Mogłam po prostu go olać, zostawić i pójść załatwiać własne sprawy. Mogłam uniknąć męki jego towarzystwem, ale nie, stwierdziłam, że dobrze byłoby się dowiedzieć, co słychać w trawie, jak mróweczki sobie radzą. Powoli zaczynałam żałować swojej decyzji. No cóż, z każdą chwilą chłopak udowadnia mi, że jednak nie jest godny na interakcje ze mną. Trzymaj tak dalej, a zaczniesz obwiniać siebie, że zwaliłeś sprawy i zniechęciłeś do siebie tak cudowną osobę, jaką jestem ja. Spojrzałam, jak nerwowo głaskał swoją wiewiórkę, czekając na cokolwiek z mojej strony. Ten jego szczur był irytującym jednostrzałowcem, wystarczyło mocniej go złapać i byłoby po problemie. Wciąż słyszę to piszczenie i wygląda na to, że dzwonić w mojej głowie będzie jeszcze przez bliższy czas. Zlustrowałam ich spojrzeniem.
– A ty co robisz, kiedy czujesz zagrożenie? Grzecznie czekasz, aż ktoś wbije ci nóż w plecy, serce, wątrobę? – Prychnęłam. – Tylko się broniłam, więc twój gryzoń jest sobie sam winny tego, że prawie został uduszony.
– Naprawdę sądzisz, że tak małe, słodkie i urocze zwierzątko mogłoby ci wyrządzić krzywdę?
– Opierasz się na pozorach? – odparłam pytaniem bez chwili zastanowienia. – Skąd mam wiedzieć, czy przypadkiem nie jest to coś zaklętego w drobną postać, a zaraz przypadkiem zamieni się w monstrum, które będzie wykazywać się zdolnościami ponad moje umiejętności?
– Nie miał przecież złych zamiarów. – Dalej ją miętosił. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak nie dałam mu się odezwać ni słówkiem.
– Nie obchodzi mnie to. Zaskoczył mnie, więc potraktowałam go tak, jak go potraktowałam. Jeśli masz zamiar dalej to roztrząsać, daruj sobie. To mnie nie interesuje.
Skinął głową na znak, że zrozumiał. Nie wiedziałam, co w tej chwili sobie o mnie myśli i szczerze mówiąc, niezbyt to mnie obchodziło. Irytujące i męczące, dałam mu szansę, a on tak po prostu ją marnuje. Zróbmy coś, bo się nudzę? I co ja mam mu z tym zrobić? Ach, no tak. Ja powinnam coś wymyślić, a on z uśmiechem na twarzy stwierdzi, że to dobry pomysł i można spróbować to zrobić. Może powinnam go przegonić już na początku? Tak byłoby najodpowiedniej. Założyłam ręce na karku i spojrzałam mu prosto w oczy, szykując się do szorstkiego i chłodnego powiedzenia: "do widzenia Kai", ale chrząknął i zaczął coś nieśmiało jąkać. Zapytał mnie, czy ja posiadam jakiegoś zwierzaczka. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, co mam sądzić o jego pytaniu. Niby zwykłe, normalne, ale jednak jakoś było mi dziwnie na nie odpowiadać. No tak, w końcu do mojego zwierzaka mam więcej szacunku niż dla zwykłej mrówki typu Kaia i dla mnie jest bardziej ludzki od większości ludzi. Mocna i silna więź z pupilem nie jest zła, ale chyba w moim przypadku jest to dość niezdrowe. Fajno, fajno, że tak bardzo kocham mojego ogara, ale jednak to tak trochę niezdrowo.
Spojrzałam raz jeszcze na jego wiewiórę i prychnęłam na jej widok. Ogólnie nic nie mam do małych i uroczych zwierzątek, ale raczej nie są z mojej bajki. Tocząc pojedynek, nie mam zbytnio czasu na to, by zajmować się moim towarzyszem, a mając u swego boku tak coś małego, prędzej bym się martwiła, czy przypadkiem na niego nie nadepnę, czy coś... Titi zupełnie różni się od mojego Viena. Jest uroczy, słodki i gdyby się dłużej zastanowić, szkoda by go zabić... To takie awww stworzonko, a mój pupilek, o ile można go nazwać pupilkiem... Coś na kształt wilka odstrasza i gnębi, raczej nikt nie chciałby spotkać. W dodatku ładniej by wyglądał jako trofeum na ścianie.
– A więc?
– Chcesz go poznać? – zapytałam, nie zwracając uwagi na to, że wciąż mu nie odpowiedziałam na wcześniejsze pytanie.
– Czyli jakiegoś masz? – Podrapał się po brodzie. – Myślę, że to nie jest zły pomysł. W sumie i tak nie mam nic do roboty. – Uśmiechnął się do mnie delikatnie. Zauważyłam, że stał się również trochę mniej spięty.
– Ale... Musisz się czegoś pozbyć. – Westchnęłam, rozprostowując kości. – Tak jak i ja, gardzi słabeuszami, a jemu z kontrolą nieco gorzej idzie, a więc muszę sprawdzić... Jak sobie radzisz w walce.
Chłopak zadrżał. Przestraszył się? Nie, raczej było mu zimno... Ale na wszelki wypadek, pozwoliłam sobie go uspokoić. Nie będzie walczył ze mną. Nie mam chęci na tak nudny pojedynek. Znajdziemy zaraz jakiegoś leszcza, który jest mniej więcej równy poziomowi Kaia i zobaczymy, co z tego wyjdzie. No chyba, że stracił zainteresowanie mną i moim Vienem.
Kai?
Ilość słów: 719
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz