2 sty 2018

Od Snowie C.D. Hikaru


 Biały smok, biały jeleń - to musiało być ze sobą powiązane, nie było innej opcji. Po incydencie w kawiarni już nie miałam wątpliwości, że coś jest na rzeczy. Nie zwracając uwagi na kelnera, który dziękował mi na kolanach pobiegłam za chłopakiem. Powoli przestawało padać, ale na ziemi wciąż pozostało sporo kałuż, które poprawiły mi humor. Nie ma nic lepszego niż wskoczyć w sam środek jednej z nich i ochlapać przy tym wszystko dookoła!
 Chłopak biegł do lasu, więc również skierowałam swoje kroki w tamtą stronę, zachowując bezpieczny dystans. Tak jak się spodziewałam, był szybki. Nie na tyle jednak, żebym straciła go z oczu. Wbiegł między drzewa i był tak zaabsorbowany tym, żeby na żadne nie wpaść, że zupełnie nie zorientował się, że zmniejszyłam dystans między nami. Zabawne. Po chwili jednak moje rozbawienie ustąpiło miejsca zachwytowi, bo obok chłopaka pojawił się znikąd ten sam biały jeleń. Ha. Miałam rację. Chłopak i dostojne zwierzę zwolnili kroku, przechodząc do marszu, a potem do wolnego, spacerowego tempa. Białowłosy z zadziwiającą czułością głaskał łeb swojego przyjaciela, a ja zastanawiałam się, jakie to uczucie, dotknąć takiego pięknego futra, jak to jest zanurzyć z nim palce. Było by szorstkie, czy raczej miękkie? Zapewne ciepłe, chociaż gdzieniegdzie można było zobaczyć krople deszczu, które zapewne były zimne. Te rozmyślania pochłonęły mnie do tego stopnia, że nawet nie zauważyłam, kiedy bez zastanowienia nadepnęłam na całkiem sporą gałąź, która jednak złamała się pod moim ciężarem. Ups? Obaj, chłopak i jego jeleń - jak postanowiłam ich nazywać, dopóki nie poznam ich imion - jak na komendę odwrócili głowy w moim kierunku. Miałam jednak tą przewagę, że zasłaniały mnie krzaki.
-Nie próbuj żadnych sztuczek i wyłaź, jeżeli ci życie miłe-tak, to zdecydowanie brzmiało tak, że zapewne lepiej było zza tych krzaków nie wychodzić. Dlatego też zdecydowałam, że nie wyjdę od razu. Niech mu trochę minie zły humor, mordercze zamiary, czy cokolwiek tam nim teraz rządziło.
-Powiedziałem, że masz wyjść-kolejne, jakże miłe dla ucha warknięcie. Ciekawe, czy ten piękny jeleń też taki jest z charakteru.
-Dobra dobra, nie denerwuj się tak-wzięłam głęboki oddech i wyszłam z rękami uniesionymi do góry. Lekko uniesione brwi były jedyną oznaką, że się mnie nie spodziewał.
-Serio za mną polazłaś?-tak, to jest zdecydowanie ton człowieka, który wprost uwielbia towarzystwo.
-Serio. Mogę pogłaskać?-uśmiechnęłam się i wskazałam na jelenia. Chłopak zrobił tak śmieszną minę, że musiałam użyć całej swojej silnej woli, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Ciekawe.
-Czy ty wiesz, z kim rozmawiasz?
-Nie mam zielonego pojęcia, bo nie raczyłeś się przedstawić, a ja pierwsza nie będę. To jak, mogę?-białowłosego na sekundę zatkało, co wykorzystałam, żeby doskoczyć do jelenia i jednym susem znaleźć się na jego grzbiecie. Miałam rację, sierść była niesamowicie mięciutka i ciepła.
-Ciebie chyba...-nie zdążył skończyć zdania, kiedy rogi zwierzęcia zapłonęły oślepiającym światłem. Dosłownie oślepiającym. Syknęłam cicho z bólu, bo siedziałam praktycznie przy samym jego źródle. Jeleń zdążył mnie zrzucić i tyle było z mięciutkiego futerka.
-Idziemy-on chyba umie tylko warczeć. Nie pójdą daleko. Skoro już jelenia dotknęłam, nie zamierzałam tak łatwo odpuścić. Jak dobrze, że niedawno padało. Nie musiałam widzieć wody. Wyczuwałam ją wszędzie dookoła. Uśmiechnęłam się i zmieniłam wszystkie kałuże, każdą, pojedynczą kropelkę w lód. Najpierw słyszałam przekleństwo, a zaraz potem odgłos czegoś ciężkiego uderzającego o ziemię. Roześmiałam się. Następne było stukanie czegoś o lód, a potem kolejne pac o ziemię. Wzrok powoli mi wracał i powoli widziałam zarys całkiem zabawnej sceny. Białowłosy chłopak właśnie zjeżdżał po lodzie z niedużej górki, na którą zdążyli wejść, a jeleń leżał na brzuchu z nogami rozłożonymi na cztery strony świata.
-To jak, powiesz mi jak się nazywasz?-rzuciłam niby od niechcenia, przy okazji przytwierdzając kawałek płaszcza chłopaka do lodu. Ten spróbował wstać, ale moja pułapka skutecznie go unieruchomiła. Odwrócił się do mnie z czystą nienawiścią w oczach. Wzruszyłam ramionami, jednak w duchu lekko się przestraszyłam. Cóż, tutaj chyba zabawa się kończy.
-No cóż, nie to nie. Ja się może zacznę w takim razie zbierać...-odwróciłam się, z zamiarem odejścia, jednak kula światła rozwaliła drzewo przede mną. Ups. Chyba wpakowałam się w niezłe tarapaty...

*Hikaru? :3*


 Ilość słów: 663

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz