- Przedstawiam wam naszego najlepszego półdemona, Serafina - wskazał dłonią na zaciemniony zakamarek, z którego nie było widać dosłownie niczego. Wszyscy zebrani próbowali na wszelakie sposoby zauważyć mężczyznę, lecz ten nie miał ochoty wychodzić - Zapraszam, Unholly. - poganiał go dalej Mistrz, bez skutku. Tartarus bardzo lubił w ten sposób droczyć się z młodym białowłosym, ponieważ ten nienawidził być w centrum uwagi; nienawidził być zauważalnym, a główny hol gildii był odporny na Magię Skrytobójstwa, więc zostały mu jedyne ciemne, dobrze ukryte przed ciekawskimi ślepiami miejsca.
- Dziękuję, postoję tutaj - odparł zachrypiałym głosem, od którego przechodzą ciarki. Kilku z tu obecnych zadławiło się własną śliną, ale Fin pozostawał nieugięty - Jestem zdziwiony, że macie czelność pokazywać się w murach naszego domostwa, gdy posiadacie tak lichą psychikę, gdy najdzie potrzeba przebicia czyjejś tętnicy, zrobicie to bez wahania? - na te słowa kilku odważnych podniosło rękę, aczkolwiek reszta milczała jak grób. - Żałosne jest jak wielu z was myśli, że uczynimy z was tych złych, ponieważ złym trzeba się już narodzić; mieć tą iskrę i chęć bezwzględnego mordu - Mard Geer Tartarus zaczął uśmiechać się do swoich podopiecznych, słysząc słowa Unholly'ego - Posiadając jakiekolwiek wątpliwości nie przejdziecie testu - wychrypiał ponownie, chwilę później po holu rozbrzmiewały ciche szepty "Test? Jaki test?" "O czym on do diabła mówi?". Białowłosy odpalił swoje czerwone ślepia i skierował je na robaki, chcące ewoluować;
- Nie wzywajcie Pana Boga swego nadaremno - po tych słowach zaśmiał się piekielnie i opuścił hol jak zwykle niezauważalny, do tej pory nikt nie zdołał ujrzeć jego oblicza, oprócz oczywiście samego Mistrza Gildii. Półdemony wiedzą, że Serafin krąży wśród nich, ale kim lub czym jest?
~~*~~
Żenujący
dla chłopaka był fakt, że Mard Geer Tartarus osobiście poprosił go, aby
zaglądnął do jednego z wielu sklepów, które miały na celu nielegalną
sprzedaż trucizn, jakby sam nie mógł się pofatygować, ostatnio coraz
częściej wyganiał chłopaka z podziemi, w których młody demon zapuszczał
już korzenie. Białowłosy okrył się szczelnie czarnym płaszczem, który w
gwoli ścisłości odsłaniał jedynie jego czerwone tęczówki, bez blizn;
wcale nie był przez to w centrum uwagi, przecież ciemna kropka na tle
kolorowych, w ogóle się nie wyróżnia. Otworzył drewniane drzwi, które
wydobyły z siebie cichy dźwięk skrzypienia.- Te też zdałoby się naoliwić - mruknął cicho, jakby sam do siebie. Spod lady wyglądała kobieca twarz, wokół niej latały dziwne istoty, o rogach podobnych do tych demonicznych; czyżby kuzynostwo? Kobieta zajęta była obracaniem diabełków w powietrzu, jakby było to najlepszą rozrywką, którą kiedykolwiek zdoła doświadczyć. Serafin rozejrzał się trochę po "sklepie", czytając różne ulotki; eliksir miłości; klasyka, wywar otumanienia; przydałby się, lek..na depresję? Hej, czemu Fin nie odkrył go parę lat wcześniej? Może teraz byłby wesołym grajkiem, wśród ulicznych zespołów i ledwo zarabiałby na chleb? Depresja, to jednak przydatna choroba, pozwala Ci ujrzeć to, czego ludzie zerkający przez różowe okulary, nie są w stanie zobaczyć; śmierć, choroba i panosząca się wokół bieda. Ta era niedługo sama doprowadzi się do ruiny, zdaje się, że białowłosy nie musi jej pomagać. W każdym bądź razie mężczyzna w końcu odzyskał zdolność mówienia i ochryple (jak to miał w zwyczaju) powiedział:
- Ja po zamówienie, tajne - spojrzał na nią spode łba, ponieważ było tutaj jeszcze paru osobników, którzy nie wyglądali na potencjalnie miłych. Dziewczyna niechętnie oderwała się od czynności, sięgnęła do najniższej z półek i wyciągnęła tajemniczy woreczek, po czym podała go naszemu bohaterowi. I o to ten cały szał? Malutki woreczek, z kilkoma ziarnkami bezwonnego pyłku?
- Tartarus zapomniał wspomnieć, jaka miała być zapłata? - warknął już nieco, ponieważ powoli miał dosyć przebywania wśród ludzi, był pewnego rodzaju socjopatą, a tym bardziej obawiał się odpowiedzi dziewczyny, ponieważ poczynania Mistrza, niosły za sobą zwykle poważne konsekwencje, nie mógł wysłać chłopaka na tak beznadziejną misję, bez grama emocji; coś musiało się za tym kryć, jakieś drugie dno. Spojrzał dziewczynie prosto w oczy wyczekując odpowiedzi, jakby miała ona być ostatnią rzeczą, która mogłaby go zbawić.
Fūka?
ilość słów: 864
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz