1 sty 2018

Od Atalii cd. Lyona


Z zapałem przyglądałam się, jak Grocelyn miażdży kolejne przeciwniczki i już nie mogłam się doczekać naszego pojedynku. Nie uważałam, że siłowanie na dłoń jest czymś fascynującym, ale nie spodziewałam się, że takie babochłopy jeszcze istnieją, ba, moją czelność się pokazywać innym. Do domu rąbać drewno, a nie męczycie mi moje oczy! Och, wyczytali w końcu moje imię i nazwisko. Wstałam ze swojego miejsca i otrzepałam swoje ubranie z brudu. Powinni tutaj przysłać jaką inspekcję. Ostatnio sprzątali tutaj przed moimi narodzinami jak nie wcześniej. Pewnym krokiem ruszyłam przed siebie i z zadowoleniem zajęłam miejsce przed swoją przeciwniczką. Dostrzegłam, że część towarzystwa już szepcze między sobą na mój temat. Rudowłosy mężczyzna podający się za kobietę wybuchł śmiechem, chwilę później dołączyła reszta zgromadzonych.
– Nie chcę krzywdzić dzieci, więc to może dobra okazja, aby się wycofać? – zabrzmiał szorstki głos Grocelyn.
Pokręciłam przecząco głowę, a następnie poprawiłam swój szalik. Nie rozumiałam, co ich tak rozśmieszyło. Rozumiem, że jej mięśnie to prawie jak dwie ja, ale to nie oznacza, że mogą mnie skreślić na starcie. Przyjemność ze zwycięstwa będzie jeszcze lepsza. Kobieta, która swoją drogą ma lepszy zarost niż mój brat, stwierdziła, że nie zamierza mi dawać forów i poinformowała mnie, żebym szykowała się na kompromitację.
– Dawaj – rzuciłam krótko, a tłum najwidoczniej to podłapał, bo na chwilę zrobiło się strasznie głośno. To nie tak, że wcześniej szło o pęknięcie bębenków.
Ups, chyba kogoś zdenerwowałam. Niedoszła zwyciężczyni zapasów sumo wyglądała, jakby zaraz miała jej pęknąć ta pulsująca żyłka przy skroni. Wygląda na to, że czuje się urażona. To wcale nie tak, że jej nie doceniam. Jestem tylko przekonana o swojej wygranej, nic więcej. Przygotowałam się do konkurencji i poczułam, jak dłoń przeciwniczki zaciska się na mojej. Och, mało brakowało, a jeszcze by mi ją zmiażdżyła. Organizator zapytał o gotowość, po czym podkreślił, że ma to być pojedynek bez użycia magii. Trochę wiary we mnie.
– Start! – zakrzyknął, próbując się przebić przez cały ten zgiełk.
Minęła chwila i prychnęłam do swojej przeciwniczki. Wszyscy wokół patrzyli ze zdumieniem, nie dowierzali w to, co właściwie się stało. Uwolniłam się z uścisku rudowłosej i zaczęłam masować swoją dłoń. Spojrzałam na koordynatora całego tego konkursu. Ten złapał się za głowę i próbował wykombinować sposób, żebym nie otrzymała swojej nagrody.
– Użyła magii! To niemożliwe! – zaczęła się rzucać Grocelyn. – Oszukiwała!
Powstała ze swojego siedziska i szybkim krokiem podreptała do mnie. O nie, zaraz mnie pobije. Zacisnęła swe męskie dłonie na mojej bluzie i uniosła w górę. Chyba chce mnie nauczyć latać, a to ci heca. Ze złością spojrzała mi prosto w oczy i próbowała siłą perswazji wpłynąć na to, abym się przyznała do czegoś, czego nie zrobiłam. Zaczęłam przebierać nogami w powietrzu, czekając na to, aż mnie odstawi. Zrobiło się już trochę niezręcznie, aż tak bardzo zależy jej na wygranie durnego konkursu?
– Zmierzcie się raz jeszcze – powiedział ktoś z tyłu.
Nagle poczułam grunt pod sobą, a ruda pokręciła głową. Oho, czy ona również uważa to za stratę czasu? Oczywiście, gdyby zechciała pojedynkować się raz jeszcze, nie ma problemu. Pokonam ją po raz drugi, może zajmie mi to trochę dłużej niż za pierwszym razem, ale ona ze mną nie wygra. Nie w tym życiu. Nie użyłam magii, to jest fakt i co do tego nie mogą się ze mną spierać. Gdyby siłowanie się na rękę polegało jedynie na sile, prawdopodobnie bym przegrała, ale zawsze można wpłynąć na swojego przeciwnika. Chociażby przekonać go do jego pewnej wygranej, wtedy już stara się mniej. Proste. Wystarczy odrobinę wiedzy i jesteś w domku!
– Nagrody zostaną wręczone dopiero na końcu – niechętnie odparł właściciel karczmy.
Poprawiłam czapkę i odsunęłam się na bok. Było zdecydowanie mniej kobiet, a więc zostały ostatnie pojedynki mężczyzn. Pomyślałam, że warto byłoby znaleźć sobie zajęcie, bo raczej, jeśli stąd wyjdę, niczego nie dostanę i będzie mi przykro. Już zostałam troszku wyśmiana i poszarpana, za dużo, żeby wyjść teraz z niczym. Oglądanie tego typu wydarzeń raczej nie należało do zajęć, za którymi przepadam. Właściwie nie rozumiem tych gapiów, jakby sami nie mogli się za siebie wziąć... Wycofując się z całej tej grupy, wpadłam na kogoś. Burknęłam na tę osobę, a ona się jedynie zaśmiała.
– Jeszcze zrobisz mi krzywdę i przegram. Uważaj, jak chodzisz!
– Hę?! To ty powinieneś uważać!
Uniosłam głowę do góry i ukazała mi się twarz faceta, który zapisał się tuż przede mną. Spojrzał na mnie zdziwiony, po czym wyminął już bez słowa. No tak, właśnie go wyczytali.

Lyon? Zwaliłam jak nigdy T^T

<następne opowiadanie>

Ilość słów: 740

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz