Spojrzałam z niedomierzeniem na chłopaka, przez chwile nie wiedząc, czy żartuje czy nie. Jednak gdy mała bestia zaczęła szarżować w naszą stronę poznałam odpowiedź.
-Twojego pupila? To czego cię atakuje? – czekałam na odpowiedź, lecz żadnej nie dostałam, gdyż oboje
zeszliśmy z drogi niedźwiedziowi zwracając całą uwagę na nim. Rzadko zdarzały
mi się sytuacje ze zwierzętami, nawet jeśli były one nimi tylko z wyglądu.
Zazwyczaj byli to ludzie, którzy narobili bałaganu i trzeba było po nich
sprzątać lub o wiele za dużo hałasu i ktoś chciał się ich pozbyć, często dając niezłe wynagrodzenie. Ale jeszcze rzadziej
mieć okazje walczyć wraz z inną osobą, która można by było powiedzieć jest aktualnie
po tej samej stronie.
Na misje chodziłam sama, nigdy nie biorąc nikogo ze sobą nawet jeśli ktoś poprosił, ale to samo rzadko się zdarzało, wszyscy raczej trzymają nosy w swoich sprawach, nie interesując się życiami innych członków gildii. Nie uważaliśmy siebie za rodzinę jak większość na naszym miejscu, przynajmniej ja tak to widziałam. Można by było to określić bardziej jako prace lub miejsce, w którym znajdujesz zlecenia oraz obowiązki i jest się tego członkiem tylko aby gdzieś przynależeć, nie być aż tak samotnym. To przypomniało mi o nieznajomym, który aktualnie przyglądał się kamiennemu stworkowi. Nie pamiętałam aby ktoś wspominał o innym magu przychodzącym do wioski, jedynego czego byłam pewna to, że nie należymy do tej samego miejsca, widziałabym go wtedy gdzieś wcześniej.
Z myślenia wyrwał mnie następny galop zmuszając mnie do odskoczenia po raz drugi. Powoli dochodziło do mnie uczucie poirytowania, nie miałam zamiaru spędzić całego dnia użerając się z jakimś miśkiem. Po rękach zaczęły powrotne tańczyć błyskawice, szybkim krokiem ruszając w stronę biegającego problemu. Spojrzałam na drugą stronę, gdzie był siwowłosy, który nie zmienił swojej pozycji ani o milimetr, jednak jego oczy spoglądały czujnie, widocznie mając również ten sam pomysł. Wystawił rękę przed siebie aby uformować coś z lodu. Nie mając zamiaru czekać, skoczyłam na kamiennego niedźwiedzia, uderzając w niego kulą szybko uformowaną z wyładowania elektrycznego. Nie było widać żadnych zmian, najwyraźniej atak nie poskutkował, jedynie zdenerwował zwierzę. Jednak zanim zdążył zareagować, został ponownie zaatakowany, tym razem atakiem z lodu, który zatrzymał jedną z jego tylnych łap w miejscu oraz ostał się na paru miejscach na grzbiecie, a łeb miśka skierował się w drugą stronę najwyraźniej zapominając o moim istnieniu. Widząc, że lód trzymający nogę powoli zaczął się kruszyć od ciągłych ruchów, ponownie ruszyłam w jego stronę. Będąc świadoma że moja magia nie działa wystarczająco, chciałam zwrócić na siebie uwagę, aby mag lodu miał szansę na dalsze uziemianie celu, będą to jedyną skutkującą rzeczą która aktualnie była dostępna. Tworząc ponownie tym razem dwie kule błyskawicy, z których wyładowania elektryczne trzaskały co chwila, rzuciłam je po kolei w stronę niedźwiedzia, odwracając jego uwagę. Starając się utrzymać go w jednym miejscu, atakując z paru stron a raz, aby go zdezorientować, w tym samym czasie otrzymywał ataki od chłopaka.
Po paru podobnych atakach, bestia powoli upadła na ziemie wyglądając na wykończoną, szybko została pokryta lodem do końca, żeby przypadkiem się nie podniosła i próbowała ponownie zaatakować. Spojrzałam na zwierzę czując dla niego żal. Nie był tak silny jak na początku sobie wyobrażałam, a teraz został przytwierdzony do podłoża, czekając na swój dalszy los. Zauważając, że zbliża się do mnie nieznajomy mag, odwróciłam się do niego.
-Na przyszłość trzymaj go na smyczy. – powiedziałam, formując na twarzy mały uśmiech. – Jestem Tsubaki, a ty?
Na misje chodziłam sama, nigdy nie biorąc nikogo ze sobą nawet jeśli ktoś poprosił, ale to samo rzadko się zdarzało, wszyscy raczej trzymają nosy w swoich sprawach, nie interesując się życiami innych członków gildii. Nie uważaliśmy siebie za rodzinę jak większość na naszym miejscu, przynajmniej ja tak to widziałam. Można by było to określić bardziej jako prace lub miejsce, w którym znajdujesz zlecenia oraz obowiązki i jest się tego członkiem tylko aby gdzieś przynależeć, nie być aż tak samotnym. To przypomniało mi o nieznajomym, który aktualnie przyglądał się kamiennemu stworkowi. Nie pamiętałam aby ktoś wspominał o innym magu przychodzącym do wioski, jedynego czego byłam pewna to, że nie należymy do tej samego miejsca, widziałabym go wtedy gdzieś wcześniej.
Z myślenia wyrwał mnie następny galop zmuszając mnie do odskoczenia po raz drugi. Powoli dochodziło do mnie uczucie poirytowania, nie miałam zamiaru spędzić całego dnia użerając się z jakimś miśkiem. Po rękach zaczęły powrotne tańczyć błyskawice, szybkim krokiem ruszając w stronę biegającego problemu. Spojrzałam na drugą stronę, gdzie był siwowłosy, który nie zmienił swojej pozycji ani o milimetr, jednak jego oczy spoglądały czujnie, widocznie mając również ten sam pomysł. Wystawił rękę przed siebie aby uformować coś z lodu. Nie mając zamiaru czekać, skoczyłam na kamiennego niedźwiedzia, uderzając w niego kulą szybko uformowaną z wyładowania elektrycznego. Nie było widać żadnych zmian, najwyraźniej atak nie poskutkował, jedynie zdenerwował zwierzę. Jednak zanim zdążył zareagować, został ponownie zaatakowany, tym razem atakiem z lodu, który zatrzymał jedną z jego tylnych łap w miejscu oraz ostał się na paru miejscach na grzbiecie, a łeb miśka skierował się w drugą stronę najwyraźniej zapominając o moim istnieniu. Widząc, że lód trzymający nogę powoli zaczął się kruszyć od ciągłych ruchów, ponownie ruszyłam w jego stronę. Będąc świadoma że moja magia nie działa wystarczająco, chciałam zwrócić na siebie uwagę, aby mag lodu miał szansę na dalsze uziemianie celu, będą to jedyną skutkującą rzeczą która aktualnie była dostępna. Tworząc ponownie tym razem dwie kule błyskawicy, z których wyładowania elektryczne trzaskały co chwila, rzuciłam je po kolei w stronę niedźwiedzia, odwracając jego uwagę. Starając się utrzymać go w jednym miejscu, atakując z paru stron a raz, aby go zdezorientować, w tym samym czasie otrzymywał ataki od chłopaka.
Po paru podobnych atakach, bestia powoli upadła na ziemie wyglądając na wykończoną, szybko została pokryta lodem do końca, żeby przypadkiem się nie podniosła i próbowała ponownie zaatakować. Spojrzałam na zwierzę czując dla niego żal. Nie był tak silny jak na początku sobie wyobrażałam, a teraz został przytwierdzony do podłoża, czekając na swój dalszy los. Zauważając, że zbliża się do mnie nieznajomy mag, odwróciłam się do niego.
-Na przyszłość trzymaj go na smyczy. – powiedziałam, formując na twarzy mały uśmiech. – Jestem Tsubaki, a ty?
Lyon? Brak weny, nwm co to jest ( • - •)
Ilość słów: 558
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz