Kuroo, ach Kuroo... Ten chłopak oczarował mnie całym sobą, a jego umiejętne ruchy podsycały ciekawość powiązaną z upojną nocą, jakiej tak bardzo chciałam skosztować i to w najbliższym czasie, jednakże gdy mruknął mi do ucha zlepek słów, nieco się spiełam. Jego głos ostrzegał, jak i onieśmielał. Kazał się podporządkować, zmuszał do bycia posłusznym, czego naprawdę nie chciałam uczynić.
– Zawsze możesz powiedzieć, że masz ochotę przerwać. Zawsze masz do tego prawo – ostatnie słowa niemalże wywarczał, powstrzymując się przed wpiciem w moje usta, jakimi delikatnie błądziłam po jego karku. Przyjemnie ciepła skóra – to było wszystkim, czego w tamtej chwili pragnęłam. Całego nauczyciela, rozkoszującego dotyku i tego głosu, wprawiającego mięśnie podbrzusza do gwałtownych skurczy, powodujących raz ciche, a raz głośniejsze jęki tuż do ucha czarnowłosego, jednak nadeszła ta chwila, w której usadowił mnie na łóżku, a sam podszedł do drzwi, by szczelnie je zamknąć.
Zawisł nade mną po kilku sekundach wyczekiwania i zacisnął dłonie na nadgarstkach, a pod wpływem jego dotyku zadrżałam i, jak na mój gust, zbyt szybko uległam obecności chłopaka, nie wspominając już o następnych minutach namiętnych pocałunków wraz ze skrępowaniem dłoni oraz założeniem na szyję bliżej nieokreślonego przedmiotu, jaki okazał się być skórzaną obrożą. Przymknęłam oczy i przygryzłam wargę niezadowolona, gdy Kuroo wstał i leniwym krokiem stanął na środku pokoju, wydając polecenie, które nagle stało się dla mnie zabawą.
– Podejdź – przekrzywił głowę i dopiero wtedy zrozumiałam, że to nie są niewinne żarty. Z oporem dźwignęłam się na nogi, a po chwili znalazłam się blisko nauczyciela, który bez skrupułów przyciągnął mnie do siebie za włosy, lecz gdy jego wargi uleczyły chwilowy ból, to zaznałam go w inny sposób, jakim było mocne uderzenie w moje pośladki przez co musiałam cicho jęknąć, hamując się przed warknięciem, które miało przerodzić się w pełen oburzenia jęk, podczas odwrotu Kuroo. Zasiadł on ma brzegu łóżka i z obojętnym uśmiechem przywołał mnie machnięciem dłoni. Wyglądał tak, jakby to wszystko było dla niego rutyną. Może bardziej ciekawą niż wcześniej, jednak nieustannie czymś, co przeżył wiele razy. Nakazał uklęknąć, a po krótkim wahaniu, również to uczyniłam. Nieznacznie schyliłam głowę, ale byłam w stanie dojrzeć cienki bat w jego ręce, na którego widok zażądałam przerwy czy nawet końca tej całej zabawy, jaka zapowiadała się naprawdę grzesznie, jednakże to, co ujrzałam przyprawiło mnie o gęsią skórkę i pewne obawy, dotyczące osoby nauczyciela. Oparłam czoło o kolano chłopaka, pragnąc wziąć kilka głębszych oddechów, ale nie odmówiłabym kieliszkowi (czy najlepiej trzem) wypełnionemu mocnym trunkiem.
Na zgrabne palce czarnowłosego, majstrujące przy mojej szyi, zamknęłam oczy i otarłam policzkiem o jego nogę, na co nijak zareagował, tylko pozbył się skórzanych „błyskotek”, a następnie poinformował, gdzie znajduje się łazienka i tym razem rozkazał pozostać u siebie na noc, czemu się nie opierałam, ponieważ po części sama tego chciałam. Wiedziałam jednak, że nie mogę liczyć na łóżko nauczyciela i sen w jego ciepłych ramionach.
~***~
Po szybkiej, i jakże chłodnej kąpieli, zagościłam po raz kolejny w sypialni wykładowcy. Z męską koszulką, zarzuconą na drżące ciało wpakowałam się pod kołdrę. Możliwe, że obawiałam się zasnąć, ale istniały także przypuszczenia, iż sam Kuroo spędzał mi sen z powiek.
– Idioto, no zrób to w końcu, a ja po prostu odejdę – naciągnęłam pościel na głowę, na którą się wydarłam. Wystarczy jedna noc, jedna. Przeleć mnie w końcu i wtedy będę wolna. Nie ma najmniejszego powodu, dla którego musiałbyś się ze mną użerać, bo przecież dlaczego tak ma być. Cholera jasna, jest tyle ładnych twarzy i jędrnych dup, jakie tylko czekają na Twoje spojrzenie, natomiast ja nie jestem Tobą zainteresowana. Co zrobić, abyś się do mnie zniechęcił? Co?! Z myślami i odczuciami, gryzącymi się bez przerwy, udało mi się odpłynąć w wyimaginowany świat puszczalskiej, farbowanej blondyny, jaką stałam się przeszło... Rok czy dwa lata temu?
~***~
Wstałam z łóżka z kamienną miną i sztywnymi nogami, jakie momentalnie ugięły się na widok ciemnowłosego mężczyzny zmierzającego wstającego z kuchennego krzesła. Nie wspomniał o wieczorze, o nocy, o tym wszystkim, co uczynił, ani o tym, jak postąpiłam. Po prostu zaprosił do siebie na śniadanie, które zaprzątało mi głowę od samego rana, gdyż żołądek dawał się we znaki.
– A Ty nie jesz? – spytałam, gdy zajęłam miejsce naprzeciw chłopaka, a tym samym przerwałam ciszę, jaka w gruncie rzeczy nie była najgorszą rzeczą, mogącą napotkać na swojej drodze taką mnie.
– Nie jem rano – odparł, a na jego przystojną twarz wstąpił delikatny uśmiech.
– Jednak powinieneś, zapewniam – odsunęłam się cicho od stołu i powoli wstałam. Podeszłam do chłopaka czytającego gazetę, ale byłam pewna, że kątem oka obserwował moje odsłonięte uda. Stanęłam za nim, opierając dłonie na barkach Tetsurou, a potem nachyliłam się nad starszym i jedną ręką jakoś przymusiłam go, aby odchylił głowę i chociaż spojrzał na mnie ze znużeniem w oczach, jednak jego spojrzenie wbiło się w moje, w tej samej chwili, gdy zaczęłam do niego szeptać. – A gdybym chciała spróbować, ymm... Powiedzmy, że bez granic? Zero zasad, zero jakiegokolwiek sprzeciwu z mojej strony? – cmoknęłam go w czoło, aby następnie przygryźć wargę chłopaka i pocałować po raz kolejny.
– Granice, podobnie jak zasady, muszą obowiązywać. Nie można przekroczyć tych pierwszych, ani złamać tych drugich, ponieważ zrobi się mało przyjemnie – na ułamek sekundy oderwał się ode mnie, by szybkim ruchem obrócić krzesło w drugą stronę, a tym samym być bliżej mnie i złapać za biodra. Wygodnie usadowiłam się na kolanach Kuroo, pomrukując cicho, gdy wplątał palce w moje włosy i za nie pociągnął, odsłaniając dekolt, na którym po chwili złożył mokre pocałunki przeplatane lekkim przygryzaniem skóry. – Bez granic stałaby się krzywda, a gdybyś nie miała słowa sprzeciwu, hmm... – przejechał językiem po moich obojczykach. – Nie, nie dowiesz się jak to jest, jednak nadeszła pora, podczas której trzeba się zbierać. Zjedz szybko, a ja muszę być wcześniej w szkole – kiedy mnie wypuścił, ciepło momentalnie zniknęło. – No i oczywiście musisz wstać – zaśmiał się cicho, wbijając palce w moje uda, co także było odczuciem, od jakiego cała zadrżałam. – Nie daj się prosić, ale jak chcesz, proszę bardzo. Zawsze mogę postraszyć karą – te słowa mnie przekonały i to właśnie dzięki nim wstałam, zgarniając chrupiącego tosta z talerza.
~***~
Do szkoły dotarłam bez zbędnych oporów i komplikacji. Ubrana we wczorajsze rzeczy przybyłam do placówki równo z dzwonkiem, który obwieścił pierwsze zajęcia odbywające się w piątek, a po dniu katuszy miał nastąpić upragniony weekend. Może dwa dni wolnego przyniosą ze sobą wiele ciekawych rzeczy czy sytuacji.
Lekcje mijały bezproblemowo. Tak, tak mówi się zawsze, jednak jeśli nastąpi godzina historii prowadzona przez obiekt, który istnie Ciebie rajcował i powodował skurcze w okolicach podbrzusza, jest się czego obawiać. Ba, a gdyby tak seksowny nauczyciel zrobił tycią kartkówkę składającą się z dwudziestu zadań? Każdy byłby wniebowziety, jestem tego pewna.
Już po kilku minutach zbierałam świstki karteluszek z wypocinami uczniów. Tych lepszych i tych słabszych, do których zdecydowanie należałam. Leniwie człapałam po klasie, ale nie mogłam nie zareagować na ciche pogwizdywanie dobiegające z pierwszej ławki, w chwili gdy podnosiłam ostatnią pracę, która przypadkowo wylądowała na podłodze przez moje krzywe, jednakże długie i gładkie, nogi. Bez spoglądania na personę siedzącą za nauczycielskkm biurkiem, doskoczyłam do pierwszego rzędu stołów, jaki zajmował kolejny, nieznany mi przedstawiciel tej przystojnej grupki chłopaczków, a grzechem byłoby zostawienie takiej zdobyczy innej, łaknącej przygód dziewczynie, więc bez namysłu stanęłam, tym razem przy brunecie, i jakbyśmy byli parą od małego – zasmakowałam jego karku, kącika ust, a następnie różowych warg, jakie także odwzajemniły pocałunek z denerwującym terkotem dzwonka, obwieszczającego koniec ostatniej lekcji i cudownie zapowiadający się weekend. Jako nagrodę dostałam jeszcze krótki masaż po pośladkach, ponieważ chwilę namiętności przerwało pociągnięcie bruneta za koszulkę i wywleczenie go za drzwi sali, gdy tę opuścili już wszyscy uczniowie z mojego rocznika.
Z uwagą, jak i wrednym uśmieszkiem przyglądałam się nauczycielowi męczącemu się z zamkiem.
– Może pomóc? – rzuciłam słodkim i przymilnym głosem, ale odgłos przekręcanego klucza rozniósł się echem po auli, podobnie jak przełykana ślina w moim gardle. – Bez przesady, naprawdę – uniosłam jedną brew, jednak uśmiech zdołały zgasić ciężkie kroki Kuroo i jego zdenerwowane spojrzenie.
– Co to było? – zwolnił, gdy znalazł się metr ode mnie. Nie odpowiedziałam ani po sekundzie, ani po minucie. – Co to było?! – to nie był oburzony krzyk, to był pełen wkurwu, oskarżający krzyk, przez który wstrzymałam oddech, zatrzymując w sobie resztki odwagi, jakie spożytkowałam na złapanie mężczyzny za nadgarstki i obrócenie go tak, że to właśnie on został dociśnięty do brzegu ławki. Jego ręce przyszpiliłam do blatu, a gdy miałam pewność, że zyskałam moment uwagi ze starszej strony, zamiast klękać i prosić, aby nic mi nie zrobił – spojrzałam mu wyzywająco w oczy, a dodałam do tego jeszcze obnażenie zębów w potępiającym uśmieszku, na co czarnowłosy zacisnął szczękę. Bez trudu pozbył się nacisku na swoich dłoniach, zrzucając z nich mój nadaremny trud, spowodowany dociskaniem go do ławki.
– Chciałaś spróbować bez granic? – podwinął rękawy i uniósł brodę, patrząc na mnie z góry, jednak to spojrzenie nieustannie wyrażało gniew. Czysty, trudny do zgaszenia gniew, na który byłam skazana, ale na własne życzenie. – Zero granic, zero zasad.
[ Zwlekałam z czasem, nie odzywałam się. Oj, wiem wiem, ale nie skazuj mnie na takie cierpienia, jakich doświadczy Misha, idziemy na taki układ? Koteek? ]
Ilość słów: 1500
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz