10 mar 2019

Od Manon c.d: Satoru

Tajemniczy chłopak, którego imię Rhiannon znała jedynie jak przez mgłę, bodajże Arsene Yoshida, młodszy brat Satoru, który tak doszczętnie rujnuje jej wszystkie plany, wypowiedział pradawne słowa z księgi Salomona; Księgi Salomona, jednej z wielu Czarnych, Zakazanych Ksiąg; było to bardzo zastanawiające dla samej Matrony, ponieważ Czarną Magię praktykować mogły jedynie osoby nieczyste, a Łowcy zdawali się być bardzo oddani swoim Bogom... Księga Salomona ozdabiała bibliotekę Matrony już od wielu pokoleń, razem z jeszcze czarniejszą i bardziej potężną Księgą Zerefa, ale te słowa... Bardzo ją zaskoczyły, bez trudu mogła odwołać zaklęcia mężczyzny, gdyż były one zaledwie zalążkiem tego, co można było wyczytać dalej; dało to więc kobiecie informację, że najmłodszy Yoshida od niedawna zaczął praktykować uwielbianą przez wszystkie wiedźmy stronę ciemności... I mogła coś z tym zrobić. Co by zrobił ojczulek, Pan Yoshida, gdyby dowiedział się, że jeden z jego synów oddał się piekielnym paktom, a drugi romansuje z samą wiedźmą? Z samym szatańskim nasieniem? Toż to byłaby plama na honorze tych Łowców, gwóźdź do trumny. Wszyscy zaskoczeni spojrzeli na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał Satoru, Arsene i Manon, rozdzielili się i zaczęli ich szukać, ale bez skutku. Rhiannon mimo wszystko naprawdę cieszyła się, że wzięli Manon ze sobą, dzięki temu będzie mogła dowiedzieć się wielu pożytecznych rzeczy.. Tymczasem Cassiopeia Czarnodzioba siedziała na drzewie, z dala od całego zgiełku, bacznie obserwując każdy moment w Klanie, widziała wszystko, nawet moment, gdy dziewczyna bardzo mocno potrzebowała ją uprzedniego wieczoru, lecz postanowiła, że już dała losowi szansę, jeżeli mieli być razem, to musieli zadziałać oboje; dostali porządnego kopniaka od życia i dalej już musieli radzić sobie sami. Zaskoczył ją fakt, że młody Yoshida w taki sposób uwolnił tę dwójkę, ale zdawało jej się, że tak właśnie ma być i mimo, że widziała w nim tą wielką niechęć do Manon, do wiedźmy z krwi i kości, to i tak braterska miłość zwyciężyła; pozwolił bratu zatrzymać ukochaną; to było właśnie to, czego brakowało w życiu samej Cassiopei; odrobiny ludzkości, przeszkadzało jej, że żadne z nich nie mogą mieć synów, że muszą patrzeć na ich śmierć a co gorsza - sycić się nią. Ciekawiło ją gdzie została wysłana Manon, bo cóż, ciężko było jej się przyznać przed samą sobą, ale bardzo przywiązała się do tej głupiutkiej osoby i zaczęła powoli żyć jej życiem, albo inaczej; pomagać jej w końcu wstać, odzyskać skrzydła i zacząć lecieć, aby nie upadła jak przysłowiowy Ikar, aby nie skończyła jak matka, która poniekąd kochała życie tak samo, ale nie miała żadnego wsparcia, przez co straciła życie walcząc o swoje; walcząc o miłość do człowieka, którą teraz odziedziczyła jej córka, wcześniej, gdy Cassiopeia, jedna z najstarszych osób w Klanie, była bardzo odcięta od reszty wiedźm, obserwowała czujnie poczynania młodej Lothian, wiedziała o niej wszystko, bo w sumie.. Szamańskie zapędy, ale nie pomogła jej, nie kiwnęła chociażby palcem, aby troszkę nawrócić czarnowłosą wiedźmę, która miała odwagę, aby sprzeciwić się tradycji i złotym obyczajom panującym u Czarnodziobych. Od czasu, gdy była świadkiem krwawej sceny, w której zginęła Lothian, zabita przez własną matkę, Szamanka przysięgła sobie, że będzie chronić białowłosą po wsze czasy i nawet, gdy ta nie wiedziała, to Cassiopeia była zawsze obok, była jej cieniem, cichym wsparciem i nigdy, ale to przenigdy nie chciała dla niej źle. Aktualnie tylko siedziała na drzewie całkowicie odprężona i uśmiechnięta, paliła czwartą fajkę z kolei i zastanawiała się nadal, czy zacząć szukać tą przebrzydłą wiedźmę już teraz, czy dopiero po szóstej fajce, bo paczka świeżo zrobionej nikotyny powoli się kończyła...
~~*~~
Manon nie do końca wiedziała co się działo, usłyszała tylko urywki słów Arsene, który tak bardzo pałał do niej żywą nienawiścią, że jeżeli to uczucie mogło mieć imię, na pewno odziedziczyłoby je po nim. Wypowiedział słowa z Księgi Salomona, jednego z najbardziej potężnych demonów, które miały czelność stąpać po ziemi, chwilę później dziewczynę przeszyła ciemność i miała wrażenie, że schodzi do samego środka piekła; głowa bolała ją niemiłosiernie, zrobiło jej się tak gorąco, że miała wrażenie, że obok niej pływa żrąca lawa. Po chwili wszystko minęło, piekło... Jakkolwiek je sobie kiedyś wyobrażała, to teraz wyglądało zupełnie jak.. Ziemia, ziemia, tylko jeszcze piękniejsza, o Bogowie, jeżeli Manon jest tym szatańskim nasieniem, to ona jak najbardziej się na to pisze! Może nawet podpisać kontrakt, aby po śmierci móc przebywać w tym miejscu, bo zło wcale nie jest takie straszne, jak je piszą. Rozglądnęła się dookoła, po chwili zjawił się Arsene, usiadł przy drzewie jedynie milcząc, a później Satoru… Satoru, którego Manon naprawdę nie chciała już widzieć! Pozwoliła mu iść do Emilii, prawda? Zrobiła to wbrew własnemu sercu, więc dlaczego ktoś ma czelność ją jeszcze tak trzymać.. To był dla niej prawdziwy czyścieć, przypominam, że jak na ironię znajdowała się w piekle.
- Przepraszam cię, Manon, przepraszam! - usłyszała nagle i odwróciła się w stronę mężczyzny, którego słów nie chciała już słyszeć, ponieważ sprawiały jej ból... Jeżeli te same słowa słyszała wcześniej Emilia, to Manon ma ochotę odciąć sobie uszy, albo w jakikolwiek inny sposób pozbawić się możliwości słuchu. Chłopak podszedł do niej pewnie i chwycił ją w swoje ramiona, jakby nie obawiał się, że jej śmiercionośne, żelazne pazury zaraz wbiją mu się w klatkę piersiową, gdzie znajdowało się serce... które nie należało już do białowłosej. Dziewczyna powstrzymała się od ruchu obronnego, ponieważ wiadomo, że to wszystko docierało do niej powoli, musiała się przyzwyczaić, że w jeden dzień tak bardzo pozmieniało jej się życie, aczkolwiek też przytuliła się do Satoru, ponieważ nie mogła się powstrzymać, jeżeli mogłaby to zrobić jeszcze raz, pewnie również by się nie zawahała. Arsene jedynie przewrócił oczami, ale aktualnie Manon nie czuła w powietrzu zapachu jarzębinowej strzały, więc czuła się w miarę bezpiecznie... Zależy w końcu jak bardzo wiedźma może czuć się bezpiecznie w towarzystwie Łowców, prawda.. Łowców w piekle! Jakoś za daleko dusza białowłosej wychodzić by nie musiała, tak tylko mówię.. Dziewczyna poprosiła, aby się gdzieś przeszli, bo... W sumie, to bardzo dużo chciała mu powiedzieć, naprawdę, bardzo dużo, chciała na nowo coś poczuć, nieważne, że ostatni raz; niech Emilia pozwoli jej na chwile zabrać Satoru, chociaż na ostatni momencik, tak bardzo piekły ja usta, gdy tylko go widziała; czuła się jak na Saharze, a to właśnie on miał być jej wodą. Weszli do jakiejś chaty, która o dziwo stała niczym niewzruszone, stare drzewo, wszystko wyglądało tak nienagannie, chociaż dookoła Manon nie była w stanie wyczuć żywej duszy, ah znowu na ironia, bo helloł, piekło.
- Satoru… Ja... - chciała coś powiedzieć, ale nie wytrzymała, natychmiast wpoiła swoje usta w usta chłopaka, jak "za dawnych dobrych czasów"; czuła, że Satoru był jej narkotykiem, którym nie mogła się nasycić, chciała tylko jeszcze i jeszcze, bez przerwy, bez zbędnego osądzania; ich pocałunki leciały zgodnym rytmem, a kolejne mówiły, jak bardzo cieszą się na swój powrót, inne z kolei przepraszały za wszystkie błędy, porażki, jakby wszystko inne przestało mieć już znaczenie; reszta oznajmiała jedynie, już ta bardziej namiętna nich część, że się kochają; od tak, po prostu, niby zwykłe słowo, ale jakże magiczne, prawda? Nie każdy ma takie szczęście w życiu, aby zaznać czegoś tak prawdziwego, zupełnie naturalnego..
- Manon, ja i Emilia - zaczął chłopak pomiędzy pocałunkami, które zdawały się nie mieć już końca, albo inaczej; jakby same nie chciały go mieć.
- Zamknij się teraz - odparła i przyszpiliła chłopaka do ściany, jakby oznajmiając mu, żeby już nigdy w życiu od niej nie uciekał, chociaż było to tak bardzo niemożliwe. Chciała, aby ta chwila trwała wiecznie, ale skoro musiała się kiedyś skończyć i to już całkiem niedługo, bo w końcu Satoru należy do kogoś innego, to wolała mieć z tego jakieś dobre wspomnienia. Tak bardzo pragnęła tego uczucia...

tarararar DDD: Czy ja jestem okropna? Satoru;-;

ilość słów: 1250

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz