1 maj 2018

Od Kuroo cd Mishuri



-Mniejsza. Teraz moja kolej. - dodałem. Uśmiechnąłem się ostentacyjnie. - Brałaś kiedyś udział w zabawach ze sznurami? - dziewczyna spojrzała na mnie niezabardzo rozumiejąc o co mi chodzi. - Rozumiem, że nie. Teraz twoja kolej. - upiłem łyk gorącej czekolady, rozkoszując się jej smakiem czekałem na pytanie dziewczyny.
- Dlaczego wyrzuciłeś tego chłopaka z sali?
- Jakbyś mnie przez chwilę słuchała, to byś wiedziała, że kto jest na mojej lekcji nieprzygotowany ma opuścić salę. - spojrzałem prosto w oczy dziewczyny, które wyrażały spokój. - Jaki lubisz kolor?
Misha spojrzała na mnie zdziwiona, a nawet zszokowana.
- Co to za pytanie? - zaśmiała się drwiąco.
- Normalne.
- Czarny. I granatowy. - odparła uważnie mi się przyglądając. - Ile masz lat?
- Dwadzieścia trzy. Jak Ci się układają sprawy miłosne Hattori?
- Nijak. Nie wiąże się z kimś na długo. Opowiedz mi o swoich zainteresowaniach. - odparła jakby znudzona. Nijak nie mogłem znaleźć punktu, na którym opierał się mój cel.
- Zainteresowania.. - zamyśliłem się na chwilę. - Mam Cię zanudzić zainteresowaniami nauczyciela historii czy wciągnąć Cię w świat istniej fantazji i zabawy? - zapytałem ciszej pochylając się nad stolikiem. Spostrzegłem błysk w jej oczach. - Więc po kawie chętnie ci przedstawię moje hobby.
Powiedz mi o swojej rodzinie. - uśmiechnąłem się widząc jak lekko się spina. Trafiłem w swój cel.
- Nie ma o czym mówić. - odparła mało przekonująco. Jeszcze trochę rozmawialiśmy o bzdurach, jakieś mało istotne rzeczy, ale atmosfera stała się luźniejsza, jakby chmury burzowe opadły.
Wypiłem do końca napój i zapłaciłem za naszą czekoladę. Wyszliśmy z lokalu.
- Ej. Miałeś mi chyba pokazać te swoje zainteresowania staruszku. - zaśmiała się, równając ze mną kroku.
Nic nie odpowiedziałem. Po przemyśleniu doszedłem do wniosku, iż to bardzo zły pomysł.
- Kiedy indziej. - mruknąłem zimno.
Misha spojrzała na mnie zdziwiona, zdawałem sobie sprawę, że jest zmieszana. Przed chwilą luźno rozmawialiśmy A teraz tak reaguje.
- Jakie kiedy indziej?! Zadeklarowałeś się! - warknęła.
- Za młoda jesteś. - przystanąłem. - Nie zrozum mnie źle. To po prostu nie pasuje do ciebie. Znaczy. Może i by pasowało. Ale nie z moją osobą. - dodałem i oddaliłem się, zanim dziewczyna zdążyłaby zaprotestować..
Następnego dnia zadzwoniłem do Francisa informując go, że dzisiaj nie będzie mnie w szkole. Powiedział, że załatwi to za wczorajszą akcję. Była dopiero środa co oznaczało, że prędzej czy później będę musiał iść do tej cholernej szkoły. Wiedziałem, że spotkam wtedy Mishe, która będzie oczekiwała jakiś tłumaczeń. W sumie.. czym ja się przejmuje?! Do cholery to jakaś smarkula! Cały dzień siedziałem w domu udając, że mnie nie ma. Wieczorem zadzwoniłem do kolegi mówiąc, że czuje się fatalnie, więc nie wiem czy dam radę pójść na jakieś zajęcia. Odparł tylko, że mam siedzieć w domu i się kurować. Dziękowałem w duchu za takiego przyjaciela. Przez następne dni chodziłem mocno podburzony, ludzie omijałem mnie szerokim łukiem jakby wyczuwając mojego wkurwa. W sobotę koło siedemnastej usłyszałem pisanie do drzwi. Nie spodziewałem się gości ale wiedziałem, że mógłby być to Francis. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je mówiąc od razu:
- Idioto. Dzwon do mnie jak ch-.
Zamarłem w pół zdania widząc moją uczennice.
- Wybacz. Myślałem, że to ktoś inny. Co tu robisz? - zapytałem patrząc gdzieś w przestrzeń.
- Dlaczego jesteś na chorobowym? Nie wyglądasz na chorego. - warknęła.
Dopiero po chwili coś do mnie dotarło.
- Skąd wiesz gdzie mieszkam? - mruknąłem niechętnie.
- Nieistotne. Dlaczego mnie unikasz?
- Nie unikam.. - zanim zdążyłem zaprotestować, dziewczyna wprosiła mi się do domu. - Ej! Wynocha.
Usiadła na sofie patrząc na mnie wyczekująco.
- Rządam czegokolwiek. - powiedziała nieco milej.
Po cholere? Stałem chwilę nieruchomo, zastanawiając się co zrobić. Może by tak ją ogłuszyć, związać i na kilka dni zostawić u siebie...? NIE! Kurwa Kuroo to zły pomysł. Zrób herbatę! Przestań myśleć o głupotach! Udałem się do kuchni z zamiarem zrobienia herbaty, wrzuciłem torebki do kubków i czekałem na wodę. Gotową herbatę zaniosłem do salonu i postawiłem na małym stoliku.
- Mam nadzieję, że lubisz czarną. - mruknąłem, składając naprzeciwko dziewczyny.
Wzrok utwkiłem w kubku z gorącym napojem.
- Powiesz mi o co chodzi? - zapytała.
Nagle wszystko działo się wyjątkowo szybko, nasza rozmowa. Odpowiedziałem, że nie wiem o co jej chodzi. Podała mi przykłady mojego dziwnego zachowania. Uciekam wzrokiem? Kiedy niby?.. Cały czas. Wziąłem chorobowe po mimo, że czuje się zdrowy. Nie psychicznie. Ostatnio coś jest nie tak. Niby jestem wiecznie nieobecny. Nie wydaje mi się ale dalej słucham dziewczyny. Spokojnie przyjmuje do wiadomości każdy fakt, do momentu, w którym coś do mnie dotarło. Poprosiłem Mishe aby wyszła. Obiecałem, że skontaktuje się z nią jutro. Wszystko musiałem przemyśleć. Każdy fakt. Musiałem zaplanować przebieg tej rozmowy aby nie stało się nic czego będę później żałować. Coś do mnie dotarło. Pewna informacja. Tak boleśnie i gorzko. Więc tego chciałem? Takiego uczucia? Opisują je jakie najpiękniejsze na świecie, radość i wiarę. A ja czuje ból. Co jest z tym światem nie tak? Dlaczego nikt nie widzi jakie to jest zgubne. Na tyle aby zgubiło nawet mnie. Położyłem się spać. Nie chciałem ciągle o tym myśleć. Ten fakt nie dość, że mnie przerażał to i fascynował jednocześnie..
Rano czułem się fatalnie, dziewczyna zostawiła mi swój numer telefonu, nie pamiętam jak przebiegła wczorajsza rozmowa, czułem się jak w amoku, jakimś cholernym kabarecie. Do wieczora się ogarnąłem i zadzwoniłem do Hattori.
- Spotkajmy się za chwilę w klubie. Dark Rose. - rozłączyłem się.
Do klubu dotarłem troszkę później niż zaplanowałem, nie przejąłem się tym i wszedłem. Od razu w oczy rzuciła mi się Misha. Gdyby ona nie stała tak blisko tego faceta to nie zawahałbym się to zastrzelić tu i teraz. Podszedłem do całujących się i szarpnąłem dziewczynę w swoją stronę. Wystarczyło jedno moje sporaz nie aby facet ulotnił się w trybie natychmiastowym. Wkurwiony pociągnąłem dziewczynę na dwór. Gdzie odpaliłem fajkę i ruszyłem z nią przez miasto.
- Co jest? - warknęła.
Kurwa. Wszystko już na starcie się posypało. Nie tak miało to wyglądać.
- Mieliśmy porozmawiać! - fuknęła wyrywając mi się.
Po co rozmawiać? Zapytałem sam siebie. Przyciągnąłem Hattori do siebie i pocałowałem ją. Dopiero po chwili dotarła do mnie cała sytuacja. Odsunąłem się. Nie wiedząc co zrobić odwróciłem się na pięcie ruszając szybko w stronę mieszkania. Właśnie tego chciałem uniknąć. Jakby nie lizała się w tym cholernym klubie z tym facetem wszystko poszłoby po mojej myśli. Zatrzasnąłem drzwi i sięgnąłem po kieliszek. Wiedziałem, że jutro czeka mnie kac. Wiedziałem, że na jednym się nie skończy dzisiejszej nocy..

Misha?


Ilość słów: 1071

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz