26 sty 2018

Od Margaret cd Sebastiana


Słuchając tego wszystkiego byłam naprawdę zaskoczona. No bo przecież nie każdemu najpotężniejszy demon w Earthlandzie proponuje pakt i bycie jego służącym. Zaczęłam się też dziwić, bo skoro był taki silny, to dlaczego nadal się w to "bawił"? Rzecz jasna nie miałam nic złego na myśli, broń boże. Jeszcze te czarne płatki róż i powiew wiatru, które pojawiły się znikąd, jakby bez tego było za mało dramaturgicznie. Ostatnie zdanie sprawiło, że jeszcze bardziej wcisnęłam się w oparcie fotela. Czy naprawdę było to aż tak straszne, jak mówił? Już sam sposób, jak o tym opowiadał i jak reagował przyprawiał mnie o ciarki. Przytaknęłam jedynie głową na znak, że rozumiem. Po krótkiej chwili zastanawiania się mogłam stwierdzić, że pomimo iż tyle o sobie powiedział, to nadal czułam się trochę tak, jakbym wciąż nic o nim nie wiedziała. Mimo uśmiechu, który wydawał się serdeczny (czy demony mogą mieć serdeczny uśmiech?) jego postać nadal była otoczona aurą tajemniczości. Jednak na razie wolałam go o więcej nie wypytywać. Tak na dobrą sprawę, nie znałam go nawet dzień. Dopiero teraz, po czasie, kompletnie po wszystkim, zaczęłam się zastanawiać, czy to oby na pewno był dobry wybór. Wzięłam głęboki oddech. Już wszystko było nie ważne. Co się stało, to się nie odstanie. Pozostało mi tylko żyć z podjętą taką decyzją. A może nie będzie jednak aż tak źle? Przekonam się w swoim czasie. Potrzebowałam w tej chwili ochłonąć. Przystałam na propozycję z kąpielą, choć nie chętnie, jedynie z racji tego, że lubiłam siedzieć w wodzie. To była jedna z rzeczy, które mnie odprężały. Sebastian zaprowadził mnie do łazienki, która swoją drogą była ogromna, cała wyłożona kafelkami lub płytkami. Wszystko było w ciemnej tonacji. A gdzieś tam, kawałek dalej, w samym centrum wszystkiego, czekała na mnie spora wanna po brzegi wypełniona wodą i pianą. Po upewnieniu się, że Sebastian na pewno wyszedł, bo nigdy nie wiadomo, mogłam na spokojnie zdjąć z siebie to wszystko. Jeszcze tylko związałam włosy i weszłam do ciepłej wody, która niemal natychmiast sprawiła, że stałam się spokojniejsza. Było cicho. Tak bardzo cicho. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się czułam. Czułam się tak... kompletnie odprężona? Muszę przyznać, że nawet w moim własnym domu siedzenie w wannie tak na mnie nie działało. Wygodniej się ułożyłam, coraz bardziej zatapiając się wśród piany. Po kilku minutach moje oczy same zaczęły się zamykać. Nic nie poradzę na to, że było mi tak przyjemnie. Zupełnie, jakbym leżała teraz w łóżku, pod kołdrą. Nic nie mogłam poradzić też na to, co stało się potem. Najzwyczajniej w świecie zasnęłam. Nie wiem, ile tak sobie drzemałam, ale obudziło mnie pukanie do drzwi. Nie musiałam się nawet domyślać, kto to był.
- Moja Pani?- khh, nadal mnie tak nazywał- Wszystko w porządku? Proponowałbym, abyś już wyszła. Woda mogła stać się już zimna i możesz się przeziębić- jak miło, że aż tak się o mnie troszczy.
- Tak tak, już wychodzę!- zawołałam, żeby przypadkiem zaraz nie wparował z tej troski do łazienki.
Nie mogło wyjść na jaw, że spałam. Swoją drogą ciekawe, ile tam czasu spędziłam. A woda rzeczywiście stała się chłodniejsza, więc zapewne długo. Gdy wstałam, zrobiło się jeszcze zimniej. Czym prędzej sięgnęłam po ręcznik, żeby nie musieć już stawać się kostką lodu. Później zarzuciłam na siebie szlafrok, którego wcześniej zapewne nie zauważyłam. Rany, mają tutaj jak w jakimś pałacu. Jednak bez wątpienia lepiej czułam się w mojej gildii. Rozpuściłam włosy, pozwalając im swobodnie się ułożyć. Podłoga była zdecydowanie chłodniejsza, kiedy stąpało się po niej boso. Doskoczyłam jakoś do drzwi i otworzyłam je. Za nimi stała oczywiście znajoma mi twarz. Czy uśmiech nigdy nie schodził mu z twarzy? 
- Wybacz, że tak się zasiedziałam. Po prostu lubię siedzieć w wodzie- powiedziałam nieco skrępowana.
Już miałam się wrócić po ubrania, kiedy demon stwierdził, że się nimi zajmie. Nie miałam nawet czasu, żeby zaprotestować, bo gdzieś zniknął. Razem z moimi rzeczami. Westchnęłam z dezaprobatą. Chyba będę musiała do tego przywyknąć. Albo zacząć bardziej stawiać na swoim. Wracając, znowu zostałam sama. Jakby nie pocieszał mnie w tym fakt, że byłam ubrana jedynie w ten głupi szlafrok. Rozejrzałam się w nadziei na cokolwiek. Moją uwagę przykuły otwarte drzwi. Nie mogłam się oprzeć, żeby tam nie zajrzeć. Nawet jeśli prawdopodobnie ryzykowałam swoim życiem. Starając się iść jak najciszej, zakradłam się i rzuciłam okiem na pomieszczenie. Było to coś w stylu sypialni i nie wyglądało na to, że ktoś tam jest. Z lekkim zawahaniem zdecydowałam się wejść do środka. Dopiero wtedy zauważyłam tam ogromne łoże z jeszcze większym baldachimem po sam sufit. Jak na złość, lub nie, odezwało się we mnie na chwilę moje dziecięce ja. Szybko jednak się opanowałam. Wolałam nie zostać przyłapana, już zwłaszcza przez samego Tartarusa. Jak matkę kocham to przysięgam, że nie uszłabym z tego cało, gdyby zobaczył mnie skaczącą po łóżku. Mimo wszystko zdecydowałam się położyć i ocenić, jak jest wygodne. Z początku nieśmiało, potem coraz bardziej pewnie. Ostatecznie skończyłam pod kołdrą. Było tam tak przyjemnie. Miałam ochotę tam siedzieć jak najdłużej się tylko da. Znaczy, dopóki Rada przestanie nas szukać. Zagrzebana po samą brodę w kołdrze przekręciłam się na drugi bok.
- Na litość boską, Sebastian! Nie strasz mnie tak!- widząc nad sobą mężczyznę, tak kompletnie znienacka, o mało nie spadłam z łóżka. Nawet nie usłyszałam, kiedy wszedł.

Sebastian? Może być?


Ilość słów: 863

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz