24 sty 2019
Od Raven c.d Lubbock
Zielono włosy chłopak uśmiechnął się do mnie czarująco, zapraszając mnie do Karczmy. Muszę przyznać że mam ochotę wypić coś mocniejszego od dawna. Spojrzałam przenikliwie na jego twarz, monitorując każdą, nawet najmniejszą zmianę. Uchyliłam delikatnie wargi, nabierając do płuc
zimnego powietrza, jednocześnie zakładając na głowę kapelusz. Toby jakby wyczuwając że chce wstać z ziemi, wdrapał się niezdarnie na moje prawe ramie. Prostując w końcu nogi, spojrzałam w jego stronę odpowiadając bez większego wyrazu:
-Karczma? W sumie czemu nie.
Jakby na znak jego uśmiech się powiększył, jednakże spiął się minimalnie gdy ja nie odpowiedziałam mu tym samym.
-Ruszajmy więc do Karczmy! Podążaj za mną, znam dobry skrót.
Chłopak był niesamowicie pewny siebie, mówiąc do mnie. Ja natomiast tylko przytaknęłam na jego wypowiedź. Po tym, Lubbock odwrócił się w przeciwnym kierunku i ruszył. Szybkie przeanalizowanie go wiele mi jak na początek dało. Na przykład wnioskując po jego worach pod oczami, prawdopodobnie źle sypia od paru dni. Jego lekka, szczupła budowa sugeruje o szybkości lub po prostu o lenistwie.
Cholera, zgubiłam go? Naprawdę?! Czyżbym tkwiła w zamyśleniu tak długo że go zgubiłam??
Zaraz.... Widzę go... Aktualnie Lubba kuca przy jakiejś roślinie, która pokryta jest malutkimi białymi kwiatami. Z mojego doświadczenia wiem że jest to jakaś roślina lecznicza, lecz nie wiem jaka. Chłopak zerwał parę pędów rośliny, po czym delikatnie schował ją do kieszeni swojej kurtki.
Czyli to kolejna rzecz o której się o tobie dowiaduje Lubbocku, znasz się na ziołach. Przecież nie każdy zrywałby bez wiedzy jakieś rośliny, nocą w lesie. W każdym razie, z zamyślenia wyrwał mnie sam Lubbock, który coś do mnie mówił :
-Raven, wracaj do mnie. -Delikatnie machał ręką przed moimi oczami.
-Emm..? Wybacz co mówiłeś??
-Właśnie wyznawałem ci miłość! -Uśmiechnął się szarmancko.
-Pfff.. Jane, jasne. -Dałam mu kuksańca w prawe ramie.
-Hehe, ruszajmy bo robi się zimno. -Zaśmiał się cicho.
Po nie całych 15 minutach ciągłego marszu, Lubbock zatrzymał się, przy sporej wielkości kamieniu. Coś jest nie tak, chyba się zgubiliśmy. Dobrym pomysłem było by przemienienie się w Wilka, bo wtedy mam fantastyczną orientacje w terenie. Ale nie chcę go wystraszyć, w końcu znamy się dość
krótko. Szybko wróciłam do chwili obecnej, Lubbock właśnie wybrał inną trasę więc trzeba ruszać. Szczerze mówiąc zrobiliśmy parę zgrabnych kółek po lesie i w końcu trafiliśmy na znak cywilizacji. Tym znakiem był gwar jaki wydobywał się z dużej drewnianej karczmy, stojącej na skraju lasu.
Pewnym krokiem oboje weszliśmy do karczmy, w której było z tuzin ludzi. Usadowiliśmy się przy małym drewnianym stole, z którego rozciągał się widok na całą karczmę. Do naszego stołu zmierzał sam Gospodarz, który prawdopodobnie mnie rozpoznał. Gospodarzem tej karczmy, jednej z wielu
w tym mieście jest Hiroki, mężczyzna o brązowych włosach, mający już na karku 46 lat. Jak się dużo przesiaduje w jednej karczmie to poznaje się ludzi... zwłaszcza pod wpływem wypitego w sporej ilości alkoholu. Spojrzałam na zielonookiego który aktualnie pożerał mnie wzrokiem :
-Czego się napijesz? Stawiam. -Powiedziałam bez wyrazu.
-Nie pozwolę by tak zacna kobieta płaciła. Chętnie zapłacę. -Dumnie się uśmiechnął.
-Kogoż moje oczy widzą! Raven! Dawno cię tutaj nie widziałem! Już zacząłem myśleć że uczęszczasz do innej karczmy. -Mówił rozżalony.
-Hiroki, przyjacielu nie zrobiła bym ci tego. -Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Nareszcie kogoś przyprowadziłaś. Miło to widzieć, oczywiście nie pomijając Tobyiego. Nie przedstawisz mnie? -Pogłaskał kota, który tylko na to czekał.
-Oczywiście. Hiroki to jest Lubbock, Lubbock to mój przyjaciel Hiroki, gospodarz tej karczmy.
Hiroki wzruszony niczym ojciec podał rękę mojemu towarzyszowi, a ten zrobił to samo, nie czekając za bardzo. Mężczyzna powrócił wzrokiem do mnie i powiedział:
-Skoro już zaszczyciłaś mnie swą obecnością wraz ze swoim przyjacielem, co powiecie na Piwo na mój koszt?
-Hiroki nie zgadzam się.
Odpowiedziałam zimno, ponieważ znam już go dłuższy czas i ten wielkolud ma za duże serducho i w takim tempie swej dobroci będzie biedny jak pies. A nic nie jest aktualnie tanie... Wracając do Hirokiego, jak ma wielkie serce tak jest uparty jak osioł, więc wiedziałam co mnie czeka gdy mu odmówię. Momentalnie Hiroki odpowiedział mi na mą odmowę:
-Ty wiesz że nie masz nic do gadania słonko, prawda?
Hiroki posłał mi miły uśmiech, po czym poszedł po już wcześniej wspomniane piwo. Lubbock natomiast chyba przekonał się odrobinę do Tobiego, bo jak na początku nie był do niego przekonany tak teraz drapie go delikatnie za uchem. Toby o dziwo pozwala mu na to i łasi się jak gdyby nigdy nic. Oj kocie zaskoczyłeś mnie. Uśmiechnęłam się nieznacznie na ten widok i niestety Lubbock to zauważył i powiedział:
-Jesteś jeszcze piękniejsza gdy się uśmiechasz, wiesz?
Moje policzki zapiekły mnie, zalewając się różowym rumieńcem. Ten chłopak ma naprawdę talent do słodkiej gadki, jak widzę. Spojrzałam na niego, a ten tylko uśmiechnął się niewinnie, przekręcając delikatnie głowę w lewo. Hiroki przyniósł nam dwa duże kufle, wypełnione dobrej jakości piwem, po czym wrócił do wzywających go klientów. Po kolejnym już piwie, niewidzialna bariera między nami pękła i zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Pierwszym pytaniem jakie zadał mi, było dość błahe ale także i istotne :
-Piękna Pani, jeśli mogę wiedzieć ile ujrzałaś już wiosen? -Zapytał z uśmiechem.
-Nie jest to jakąś wielką tajemnicą, mam skończone 24 lata.
Odpowiedziałam odkładając kufel z piwem na stół. Na jego twarzy ujrzałam delikatne zdziwienie, które zaraz zakrył uśmiechem. To było to pytanie, które zniszczyło tą niewidzialną barię, ale jestem ciekawa co wtedy sobie pomyślał gdy usłyszał odpowiedź na swoje pytanie...
< Lubbock? >
liczba słów: 881
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz