Tak jak się spodziewałem, gdy tylko właściciel tawerny spostrzegł, że znowu coś przeskrobałem, z miejsca wykopał mnie i białowłosego chłopaka z lokalu. Nie zamierzam przekonywać, że na to nie zasłużyłem, ale z drugiej strony, czy to była moja wina, że szklanki same tłukły się na mój widok? Przecież każdemu mogło się zdarzyć, nawet ten... szósty raz. W końcu można mieść czasem większego pecha, prawda?
Po opuszczeniu przybytku zamieniłem kilka słów z nowo poznanym magiem. Nie był zły, że tak niefortunnie na niego wpadłem, oblewając przy okazji całe jego odzienie solidną porcją zimnej wody. Jak się okazało, nazywał się Iwo i należał do Fairy Tail. Na kolejne nieszczęście, legalnej gildii będącej istnym przeciwieństwem mojej. Cóż, szybko uznałem, że nie musiał wiedzieć o tym fakcie, dlatego... zachowałem go dla siebie. W końcu nie miałem złych zamiarów, nawet jeśli Ivan, mistrz Raven Tail, najchętniej zesłałby na jej członków plagi egipskie i jeźdźców apokalipsy. Umówmy się, kogo jak kogo, ale mnie akurat nie interesowały jego animozje. Wolałem sam decydować, kogo mam uważać za wroga, a kogo nie. Zresztą, chłopka był bardzo przyjaźnie nastawiony, nie miałem więc powodów, aby nie postępować tak samo.
Rzecz jasna, tego feralnego dnia, miła i niezmącona niczym serdeczna atmosfera nie mogła trwać długo. Młoda wilczyca chłopaka, bodajże Odala, natychmiast zainteresowała się zawartością mojej kieszeni, w której beztrosko spał Demino. Jako że wąż nie lubił, gdy ktoś szczerzył na niego kły i tarasował przejście jego panu, bez ostrzeżenia wystrzelił jak sprężyna z mojej kieszeni i chapnął sunię w nos. Było mi jej co prawda szkoda, lecz z drugiej strony, cóż, sama się o to prosiła. Mój wąż miał naprawdę słabe nerwy i nie należało mu się naprzykrzać, jeśli nie chciało się zarobić bolesnego ukąszenia.
- Teraz będzie pamiętała, aby nie wtykać nosa tam, gdzie nie potrzeba. - podsumowałem, śledząc wzrokiem uciekającą wilczycę. Przystanęła kilkanaście metrów dalej, z wyrzutem spoglądając na węża. Z wdziękiem tancerza schyliłem się, po czym wyciągnąłem ku niemu dłoń, aby mógł wpełznąć po niej z powrotem do kieszeni mojego płaszcza, gdzie wcześniej siedział.
- Młoda i naiwna... - mruknął pod nosem Iwo, kręcąc głową z dezaprobatą. Lekki powiew wiatru rozwiał jego jasne włosy. Były białe jak kreda. Pierwszy raz widziałem coś takiego. Może nie był tutejszy? Albo należał do jakiegoś zapomnianego plemienia? - Może czegoś ją to nauczy.
- Może - zgodziłem się, z rozbawieniem śledząc poczynania wilczycy. Węsząc, na zmianę podnosiła i opuszczała głowę. Z wielka uwagą przyglądała się pełznącemu po moim ramieniu wężowi, jakby starała się zrozumieć, co właśnie ją zaatakowało.
Zaśmiałem się pod nosem i, wpadając na pewien pomysł, zwróciłem do chłopaka.
- Wiesz, Iwo - zacząłem swobodnym tonem gawędziarza. - skoro i tak nie masz nic do roboty, może chciałbyś mi pomóc wykonać pewne zdanie? - uśmiechnąłem się tajemniczo, jakbym był w posiadaniu jakiejś sekretnej wiedzy. Wąż tymczasem znów ulokował się przytulnie w mojej kieszeni.
- Zależy, co masz na myśli. - Nie dostrzegłem na jego twarzy podejrzliwości. Wręcz przeciwnie, pomyślałem, że wygląda na kogoś, kto lubi przygody, zwroty akcji i dreszczyk emocji. Właśnie kogoś takiego potrzebowałem. Mimo wszystko miałem świadomość, że nie od razu może zechcieć nawiązać ze mną współpracę.
- Widzisz, kilka dni temu otrzymałem od swojego starego znajomego, bardzo bogatego i uczciwego człowieka, pewną drobną misję. Chodzi o odnalezienie drewnianej szkatułki z pamiątkami rodzinnymi, takiej starej rzeczy, przypadkiem zgubionej kilka lat temu. - wysunąłem z kieszeni pożółkłą mapę o przetartych bokach i wskazałem koniuszkiem palca las starannie namalowany atramentem na pergaminie. - Skrzynka podobno znajduje się w tym miejscu, Lesie Szeptów. Słyszałem co prawda, że jakoby kręcą się tam jakieś zjawy i bliżej niezidentyfikowane typy spod ciemnej gwiazdy, lecz ja, szczerze mówiąc, raczej jestem co do tego przekonany. A nawet jeśli, nie jest to nic, z czym nie można by było sobie poradzić. - zrobiłem pauzę, aby dać Iwo czas na przetrawienie wiadomości. - Moim celem jest odnalezienie szkatułki, która podobno ostatni raz widziano gdzieś tutaj - postukałem w punkt na mapie, przedstawiający malutkie ruiny gdzieś pośród morza drzew. - a następnie dostarczenie jej w nienaruszonym stanie mojemu przyjacielowi. Nagroda to trzydzieści procent skarbów zawartych w skrzyni. Gdybyś zechciał mi pomóc odnaleźć przedmiot, oddałbym Ci swoje piętnaście procent.
Zgadza się, oddanie aż połowy swojego zarobku było poważną stratą, lecz rozpaczliwie potrzebowałem kogoś, gotowego podjąć się wyruszenia za mną do tego (podobno) nawiedzonego lasu. I tak odroczyłem już tę wyprawę w czasie. Nadarzył się więc najlepszy moment, aby skończyć sobie bimbać i wziąć się do roboty. Miałem nadzieję, że Iwo okaże się kimś, kto pomoże mi ją wykonać.
Iwo? Mam nadzieję, że podoba Ci się pomysł na dalszą fabułę :>
Licznik słów: 732
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz