnio tego szczyla, którego złapał Arte? Myślałem, że mu spierze tą mordę.
-Ten mały gówniak? Toż on już dawno w podziemiach siedzi. Podobno Arte wynalazł mu jakąś w sumie jedną z lepszych ,,komnat w lochach"
Obaj nagle się roześmiali, a bucior jednego z nich nastąpił na mnie. Wydaje mi się, że moje zdenerwowanie spowodowało, że woda zabulgotała. Magowie spojrzeli na mnie, ale potem wyminęli mnie, nadal się śmiejąc. Czemu wywnioskowałam, że używają magii? Mieli znaki gildii, więc chyba potrafią jej używać. Kiedy się już oddalili na wystarczającą odległość, wróciłam do mojej ludzkiej formy i jak najciszej poruszałam się w stronę budynku gildii. Przystanęłam w jakichś krzakach, kucając tam. Pod dłonią, poczułam coś dziwnego. Wzięłam to coś, co okazało się jakąś bransoletką. Znajomą. Obejrzałam ją, a potem wyjęłam zlecenie. No tak. To tego dzieciaka. Wrzuciłam potem wszystko z powrotem do kieszeni, a sama zaczęłam się skradać do gildii przeciwników. Kiedy się zbliżyłam, ponownie przemieniłam się w kałużę i tak płynęłam sobie pod drzwiami, korytarzami przy ścianie. Skutecznie okrążyłam cały parter, aż odnalazłam drzwi prowadzące na dół. Jako woda spływałam po schodach niepostrzeżenie, jednak nie było tutaj wiele osób. Chyba gdzieś powychodzili lub siedzą z tym biednym Christianem. Gdy znalazłam się na dole, wróciłam do formy ludzkiej, gdyż tutaj mogli już mnie wykryć w postaci kałuży. Dlaczego tak myślałam? Czuć było jakieś dziwne zaklęcie w powietrzu. Teraz się skradałam, a na zapas rzuciłam na siebie zaklęcie Wodnego Ciała. Na wszelki wypadek. Może i szybciej się męczyłam, ale to chyba nic w porównaniu do bólu zadawanego przez ostrza. Tak więc cichym krokiem ruszyłam w stronę, gdzie słyszałam najgłośniejszy z głosów. Arte był znany z donośnego sposobu mówienia, więc coś takiego do odnalezienia było banałem. Wyłoniłam się zza framugi, a potem z Wodnym Biczem w dłoni, ruszyłam w kierunku bardzo umięśnionego faceta, który po chwili spojrzał na mnie, trzymając w dłoni szyjkę małego chłopca. Zatrzymałam się, piorunując go spojrzeniem.
-No, no, no... Juvia, znana jako Deszczowa Kobieta. Kto by się spodziewał, że to ciebie tutaj spotkam, moja droga...-burknął, unosząc dzieciaka nad ziemię.
-Juvia mówi, abyś go puścił!-krzyknęłam, zaciskając w dłoni wodny bicz.
-A co mi zrobisz, jak go nie puszczę? Może się rozpuścisz?-zaśmiał się, nadal dusząc małego.
-Nie żartuj sobie z Juvii. Może i jesteś od Juvii silniejszy, ale Juvia na pewno nie da się pokonać!
Strzeliłam rzemieniem w jego nogę, za którą go złapałam i pociągnęłam, a ten upadł. Widziałam, jak Christian zaczyna nabierać powietrza, a potem jak najszybciej wstał i podbiegł w moim kierunku. Schowałam go za siebie, patrząc uważnie na Arte, który ze wściekłością uniósł swoje dłonie do góry, a z jego pleców zaczęły wystawać czarne jak noc, upiorne łapska. Czyżby używał Magii Ciemności? Możliwe! Starałam się nie odrywać spojrzenia od mężczyzny, aby nie zaskoczył mnie on niczym. Christian po chwili krzyknął i uformował palce w pistolety, a następnie usłyszałam strzał. Mały umiał posługiwać się Magią Pocisku. Przydatne. Po chwili rozejrzałam się, widząc niewielkie źródełko wody. Uśmiechnęłam się, a potem wokół mężczyzny stworzyłam wodne więzienie, które lekko podrasowałam wrzącą wodą. Stanęłam, patrząc na mężczyznę z powagą, ale nagle za moimi plecami poczułam dotyk wielkiej łapy, która na pewno nie była tego chłopca. Odwróciłam się, widząc jakiegoś faceta. Kim on jest? Zaśmiał się, a po chwili zrozumiałam co się dzieje. To jest mag posługujący się magią Transformacji. Cholera. Co teraz!? Przemieniłam się bardzo szybko wodę, a potem zaczęłam przesuwać się do wyjścia. Kiedy znalazłam się blisko niego, odmieniłam się i ruszyłam biegiem, nawołując imię chłopca. Nagle usłyszałam odpowiedź. Ruszyłam w tamtym kierunku, chwytając malca za dłoń. Był poobijany, a ze skroni płynęła mu krew. Biedny dzieciaczek. Chwyciłam go w dłonie, a potem swoje nogi zmieniłam w wodę. Zaczęłam sunąć jak po lodzie ku wyjściu. Nie chciałam już napotykać nikogo i z nim walczyć. Mogło to zaszkodzić Juvii i temu Christianowi. Udało mi się wybiec z Gildii, jednak jeszcze pozostała ucieczka z tego lasu. Popatrzyłam na malca, który ledwo dyszał. Musiałam mu trochę pomóc. Skryłam w się przy niewielkim źródełku, które było bardzo dobrze ukryte. Położyłam malucha przy nim, a potem oderwałam kawałek swojej sukienki, aby móc zrobić mu opatrunek. Nasączyłam materiał zimną wodą, a potem obwinęłam nim ranę blondynka.
-Juvia pyta, jak się czujesz?-zapytałam.
-D-Dobrze. Dziękuję pani bardzo.
Uśmiechnęłam się delikatnie, a potem ponownie wzięłam Christiana na ręce. Powoli ruszyłam do gildii, choć nogi mi odpadały. Juvia czuła straszne zmęczenie... Było to na pewno spowodowane tym, że nie zdjęłam z siebie zaklęcia Wodnego Ciała na zapas. Kto wie, czy Arte nie ruszy w pościg. Popatrzyłam na chłopca, który usnął w moich rękach. Biedny. Uśmiechnęłam się delikatnie i przyśpieszyłam kroku, aby po obudzeniu się, dzieciak mógł zobaczyć swoich rodziców. To na pewno go ucieszy. Po chwili ponownie przemieniłam nogi w wodę, aby spokojnie spłynąć z górki i dotrzeć do miasta. Właśnie tam, ujrzałam jak inni zaczynają się mi przyglądać, dlatego też postanowiłam wrócić do normalnego ciała, a wraz z tym, przerwanie zaklęcia przemieniającego mnie w wodę. Od razu poczułam ulgę, ale też coraz mocniej czułam doskwierające mi zmęczenie. Otworzyłam drzwi do Fairy Tail, a tam rzucili się na mnie prawdopodobnie rodzice chłopca.
-Christian! Boże, mój kochany synku!-wrzeszczała matka, a wtedy właśnie malec otworzył oczy i się szeroko uśmiechnął.
Podeszłam do jednej z ławek, sadzając go tam. Pokręciłam głową, kiedy matka chciała zacząć go ściskać. Wiedziałam, że może mieć poważne urazy i najważniejsze było poprosić o pomoc jakiegoś maga. Po chwili podszedł do nas mistrz Makarov, który uśmiechnął się do blondaska.
-Jesteś silnym chłopcem Christian, ale następnym razem nie zbliżaj się tam. Wiedz, że tamtejsze okolice są bardzo niebezpieczne i na pewno kiedyś się przekonasz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła! Masz szczęście, że teraz uratowała cię taka sek... Urocza magini!-poprawił się mistrz.
Pokręciłam głową, a dopiero po chwili ujrzałam, że chmurka nad moją głową zniknęła. To wywołało lekki uśmiech na mojej twarzy. Na reszcie mogłam się cieszyć słonecznym dniem. Usiadłam w bardziej oddalonym miejscu i zaczęłam liczyć nagrodę za wykonaną przeze mnie misję.

Ilość słów: 1564

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz